Pages:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8
Ludwisarz
26.07.2004 12:32
Miłość.
Jedno z dwóch słow, które
mają dla mnie bardzo, bardzo duże znaczenie.
Drugie to
przyjaźń.
I zanim zdołam powiedzieć prawdziwe, szczere i
przemyślane "Kocham Cię" lub "Jesteś moim
przyjacielem/przyjaciółką" - minie dużo czasu.
Narazie jeszcze nigdy
tego nie zrobiłem, ufam, że kiedyś przyjdzie na to czas.
Miłość. Zbyt
wielkie słowo na określenie "zakochiwania sie w coraz to kolejnym
czlowieku". Przynajmniej dla mnie.
A może jest inaczej? Może slowo
to ma tak szeroki zakres, że można powiedzieć, że kocham nowo poznaną osobę,
która podoba mi się, i z która chciałbym spędzić czas miło.
Dlatego nie
będę po nikim jechał, że pisze o miłości w wieku jakich 12-15 lat,
przynajmniej dla mnie, człowiek wtedy jest zbyt niedojrzały, by móc pojąć
wagę tego słowa.
Podobnie z przyjaźnią. Przewracam oczami jak słyszę
- 'no, mam 3 przyjaciółki i jednego przyjaciela; byłam u
psiapsióły i sobie nazwzajem tajemnice zwierzałyśmy'.
hm...tak. Jeszcze kocham nadal ta osobę..bardzo mocno!
Ale nasze kontakty sie urwały 2 lata temu....i ja nadal nie moge o nim zapomnieć, juz ta miłóśc troche przemija ale jeszcze dwa lata temu kochałam go jak nikogo innego!
Jestem w wieku w którym trudno jest mi
rozróżnić czy to miłość, czy tylko chwilowe zauroczenie. Poza tym uważam, że
jestem za mała by kochać, nie umiem poświęcić wszystkiego dla jednej osoby.
Z drugiej strony jednak jest osoba, którą kocham bardzo bardzo mocno. Jak
brata, może mocniej. Co z tego - 450 km robi swoje.
Zusia =)
27.07.2004 10:37
Hm.
Wiele razy WYDAWAŁO mi się, że
kocham. Tego nazwać miłością nie można było, (zauroczenia) ale żeby się o
tym przekonać, trzeba czegoś doświadczyć. A teraz kocham .moich przyjaciół.
I nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nie istnieje przyjaźń między kobietą a
mężczyzną. Bo istnieje. I jeśli się o nią dba jak należy, to potrafi być
dużo silniejsza od miłości.
Ale jak dla mnie za wcześnie jeszcze, żebym
mogła powiedzieć- kocham JEGO. Jako partnera. Po prostu wydaje mi się, że
ludzie w moim wieku (niektórzy przynajmniej) nie wiedzą, co to jest miłość,
bo po prostu za mało przeżyli. Ale to tylko moje zdanie, z którym zapewne
połowa się tu nie zgodzi.
Hermiona13
27.07.2004 14:37
Piękne jest słowo kocham, Piękne jest
jego brzmienie. Jeśli ktoś kogoś kocha, Ciężkie jest jego cierpienie.
Mnie chyba nie spotkała jeszcze taka prawdziwa miłość ale myślę że
niebawem nadejdzie.....
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wub.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wub.gif' />
cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Black_omen @
24.02.2004 22:03) |
align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'> |
QUOTE (Yhma @ 24-02-2004
18:35) |
Ja nikogo nie
kocham. Moje serce jest czarne... Nie ma dla nikogo miejsca,nawet na
przyjazn. |
class='postcolor'>
pierdolenie
zgadzam
się.
Sama jeszcze niedawno uważałam ze uczucia nie sa dla mnie, że jest
jak lodowiec, że nikt mi sie nie będzie podobał, nie zakocham się ... Ale
dzięki dwóm osobom zrozumiałam, ze się myliłam.
I niby wakacyjne
zauroczenie to nic takiego, ale tęsknie ...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif'
/>
A w ogole to wkurza mnie, jak naduzywa się słowa
'kocham'. To powinno byc wyjątkowe słowo, dla wyjątkowej osoby z
którą jesteśmy już długo ... A nie rzucane co chwile do każdego.
no tak to jest z naszym polskim jężykiem na tak wszechstronne uczucie jak miłosc jest tylko jedno słowo
łacina ma wiele róznych określeń różnej milości...
Zusia =)
27.07.2004 17:02
cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Lilly @ 27.07.2004
14:05) |
A w ogole to
wkurza mnie, jak naduzywa się słowa 'kocham'. To powinno byc
wyjątkowe słowo, dla wyjątkowej osoby z którą jesteśmy już długo ... A nie
rzucane co chwile do każdego. |
class='postcolor'>
Triad kiedyś napisała bardzo mądrą
notkę o tym właśnie.
