czytam to, co napiał Katon i zastanawiam się, jak skomentować...
po pierwsze, nie zaprzeczysz, że to Twoje na wskroś subiektywne odczucia, prawda? bo zważ, że podobny zarzut (monotonia, jednostajność) wysuwa się też przeciw wielu zespołom nowej rewolocji rokowej; że te bandy są do siebie podobne, że nie sposób ich odrożnić. ja niektóre z nich nawet lubię, ale nigdy nie myślałam, że coś może stać na przeszkodzie, by słuchać i happysad i Franz Ferdinand.
nie wiem, dlaczegoś czepnął się Akuratów i hs'ów

którzy wcale przecież nie są królami alternatywy ani nigdy nimi nie byli. bo cała "filozofia" tej muzyki to dobra zabawa, piwo i taniec do upadłego

nie ma żadnej rewolucji i jej nie będzie, bo nie jest ona potrzebna. i tyle, nic więcej. jeśli ktoś łaknie głębszych doznań artystycznych i refleksyjnych tekstów, to niech sięgnie po abojawiem, jakiś art rock może, ale na boga, nie po ska. a to, że ktośtam uważa happysad za jedyną i słuszną alternatywę, to jeszcze nie oznacza, że tak faktycznie jest i że sami muzycy tak o sobie myślą.
Kultu i Pidżamy bym się nie czepiała z tego względu, że są to zespoły już długogrające i mają prawo się wypalić. nie da się całe życie tworzyć na równym, genialnym poziomie. Kult ma przecież wciąż całą masę naprawdę świetnych utworów, właściwie to dopiero ostatnie dwie płyty można nazwać porażkami i nudą. nawet Ostateczny krach systemu korporacji jest niezły. szkoda, że nie odeszli po tej płycie z klasą i zabijają pamięć o sobie kiepskimi projektami, ale trudno. ja mam stare płyty i ich słucham, i to jest dla mnie właśnie prawdziwy dobry Kult. życzę White Stripes i innym, żeby po 25 latach działalności artystycznej nadal tworzyli fantastyczne płyty. nie, to nie była ironia. czy im się uda? pożyjemy zobaczymy, prawda?
nie uważam Grabowskiego za boga, którego krytykować nie wolno. i nie znam nikogo, kto by tak myślał. z Pidżamy raczej wielu ortodoksyjnych punków śmieje się, że grają disco punk.
poza tym chyba zapomniałeś Katon, czym jest idea muzyki okołopunkowej. jest nią prostota, zarówno od strony wykonania jak i prostota treściowa. przecież punk nigdy nie miał aspiracji do być muzyką skomplikowaną i trudną, ci muzycy nie dążyli do tego, by ich muzyka ewoluowała. miało być prosto i z wykopem. i tak jest nadal. dzisiejszy punk w większości chce cały czas podtrzymywać proste, uliczne korzenie. może chce być też swojego rodzaju opozycją wobec artystycznych eksperymentów? wobec przerostu formy nad treścią?
jasne, że jest cała masa gównianych zespołów, ale są też dobre, choć większość z nich jest nieznana ludziom, którzy nie siedzą głębiej w tej muzyce. chociaż, dobra? zależy co kto lubi i czego oczekuje od muzyki, prawda? jednym odpowiada taka forma ekspresji artysycznej, drugim - inna. ale czy to znaczy, że Analogs są kiepskim zepsołem tylko dlatego, że ktoś kto słucha jazzu dostrzeże w nim jedynie bezideowy hałas?
w ogóle to nie lubię dyskusji muzycznych, bo w 99% polegają na powtarzaniu jaka ta i tamta muzyka jest głupia, denna i pusta.
osobiście znam osoby, które bywając w Węgorzewie, bywają też na Openerze i na Woodstocku nawet. oraz wielu innych bardziej alternatywnych festiwalach.
ja w tym roku na woodstock bym nawet chętnie pojechała. żeby zobaczyć Koniec świata.
QUOTE
jak zobaczę kolejnego punka albo metala, który będzie rozpływał się w zachwycie nad swą alternatywnością, zwyzywa Myslovitz od sprzedajnych gejów, opowie o Włochatym i powie, że nie słyszał o White Stripes i nie ma zamiaru to dam mu w ryj.
a podobno muzyka łagodzi obyczaje, taaa <: spokojnie, przecież to tylko muzyka, rozrywka. jak ludzie zaczną się jeszcze lać po mordach z jej powodu, to naprawdę przestanę wierzyć, że jest pozytywnym zjawiskiem. no ale z drugiej strony najczęściej przecież zjawiska, które z natury rzeczy mają być pozytywne prowadzą do najgorszego, na przykład religia i tak dalej...