QUOTE
"Jeśli tylko mu o tym powie"? What the fuck! To jest jakiś koszmar!!!
Wiedziałem, że źle to zabrzmi. Niewłaściwie.
Chodziło mi o to, że ona np. całuje się dla żartu z jakimś dobrym, zaufanym kumplem i żeby być (czuć się?) fair, mówi o tym swojemu chłopakowi. Dla nich obojga to nie jest żadna zdrada, bo ona to robi tylko z tymi, których zna i wie, że traktują to jako żarty. Oczywiście, facet powinien być zazdrosny - i jest, różnie to u nich bywa - ale w takiej sytuacji nie protestuje. Chore trochę, wiem.
Ale to jest jeszcze w miarę normalne. Boję się kolejnego etapu. Kolejnych pokoleń. Moje już jest ostro skrzywione (mówię o tej części, którą znam) - brak Boga, brak planów na przyszłość, brak szczerości, brak ideałów... Boję się pomyśleć, co będzie dalej. Na pewno nie czeka nas zagłada, jeszcze nie teraz, ale chyba będzie już tylko gorzej w tej kwestii. No bo jakich ludzi mają wychować ludzie tacy, jak opisałem?
Łańcuszek (nie)szczęścia. Nie da się przerwać. Chyba, że same dzieci jakimś cudem nie pójdą w ślady rodziców. Ale to niełatwe.
QUOTE
imho byli ci dwoje ze sobą jedynie dla seksu i stąd to wszystko.
Coś w tym jest. Ale naprawdę chcę wierzyć, że to nieprawda. Ze względu na nią.
Edit:
QUOTE
Nawet gorzej. Niektórzy po prostu strasznie chcą z kimś chodzić, żeby chodzić. Aż się dziwię, że komuś chce się tracić czas i pieniądze na kogoś do kogo nic. To co z kimś kogo się kocha (lub przynajmniej darzy jakąś okołozakochaniową emocją) jest normalne, fajne, wspaniałe z kimś kogo nie musi być kurde nudne jak cholera.
Nie wiem jak u was, ale u nas to mniej więcej normalne od podstawówki. W szóstej klasie była moda na posiadanie dziewczyny/chłopaka, więc chodziło się z kimś, byle ładnym lub popularnym. W gimnazjum podobnie, tyle że tutaj przeszło to w związki, które rozpadały się i łączyły co tydzień, wraz z powracającym i zanikającym zainteresowaniem. W liceum jest już lepiej. Dzięki Bogu.