słowo "kocham" jest zbyt ważne, by nim tak
rzucać na prawo i lewo.
samo słowo ''kocham''
rzucane na prawo i lewo, nie jest moim zdaniem takie tragiczne. w końcu to
nadal tylko słowo. a można komuś zrobić nim przyjemność, kiedy powie się mu
to spontanicznie, pod wpływem chwili.
doszłam do tego dopiero niedawno,
ale jednak doszłam i się tego trzymam. po długim okresie kiedy takie
nadużywanie mnie denerwowało.
a ja właśnie nie lubię takiego trochę
bezmyślnego trzaskania na wszystkie strony i spłycania znaczen takich pojęc
jak miłość, mądrośc, wolnosc. owszem, to niby tylko słowa, ale slowa
to przeciez wszystko, to one budują nasze postrzeganie świata, umożliwiają
komunikacje no i w ogóle.. sa podstawą porozumienia, jak równiez konfliktów.
słowa sa czesto najpotęzniejsza bronią, jaką mozna uzyc w walce z drugim
człowiekiem. jednym słowem, nie zgadzam sie z takim stwierdzeniem jak
'to tylko słowa' w jakichkolwiek okolicznościach miałoby ono byc
uzyte. mówisz komus 'kocham cie', dla ciebie to moga byc niewiele
znaczaca slowa wypowiedziane ot tak sobie, ale pomysl o tym drugim
człowieku.. dla niego takie świadectwo mozna znaczyc [i zapewne oznacza]
wiele.. i gdy dowie sie jak lekko ty do tego podchodzisz to moze byc dla
niego ogromny zawód.. zal.. albo inna sytuacja. wyobraźcie sobie, ze ktos
mówi do kogos z was: nienawidzę cie. i choc miałoby zakonczyc sie tylko na
tych słowach, to wydaje mi sie, ze zabolałyby one bardziej niz dostanie w
morde.
ja nie widzę prawdziwej [prawdziwej w moim odczuciu] miłosci
w tym świecie.
wszyscy zagłuszeni sa swoim własnym egoizmem. a dla mnie
prawdziwa milosc nie ma nic wspólnego z zazdrością [a wiec traktowaniem
ludzi przedmiotowo], egoizmem, zaborczością. to po prostu całkowite oddanie
sie drugiemu człowiekowi.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza
się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko
znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko
przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.
dla mnie to jest miłość. i
wierze, ze jeszcze gdzies na świecie taka istnieje.
Ja również nie lubię rzucania tym słowem.
Nie cierpie takiego spłycania znaczeń. Kiedy mówię, że z kimś się
przyjaźnię, to mam na myśli przyjaźń, a nie ploteczki i chichoty. Kiedy
przyjdzie pora na powiedzenie "Kocham Cię"... co będę mogła
powiedzieć? Dzisiaj "kocham", to już nie to samo słowo co kiedyś.
Jak wyrazić miłość, kiedy słowa tracą znaczenia?
ren.Asiek
27.07.2004 20:43
Tak...ja też nie lubię, gdy ktoś wywija
słowem o tak dużym znaczeniu jak "kocham". Jedna moja znajoma mówi
tak badzio często gdy kogoś bardzo lubi, niekoniecznie sie z tym kimś
przyjaźni ale tak mówi. Jak dla mnie jest to nadużywanie tego słowa...bo czy
kiedy będzie ono potrzebne w stosunku do innej osoby, czy nadal będzie miało
w sobie tyle magii ???
Jeśli chodzi o miłość...nie, mnie jeszcze w
życiu nie spotkała, jeśli mówić o najpiękniejszej, czyli wzajemnej.
Przeżyłam już wiele zauroczeń, wzdychałam do wielu chłopaków, ale nie sądzę
żebym kiedyś kogoś naprawdę kochała. Sądzę że jak na razie to słowo ma za
duże znaczenie, aby nazywać nim nikłe zauroczenie czy uczucie, które żywi
się do bardzo bliskiej osoby, bo do tego trzeba wiedzieć ze kocha się tą
osobę całym sercem...po prostu to wiedzieć, czuć...
Mówiąc o przyjaźni,
tak mam przyjaciółkę...jednak nie mogę powiedzieć ze nasza znajomość oddaje
w pełni znaczenie przyjaźni. Jest mi ona bliska to fakt, ale...nei nie umiem
tego wytłumaczyć. A jesli chodzi o przyjaźń damsko- męską...ja w nią wierzę,
ale nie mam osoby płci męskiej, którą mogłabym śmiało nazwać przyjacielem.
Mam dobrych kumpli, dobrze się dogadujemy, lecz nie mam pewności czy mogę im
wszystko wyjawić. Bardzo bym chciała poznać kiedys taką osobę...może nawet
już poznałam, ale nie chce przedwcześnie tej znajomości nazywać słowami,
gdyż za mało czasu upłynęło abym mogła to zrobić...
jesli chodzi o przyjaźń to w moim zyciu
jest Ktos o kim sama mówie bratnia dusza.. nie jest to osoba, z którą
