Estiej, znowu się oplułam kawą przez Ciebie

!
@ ShinigamiQUOTE(Shinigami @ 14.03.2006 20:00)
QUOTE("owczarnia")
Iiee tam, Barty Crouch pił Eliksir Wielosokowy i trzymał się na uboczu. To jedno. A drugie to to, że nikt nie powiedział iż Dumbledore czegoś nie podejrzewał wtedy. Podejrzewał, i to bardzo - dlatego właśnie pozwolił Harry'emu jednak startować w tym Turnieju. Wystawił go trochę na przynętę w tym momencie, fakt, ale tylko w ten sposób mógł dojść do tego, co się naprawdę działo. Dumbledore rozgryzł Croucha - w momencie, gdy ten zabrał Harry'ego do siebie po akcji na cmentarzu.
Fakt, że jego przyjaciel trzyma się na dystans chyba powinno być podejrzane. Rozgryzł go dopiero po roku, więc dlaczego nie mogłoby tak być ze Snapem i dopiero, gdy pojawił się przy śmierciożercach Dumbledore zrozumiał, że Snape jest po stronie Voldemorta.(Moim zdaniem to całe, Severus ... please ... Mogło oznaczać coś w stylu proszę tylko nie ty, albo niech to nie będzie prawda.) W dodatku Snape to dobry okulmenta mógł z powodzeniem udawać i ukrywać swoje myśli przez lata. Tak myślę, że Snape musiał mu sprzedać wiarygodną bajkę a okulmencja mu w tym pomogła. A narażając Pottera na niebezpieczeństwo żeby sprawdzić, co się dzieje po kazał tylko jak jest nie odpowiedzialny, ale to że nie jest takim świetnym dyrektorem można było zauważyć już w pierwszej części.
Dlaczego podejrzane? Moody znany jest ze swoich dziwactw i niechęci do ludzi, ten prawdziwy też wcale nie jest nazbyt towarzyski. Zresztą Dumbledore ma co robić, wątpię by dysponował czasem na spijanie kawek w towarzystwie przyjaciół, zwłaszcza w czasie Turnieju Trójmagicznego.
Przepraszam, jeśli zabrzmi to teraz oprsykliwie, ale na myśl o wyjaśnianiu kolejny raz co według mnie tak naprawdę oznaczało to
Severus... please... oraz dlaczego Dumbledore doprawdy nie jest tak łatwowiernym kretynem, by nie rozryźć gościa, którego ma przy sobie, przy swoim boku przez tyle lat, robi mi się troszkę niedobrze