spędzam każda wolną chwilę, plotkuje, wychodze na imprezy ani nic z tych
rzeczy... w zasadzie nasz kontakt urwał sie kilka miesięcy temu.. od tej
pory nie widziałam Tej Osoby.. choc mieszkamy w tym samym mieście... które
zreszta nie jest zbyt duze.. no ale... jest to po prostu Ktos kto jest w
moim zyciu, a kogo zarazem nie ma. jest obecny, a zarazem tak daleki, że
prawie nieuchwytny i... mam czasem wątpliwości czy w ogóle istnieje. ale
odegrał chyba najistotniejsza role w moim zyciu. moze to wszystko brzmi
skomplikowanie, ale w rzeczywistosci jest proste i banalne. nie, to chyba
nie jest Przyjaciel, po prostu Bratnia Dusza... Ktos niesmowity, kto wniósł
wiele do moje życia... mój Anioł [?]
ANASTAZJA BLACK
27.07.2004 21:06
(nie czytałam wszystkich odpowiedzi,
nie jestem w temacie)
ja sie jeszcze nei zakochałam, jeżeli o to chodzi,.
kocham całą moją rodzinę (w tym okropną, złośliwą siostrzyczkę=) )
moze sie zakocham (mam nadzieje)
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/>
jeżlei chodzi o przyjaźń, to ja sie przyjaźnie.
gadam o wszystkim, ale nie jest to to samo co kochanie rodziny. kochanie to
dla mnie miec osobne bez której by sie nie obeszło.
oczywiście
przyjaciółki moje też "kocham" ale inaczej. ja to nazywam
przyjaźnią.
Kocham teraz w tym momencie. Bardzo kocham
go. Bardziej niż kiedykolwiek kogokolwiek gdziekolwiek. Kocham go...
za to, że jest taki jaki jest i za to jest dla mnie taki jaki jest...
Zakohać to zakochiwałam się wiele razy, ale
nigdy taknapawdę nie kochałam.
Oczywiście kocham swoją rodzinę, al
chyba zawsze tym wielkim uczuciem będę darzyła moją byłą
przyjaiółkę.
Szkoda,że nasze drogi się wtedy rozeszły
A ja nie wierzę w coś takiego jak ,,druga
połówka". Zakochując się nigdy nie można mieć pewności, że to jest
właśnie TA osoba. Musielibyśmy poznać wszystkich ludzi na świecie i dopiero
wtedy stwierdzić, że to jest ta jedyna lub ten jedyny. A jak wiadomo to jest
niemożliwe...
Pewna pisarka(nadal zresztą żyjąca, jak
mniemam) napisała kiedyś: "Wielkie uczucia budujemy sami...", więc
ja w drugą połówkę wierzę. Z drugą osobą - wspólnymi siłami - tworzymy
całość, a więc jej nie można moim zdaniem po prostu znaleźć. Wydaje się to
bardzo wyidealizowane, ale jeśli nie w miłość wierzyć, to w co? "Trudno
nie wierzyć w nic..."
Anarchistka
13.08.2004 21:11
Mówi się „tak naprawdę kocha się
tylko raz”. Ja raz kochałam, bardzo... ale koleś chciał mnie tylko
wykorzystać. Nie wiem czy mogę jeszcze kogoś pokochać tak mocno. A może to
nie była „ta” miłość?
Szara Elfka
13.08.2004 22:17
ja się odwołam bezbośrednio do
tematu.
tak, owszem... o tak... i nadal go kocham, chociaż... w
miłość nie wierzę.
bardzo mocno.
Szara Elfka
13.08.2004 22:47
Oooo... czyżby tu panna Nadya mi przed
oczyma błysnęła? ^^
I jak? Masz wysypke?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/>
oczywiście, że miało być to celowe, ale niech się
cieszy z swej bystrości.
cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Anarchistka @
13.08.2004 22:11) |
Mówi się
„tak naprawdę kocha się tylko raz”.
|
a ja sie z
tym nie zgadzam. zmieniłabym to zdanie raczej na: "jeśli kocha sie
naprawde, to kocha sie do końca życia". jeśli ktoś ma
'pojemne', duże i szczere serce, to potrafi kochac wielu ludzi. inna
sprawa z kim praktykuje tę miłość. chodzi oczywiście o kwestie damsko-męskie
;] poza tym... uwazam, ze mozna kochac kogos najbardziej na świecie, jak
nikogo innego i jednocześnie nie byc z tą osobą. to dwie różne kwestie.
kira wydaje mi sie ze zamotalas by dojsc do
zaskakujaco oczywistych wnioskow.
//elfka: mam sie calkiem
niezle, chociaz zwarzajoc na nietypowy<acz zniewalajocy> kolor sliwek,
biorac pod uwage ze w przyrodzie mocne barwy sluza do odstraszania, mysle ze
konsekwencji bedziemy mogly sie dopatrywac jeszcze w przyszlych pokoleniach.
Miłość... Zauroczeń miałem już wiele, a miłość? Sam nie wiem. Do wszystkich moich byłych obiektów westchnień mam sentyment. Ex-większych-uczuć miałem dwa. Wypłakane oczy, wiekuisty dół i nieogarnięta pustka. Najbardziej zakochany (zakochać się to nie znaczy kochać, weźcie na to poprawkę) byłem ok. dwa lata temu, wtedy czułem że oddałbym jej wszystko, że wszystko dla niej zrobię... Skończyło się na tym, że mnie nie chciała, a ja najpierw przez rok czasu cierpiałem w samotności. Potem mi przeszło, ale tak niezupełnie. Moim zdaniem, miłość jest jak nowotwór. Nawet brutalnie wycięta i zduszona odradza się za sprawą jakiegoś bodźca. Miałem wtedy wrażenie, że mimo, iż to wszystko przyschło, to gdyby powiedziała choć słowo... Ech, szkoda gadać. Jak już ktoś powiedział, miłość można zgasić tylko następną miłością. Moje złoto okrutnie i zapobiegawczo zaproponopwało przyjaźń i zapewniło, że jestem wspaniałym chgłopakiem i zasługuję na super dziewczynę. Super, naprawdę. Co miała mówić innego? Przecież nie kopie się leżącego. Nawet jeśli mnie cały czas zapewnia, że jestem super i że mnie bardzo lubi. I nawet jeśli często się widujemy na szczerych rozmowach. W sumie przyjaźń to bardzo wiele. Poza tym "Gdy dziewczyna odmawia Ci miłości i proponuje przyjaźń, nie bierz tego za odmowę. To naturalna kolej rzeczy." - Antoine de Saint Exupery. Ech, ale dla mnie to najgorsza z możliwych odmów. I najgorsze jest, jak mam ją bliżej niż na wyciągnięcie ręki, przytulam... Ech, znów szkoda gadać. Raczej to już się nie uda, choć ona nic nie wyklucza. Dla mnie to jest coś poważnego. Chociażby to, że miałem siłę ją zapoznać, że męczyłem się w rozstaniach, że wytrzymałem rozłąki... A najlepszym dowodem jest to, że coraz bardziej się na niej poznaję, chcę się odkochać, ale nie potrafię. I nie chodzi mi o to, że jest złą dziewczyną, że mnie wykorzystuje czy coś. Po prostu ma różne skuchy... Nie wnikam w szczegóły. Czy to jest miłość? Jest to stan bezinteresownego uwielbienia, który daje, a nie bierze. To dwa lata temu to było coś podobnego. Stan, który pielęgnowany i odwzajemnieony mógłby się przerodzić w cudowne uczucie. Ale to i tak nigdy mi się nie uda. Nie mam szczęścia w miłości. A teraz, jak się jedna we mnie zabujała, to ja z kolei nie umiem odwzajemnić uczuć. Próbowałem, ale po co się zmuszać... Nie umiem się zmusić, mimo iż nie mogę znieść myśli, że ktoś może cierpieć przeze mnie tak, jak ja cierpię. Miłość zawsze była dla mnie bardzo ważna, ale nigdy nie dała mi szansy, aby być szczęśliwym. Gdy uczucie jest nieodwzajemnione, czuję nieogarniętą pustkę. A że ciągle jest nieodwzajemnieone... I wciąż mam nadzieję, że ona to odwzajemni... Można by na przykład pograć na uczuciach, dawać powody do zazdrości (i tak ma, bo wbrew temu, że niby nic do mnie większego nie czuje, jest zazdrosna o tą, co do mnie z kolei... To wszystko jest jak w jakimś cholernym serialu brazylijskim). Ale nie potrafię! Nie potrafię ranić osoby do której czuję to co czuję. Ale to zbyt dojrzałe podejście. U nastolatków muszą być gierki. Ja jestem zbyt czysty. Jestem niewdzięcznym graczem, bo odkrywam karty. Ale wciąż mam nadzieję. Wciąż czekam.
ren.Asiek
28.08.2004 08:59
Carti...przyjaźń czasami naprawdę może dać więcej, od niepotrzebnych nadzieji...wydaje mi się że lepiej, ze dziewczyna byla z Tobą szczera, zamiast wmawiać sobie że w końcu na pewno Cie pokocha a tymczasem ranić w pewien sposób siebie i Ciebie...widać że nie jesteś kochliwy, a wg mnie to dobrze że chłopak jest stały w uczuciach...na pewno kiedyś odnajdziesz tą drugą połówkę,i spotka Cie szczęście w miłości... ;)powodzenia...
Heh, dzięki za słowa otuchy. POwiem szczerze, że czasem mam wrażenie, że moje podejście jest zbyt dojrzałe, czasem że zbyt dziecinne... Ech, przyjaźń to nawet za wielkie słowo, żeby określić to, czym się darzymy z NIĄ. To może kiedyś będzie przyjaźń, może kiedyś będzie miłość, może się rozejdzie po kościach. Cóż, zdaję sobie sprawę, że większe są szanse na to, że to nie wyjdzie, niż wyjdzie i że to niewychodzenie jast wkalkulowane w wiek młody... Dzięki jeszcze raz za zainteresowanie tematem