. Po prostu zapisałam ja i zapisali inni na ten temat kilometry już stron, więc wybacz jeśli będę odrobinę niecierpliwa. W olbrzymim skrócie:
1. Severus... please... oznaczało prośbę o dotrzymanie danego słowa. Nie wiadomo, czy chodziło o faktyczne zabicie czy też o umożliwienie np odrodzenia się przez poświęcenie (tak jak Aslan) czy też może jeszcze o coś innego, jak sfingowanie własnej śmierci - jednego jestem pewna: Snape działał w pełnym porozumieniu i na prośbę Dumbledore'a. Analogiczne słowa wypowiedział dyrektor do Harry'ego podczas sceny w jaskini. I analogiczne obrzydzenie i nienawiść miał na twarzy Harry wlewając w swego profesora zielony eliksir. Rowling nie robi takich rzeczy przypadkowo. Nie wspominając już o tym, że Dumbledore udowodnił już niejednokrotnie, jak potężnym jest czarodziejem. Przypominam, że w piątym tomie Avadą rzucał w niego sam Voldemort, raz nawet w zasadzie prawie trafił - i Dumbledore nie musiał nawet machać różdżką, by odeprzeć zaklęcie, wchłonął je w siebie Fawkes. Skoro mógł wchłonąć w Ministerstwie, dlaczego nie pojawił się teraz? Dlaczego w ogóle nic absolutnie się nie wydarzyło, najmniejsza przeszkoda nie stanęła na drodze Avady Snape'a? Odpowiedź jest oczywista: bo Dumbledore na nią
czekał.
2. Snape jest mistrzem oklumencji, ok. Ale Dumbledore był/jest mistrzem legilimencji, i, w przeciwieństwie do Voldemorta, nie widuje go raz na jakiś czas przez chwilę, lecz ma go koło siebie non stop. Dodatkowo też wielokrotnie Harry wątpił w słuszność jego osądów, i zawsze jak dotąd okazywało się, że to jednak Dumbledore miał rację. Nawet w samym szóstym tomie było porównanie sytuacji kredytu zaufania dla Snape'a i kredytu zaufania dla Toma Riddle'a. Wnioski pozostawiam Tobie.
Kwestia zaś narażania Pottera na niebezpieczeństwo jest wręcz śmieszna. Ten chłopak naraża się na niebezpieczeństwo samym faktem, że żyje. Ciąży na nim przepowiednia, ciążą wybory, których dokonał. A dokonał ich sam, bez niczyjej presji.
QUOTE(Shinigami @ 14.03.2006 20:00)
QUOTE("owczarnia")
Snape zaś owszem podejrzewał Quirrella, ale przecież nie o to, że w głowie mu siedzi Voldemort. Podejrzewał, że chce ukraść Kamień, to wszystko. I kto mówi, że nie podzielił się swoimi podejrzeniami z dyrektorem? Nic o tym nie wiemy, ale nie znaczy to, że się nie podzielił.
To, czemu go nie wyrzucił albo nie sprawdził w końcu znał legimencje, ja bym niedoszłego złodzieja nie trzymała na jego miejscu.
A nie pomyślałaś, że może rozsądniej w takiej sytuacji jest obserwować rozwój wypadków? Gdyby Quirrell wyleciał, Dumbledore nigdy nie dowiedziałby się dokładnie o co mu chodziło i po co był mu potrzebny Kamień. A to było ważniejsze niż cokolwiek innego.
QUOTE(Shinigami @ 14.03.2006 20:00)
QUOTE("owczarnia")
W kwestii ostatniej zaś: nie tylko nie sądzę, żeby chodziło o zaufanie lub raczej jego brak, ale wręcz jestem pewna, że musiało chodzić o coś innego. Nie darmo Rowling kilka razy podkreślała, jak bardzo Snape'owi zależało na stanowisku nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią i jak uporczywie Dumbledore mu go odmawiał. Po czym nagle w szóstym tomie zmienił zdanie. Przypadek? Być może chodziło o klątwę, ciążącą na tym stanowisku?... A Dumbledore chciał mieć Snape'a żywego i przy sobie.
Brak chętnych? Przez te lata musiało przewinąć się mnóstwo ludzi i po prostu już nikt tej posady nie chciał, więc Dumbledore mógł nie mieć wyboru i w ostateczności wziął Snape na to stanowisko, ponieważ łatwiej mu było znaleźć kogoś na stanowisko nauczyciela eliksirów. Co do klątwy no nie wiem dlaczego miałby narażać innych ludzi na niebezpieczeństwo a Snepa nie. I wątpię żeby wszyscy nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią umierali, (gdy tak było to pewnie po szkole chodziłby legendy o tym, że nauczyciele na tym stanowisku w końcu kopią w kalendarz, już nie mówiąc o tym, że pewnie nikt nie chciałby tego uczyć), Quirrell to pewnie raczej wyjątek. Uważam, więc że nie było jakiegoś specjalnego niebezpieczeństwa a Dumbledore nie ufając do końca Snapeowi nie chciał mu dać tego stanowiska dopóki nie musiał.
Wybacz, ale to strasznie naiwny sposób myślenia. Zwłaszcza przy znajomości sposobu konstruowania akcji przez Rowling

. Nie powiedziałam też, że wszyscy nauczyciele OPCM umierali lub że było jakieś "nibezpieczeństwo", skąd bierzesz taki wniosek? Chodziło o fakt, że
żaden nauczyciel OPCM nie utrzymał się na stanowisku dłużej, niż rok. Ale Quirrel i owszem, umarł. Lockhart wylądował w domu wariatów, Umbridge omal nie zatłukły Centaury. Barty Crouch Jr. też nie żyje. Jedyną osobą, która wyszła z tego jako tako, był Lupin - ale on też już nie uczy i uczyć raczej nie będzie, bo wydało się, że jest wilkołakiem. A Dumbledore chciał, uważam - i tak właśnie wcześniej napisałam - mieć Snape'a jak najdłużej w szkole, koło siebie. Wiedząc zaś, że nastąpić ma to, co de facto się stało na końcu
Księcia Półkrwi - być może również niejako w ramach nagrody za poświęcenie - zgodził się wreszcie dać Severusowi upragnione stanowisko na ten jeden rok. To także wiele mówi o całej sytuacji, ten właśnie fakt.