. Buziak duży

.
ren.Asiek
28.08.2004 12:41

oo buziak... lol =*...nio tak, jak się jest jeszcze młodym to w sumie można sobie powiedzieć tak, ze jeszcze kupa życia przed Tobą i znajdzie się ta jedna jedyna osoba...jeśli z tą obecną nie wyjdzie..zawsze pozostaje przyjaźń,ona wprawdzie straci wiele,ale Ty kiedys zapomnisz,wiem ze to łatwiej mówić niż samemu przeżyc,ale słowa przynajmniej mogą w malutkim stopniu to opisać...wiem też,że to na pewno przyniesie ze sobą ból, mimo że niektórzy twierdzą ze nastolatki nie wiedzą nic o miłosci...to jednak o cierpieniu z powodu drugiej osoby na pewno mogą mieć już jakie takie pojęcie...^^jeśli mówimy tu mniej wiecej o takiej młodosci heh

:P:P...Nie wiem w sumie co pisać,ja też nadal twierdzę ze jeszcze dużo zycia przede mną,i też kiedyś kogoś takiego spotkam

.
Tak, damy radę

. Masz rację, trudno to opisać, trudno opisać to, co się czuje i jak się cierpi, ale w Twoim przypadku zostało to wiernie oddane

. Czy nastolatki nie mogą przeżywać miłości? Większość tych pseudochodzeń za rączkę to faktycznie szpan, ale jak dla mnie, miłość jest możliwa nawet w tym wieku. I Ty w przyszłości spotkasz drugą połowę i ja... Tylko teraz trudno nam w to uwierzyć. Ja sam nie wierzę w to co piszę

. Ale wszyscy mi to powtarzają, to musi w tym coś być...
Dla mnie kochać można nawet w wieku 7 lat. Miłość poprostu przyjmuje bardzo różne formy i nie wolno ich porównywać.
Właściwie nie nam oceniać uczucia innych osób. Jeśli jakaś dziewczyna jest 'okropnie zakochana' w swoim nowym chłopaku, to może właśnie takie wielkie zauroczenie jest dla niej Miłością? To sprawa bardzo idywidualna. Nie decydujmy za innych, co jest Miłością, a co nią nie jest.
ren.Asiek
28.08.2004 21:23
Masz rację Carti...mi w sumie też trudno w to uwierzyć, bo w końcu ** latek to nie wiele i trudno przewidzieć przyszłośc...jednak skoro mówia tak dwie osoby, czyli Ty i ja to na pewno cos w tym jest, noi mówi się że podobno marzenia sie spelniają a w końcu szczęscie jest chyba największym możliwym do spełnienia marzeniem...wprawdzie narzekać nie mogę,ale wiadomo czasami odczuwa się ten brak drugiej osoby,i nic na to poradzić nie można.

A cio do tych pseudochodzeń...nie wiem,moze po prostu myslimy o tym samym tylko inaczej to ująłes...nie mieszam sie w sprawy innych,ani nie chcę ich w jakiś sposób oceniac...ale czasami słyszę od kogos ze ma chlopaka i swietnie sie z nim całuje, no w ogóle jest zajebisty...rzadko słysze takie rzeczy ale jednak się pojawiają...nie wiem, moze się myle, moze inni mają inne postrzeganie magii "bycia z kimś", bycia parą...ale w sumie to dwie osoby powinno łączyć coś więcej niż tylko takie wartości, sądze ze chłopaka i dziewczynę powinno połączyc uczucie, coś wspólnego, chęć spędzania razem czasu...tego również nie da się tak perfekcyjnie opisać, to po prostu trzeba poczuć a nie być z kimś tylko po to,aby nie wiem...móc powiedziec ze sie z nim jest, oraz nie zeby pobawić sie tą osobą, bo to w ogóle wykluczam z opcji zachowan człowieka. =/.Dobra to jest moje zdanie...a wy co sądzicie?=)
Myśka...nio masz rację, każdy inaczej postrzega miłość i nie można w to wnikać, wczepiać noska. =)Nawet jeśli ten ktoś ma ** lat i wg drugiej osoby może nic nie wiedzieć o kochaniu, bo wręcz przeciwnie...niektórzy mogą wiedzieć więcej, niż Ci starsi mimo pozorom.
nadzieja
28.08.2004 22:53
Miłość. A co to jest w ogóle?
Chyba była kiedyś nawet taka piosenka.
Już od dłuższego czasu zabieram się za ten temat, a że dziś tak mi jakoś sentymentalnie, to do dzieła.
Najpierw story of znajomi. Byli parą przez pół roku. On normalny 19 letni chłopak, ona zagorzała, choć jednak całkiem sympatyczna katoliczka. Zakochana po uszy. No i mamy problem. O dziwo nie seks, abstynencję był jeszcze w stanie wytrzymać. Kłopot pojawił się w chwili gdy ona zaczęła mówić o małzeństwie i planować dzieci... Odkochał się momentalnie

.
Wiem, ze nie wszystkie dziewczyny od razu chcą zakładać rodziny, ale każda znajdująca się w miarę poważnym związku, o tym kiedyś myśli. I to nas prowadzi do podstawowej kwestii, zaangażowania. Chyba wszyscy się tego na swój sposób boją. Bo miłość ( nie tylko zauroczenie) miłością, ale wolnością to się cieszyć jednak lubimy.
Jeśli chodzi o mnie, to mam kogoś o kim mogę bez wahania powiedzieć, że go kocham. Jesteśmy razem prawie dwa lata, ale uświadomiłam to sobie. Nie. Źle. Uświadomiliśmy to sobie, dopiero nie dawno. Wyszło, że tak powiem w praniu. Wcześniej unikaliśmy tego słowa jak ognia, opanowaliśmy to do perfekcji. Nie wiem, chyba było zbyt mocne. Nadal je za takie uważam. Tak też zresztą jak przyjaźń. Przyjaciółkę mam jedną, reszta to dobrzy znajomi. A jak się zaczęło? Romantycznie, słodko, niewinnie? Nie. Zaczęło się ostro. Miało być szybko i bez zobowiązań. Skończyło się mocnym uzależnieniem. Nie żałuję

.
Nastolatki, a miłość.
Że niemożliwe. Że chwilowe. Że nietrwałe.
Wiem tylko, że nie można tego uogólniać. Każdy jest inny i inaczej do tego podchodzi, ale fakt, faktem, że do tanga dwojga trzeba, a sparować dwójkę dzieciaków wierzących, że to jednak się może udać, jest raczej trudno. Nabawiam się ostrego bólu głowy, za każdym razem gdy myślę co będzie dalej. Ponoć pierwsze związki zawsze się muszą rozpaść. Taka kolej losu. Tyle tylko, ze gdy wyobrażam sobie siebie za kilka, kilkanaście, kilkadzieścia lat, obok zawsze jest on. Nikt inny.
Czym dla mnie jest miłośc?
Umiejętnością komunikacji, chęcią spędzania czasu razem, uzupełnianiem się wzajemninie.
Czym nie jest?
Romantycznymi wierszami, serenadami pod oknem, chwaleniem się partnerem przed innymi.
A jeśli chodzi o ocenianie. Można mówić, ze się tego nie robi. Problem, ze to jest podświadome, bezwolne. Ciągle kogoś oceniamy, jego wygląd, zachowanie. Nawet jeśli tego nie chcemy...
dobra to ja wam napisze cosik o milosci, choc sam nie wiem czy to byla milosc czy jest
ta to byla ONA.
po 2 dniach juz bylismy razem, szczesliwi...
i nie bede wam opsisywal tego szczescia, bo sie nie da.
bylo wspaniale, jednak (i tu musze sie przyznac) czesto robilem zle i brzydko w stosunku do niej, ale ona wybaczala.
[no dobra, ona tez cos czasami zrobila nie tak]
moge wam powiedziec ze koniec tego mnie bolal, nawet bardzo[konce byly 3

]
i nawet teraz kiedy wiem ze ona zrobila bardzo brzydki i ja zrobilem bardzo brzydko
[niewazne co]
to kiedy proboje myslec, ze juz nic do niej nie mam...
nic a nic, to wiem ze nic do niej meic nie moge i ze bardzo mi na niej zalezy...
wiem ze ona tez tak mysli...
ale ja juz nie chce... nie z nia... nie wiem z kim...
ale koncze z tym
i mozecie sobie mowic ze jestem debil albo cos... ale tak bylo i tak czesto jest
BlackOmen
03.09.2004 19:43
To nie byla milosc :] milosc wg. mnie nie dopuscila by do czegos takiego. Wszystko dzialo. Z reszta ja mialem swoje 8 miesiecy ktore sie skonczyly hm... a myslalem ze bedzie to cos stalego ale skonczylo sie tak samo jak Ciaptaka tylko ze nie ja doszedlem do takiego wniosku. Z reszta co ja tam bede pisal co sie stalo to sie nie odstalo jedynie boli mnie ze cos co myslalem ze bedzie stabilne okazalo sie latwe do zniszczenia....szkoda. Ale z czystym sumieniem powiem ze to nie byla milosc;] glupie zauroczenia hehehe:]
Hermiona13
03.09.2004 20:23
Wiecie co ja teraz jestem naprawdę zakochana lecz nie zbyt szczęśliwie ponieważ On mieszka daleko...Naprawdę nigdy nie czułam czegoś takiego!Codziennie o nim myślę,ryczę w poduszkę itd,itp.I naprawdę czuję że to jest właśnie ten jedyny.Może to i głupie ale nie wiem co zrobić a najprawdopodobniej spotkam się z nim dopiero w wakacje..No dobra to głupie ale ja nie mogę o nim przestać myśleć!!Myślcie co chcecie że jestem głupia itd. ale ja nie mogę tego powstrzymać!!!
Ja wam coś szczerze powiem: byłam zakochana i to bardzo... tak bardzo, że już niechciałabym przeżywać tego drugi raz, bo jak on mnie zostawił, to nie mogłam dać sobie ze sobą rady. On wykorzystał fakt, że ja go bardzo kochałam i wykorzystał mnie w łóżku... to bardzo boli...
Podoba mi się Twój post, ???. Zwłaszcza po przeczytaniu Twoich innych postów. Ile Ty masz, Słońce lat?
nadzieja
06.09.2004 17:45
QUOTE(??? @ 06.09.2004 13:53)
On wykorzystał fakt, że ja go bardzo kochałam i wykorzystał mnie w łóżku...

Nie, przepraszam, ale mnie rozbroiłaś. On cię wykorzystał? Zgwałcił cię?
Sama się dałaś wykorzystać. Jeśli idziesz z kimś do łóżka to znaczy, że jesteś, a przynajmniej powinnaś być na to gotowa. Na to, czyli wszystko co się z seksem wiąże. Z rozczarowaniem i możliwością porzucenia na czele. Taką naiwność powinno się leczyć.
BlackOmen
11.09.2004 15:36
Post pani ze znakami zapytania przemilcze albowiem tutaj nie ma co komentowac dopuki ona w zaden sposob nie rozwinie swojej wypowiedzi.(sick)
Co to zwiazkow na odleglos. Ja sadze ze to jest jedna z najpiekniejszych rzeczy. Tylko wymaga wielkiego poswiecenie z obydwu stron. Ale jak skonczy sie czas oczekiwania i bedzie mozna spotkac sie z upragniana osoba to dopiero

I ja jakos nie uwazam tego zbytnio za glupia rzecz. Kiedys uwazalem ale teraz juz nie :] 'Wszystko sie moze zdarzyc'
Najpiekniejsza rzecz? eee...no ok, jeśli ci ludzie się spotkają, to tak. Ale coś mam wrażenie że niewiele z tych związków ma szanse przetrwać...głównie dlatego, że po prostu ciężko nam znieść samotność i nie chcemy dłużej czekać.. nie każdy jest zdolny do tego typu poświęceń. Chociaż ja osobiście...byłabym. z autopsji wiem.
Pawelord2
11.09.2004 16:32
Na odległość? bez szans :]
Dlaczego? mężczyźni nie są wierni a kobiety lubią się bawić, albo na odwrót, albo wszystko na raz :]
"z autopsji wiem" ;]
I dlatego idea związku na odległość jest nieco poroniona - można pisać listy, dzwonić i zapewniać że się kocha itp - ale z tego i tak nie wyniknie nic konkretnego, bo gdy tylko nadaży się okazja na dziewczynę/chłopaka z tej samej miejscowości 90% ludzkości ulegnie :]
I wtedy można taki związek odległościowy przerwać albo stworzyć taki mini trójkącik o którym wiemy tylko my ;] ale to też nie jest dobre wyjście bo w żadnym z nich nie będziemy w pełni zadowoleni ;p
Tadam
"...P..."
BlackOmen
11.09.2004 16:41
Ja tam widzialem ciekawe rzeczy wiec ja nie przekreslam zwiazkow na odleglosc :] owszem w wiekszosci tak to sie konczy ale widzialem kilka udanych co optymistycznie nastraja.
Na odleglosc, mowicie ^^"? Ale mi wyjechaliscie z tematem, adekwatnie do sytuacji, jaka moze zaistniec. Jak zaistnieje i prysnie, to sie wypowiem. Z autopsji bede wiedziala co i jak.
BlackOmen
11.09.2004 17:44
Ja tam wierze w zwiazki na odleglosc :] Dopuki nie dostane w jakis sposob po dupie to moje nastawienie sie nie zmieni.
QUOTE(Nea @ 06.09.2004 14:03)
Podoba mi się Twój post, ???. Zwłaszcza po przeczytaniu Twoich innych postów. Ile Ty masz, Słońce lat?
Już Ci mówie... 14, 5 Pasi???
Ludwisarz
12.09.2004 13:46
Jeśli dziewczyna kłamie, to głupio, bo takich spraw nie powinno sie tak używać.
Jeśli jednak mówi prawdę, to myśle, że nikt z Was nie może zdawać sobie sprawy, jak czuję się człowiek po takiej sytuacji, bo chyba to pod gwałt można pociągnąć. I na dodatek w takim wieku.
Stawiam jednak na to pierwsze. Jakos tak z natury zrobiłem sie nieufny i wątpie, że po takim traumatycznym przeżyciu pisze się o nim bez problemu na forach dyskusyjnych.
A 'w łożku' to mogła byc przenośnia..
QUOTE(TimmY @ 12.09.2004 13:46)
Jeśli dziewczyna kłamie, to głupio, bo takich spraw nie powinno sie tak używać.
Jeśli jednak mówi prawdę, to myśle, że nikt z Was nie może zdawać sobie sprawy, jak czuję się człowiek po takiej sytuacji, bo chyba to pod gwałt można pociągnąć. I na dodatek w takim wieku.
Stawiam jednak na to pierwsze. Jakos tak z natury zrobiłem sie nieufny i wątpie, że po takim traumatycznym przeżyciu pisze się o nim bez problemu na forach dyskusyjnych.
A 'w łożku' to mogła byc przenośnia..
moge Ci powiedzieć, że nie kłamie, mój drogi, ale tak jak ktoś to widzi, tak to będzie widzial... nie zalezy mi już na tym, więc moge o tym swobodnie mówić... i to nie był gwalt, bo ja sama się na to zgodziłam... byłam po prostu głupia ( pół roku temu)
nadzieja
12.09.2004 13:57
I przez te pół roku coś się zmieniło

?
Nie, już dobrze, nic nie mówię.
A o traumatycznych przeżyciach Timmy, człowiek wbrew pozorom to chce krzyczeć, a fora internetowe zapewniające anonimowość tylko to ułatwiają.
[quote=nadzieja,12.09.2004 13:57]
I przez te pół roku coś się zmieniło

?
tak, zmieniło, bo zdąrzyłam jeszcze przez ten czas zapomnieć... teraz jest już o wiele lepiej.