QUOTE(Ginnusia @ 06.09.2007 21:58)
QUOTE(owczarnia @ 06.09.2007 23:41)
Ja za to rozumiem aż nadto dobrze, ale nie będę się wgłębiać może lepie

.
Jak to nie? Napisz szerzej i kompleksowo, niech ja wreszcie wiem, o co chodzi z tym Doktorem Who, proooszę.
No więc... Doktor Who jest w dużej mierze podobny do Dumbledore'a, mam na myśli samą postać. Wszechmocny i wszechpotężny, niczym sam Bóg niemal, a jednocześnie bardzo ludzki. Podatny na emocje, ekstrawagancki, szalony. I niezwykle skromny. Dobry do szpiku kości. Pięknie opisują go słowa jego ostatniej towarzyszki:
QUOTE(Martha)
I travelled across the world. From the ruins of New York, to the fusion mills of China, right across the radiation pits of Europe. And everywhere I went I saw people just like you, living as slaves! But if Martha Jones became a legend then that's wrong, because my name isn't important. There's someone else. The man who sent me out there, the man who told me to walk the Earth. And his name is The Doctor. He has saved your lives so many times and you never even knew he was there. He never stops. He never stays. He never asks to be thanked. But I've seen him, I know him... I love him... And I know what he can do.
Taki jest Doktor. Jego historia jest niezwykle smutna, bo choć może podróżować bez końca i bez granic przez czas i przestrzeń, to skazany jest na wieczną samotność. Doktor to ostatni z dumnej rasy Panów Czasu, pochodzącej z planety Gallifery, która spłonęła - wraz z mieszkańcami - podczas wielkiej Wojny Czasu. Panowie Czasu stanęli w obronie całego Wszechświata jako jego najpotężniejsi reprezentanci i zginęli, zabierając ze sobą agresorów - Daleków. Od tamtej pory Doktor jest zupełnie sam, i dlatego właśnie bardzo często zaprasza na pokład swojego statku jakiegoś towarzysza - do tej pory (mówię cały czas o nowej serii, czyli tej wyświetlanej od 2005 roku, bo generalnie serial jest na antenie od przeszło trzydziestu lat) było ich dwie: Rose i Martha. Rose stała się jednocześnie jego skrytą wielką miłością, i Doktor dotychczas nie otrząsnął się po tym, jak zostali rozdzieleni. Statek Doktora zaś to TARDIS (
Time
And
Relative
Dimension(s)
In
Space), wehikuł czasu w postaci granatowej budki policyjnej

. TARDIS-y mają specjalne urządzenie kamuflujące, które pozwala im się "wtopić w tło" w każdym miejscu, w którym wylądują. Pierwsze lądowanie Doktora na Ziemi miało miejsce w Wielkiej Brytanii latach 50-tych, więc TARDIS zamienił się w bardzo popularną w tamtych czasach budkę policyjną, po czym się... zaciął. A Doktorowi tak się to spodobało, że postanowił tego nie zmieniać. Przy czym oczywiście w środku jest o wieeele większy

(
it's bigger on the inside to jedno z flagowych powiedzonek serii, stąd uśmieszek). Sam Doktor nie jest co prawda nieśmiertelny, ale ma 12 żyć - może się 11 razy regenerować, odradzając się w nowym ciele. Stąd mogło go grać tylu aktorów, i stąd mówi się o "dziewiątym" albo "dziesiątym" Doktorze

. No i jego przygody... Bo Doktor oczywiście ma dziwną tendencję do pojawiania się tam, gdzie się coś akurat dzieje i, rzecz jasna, ratowania sytuacji w ostatniej chwili

. Szczególnie jakoś zaś upodobał sobie Ziemię i ludzi, z którymi wyraźnie czuje jakąś więź (choć teoretycznie nie sięgają mu do pięt pod żadnym względem), o czym świadczy nawet samo imię - Doktor, czyli "ten który pomaga ludziom czuć się lepiej". Ma wielu wrogów, choć jak Wszechświat długi i szeroki, wszystkie stworzenia drżą przed imieniem Doktora i dźwiękiem słowa "Gallifrey".
QUOTE(Son of Mine)
He never raised his voice. That was the worst thing -- the fury of the Time Lord -- and then we discovered why. Why this Doctor, who had fought with gods and demons, why he had run away from us and hidden... He was being kind.
Serial pełen jest oczywiście efektów specjalnych, choć ich rodzaj niejednego może zaskoczyć, tak samo jak "potwory"

. Ale nie to jest tutaj najważniejsze. Najważniejsza jest postać Doktora, który zwycięża mądrością i dobrocią. Który nigdy nie zniża się do zabijania. Który nienawidzi wojny i rozlewu krwi. Który nie pożąda sławy ani rozgłosu. Który, choć ma już 900 lat i widział absolutnie
wszystko, potrafi się cieszyć jak dziecko z najprostszych rzeczy

.
No i gra. Gra aktorska, scenariusz, dialogi - poziom absolutnie najwyższy. To właśnie to sprawia, że wszystko inne przestaje się liczyć, a człowiek siedzi na brzeżku kanapy zaciskając spocone dłonie, śmieje się w głos albo po prostu płacze krokodylimi łzami. Pamiętam, jak radziłam kumplowi żeby siadając do "Doomsday" (ostatni odcinek 2 serii) zaopatrzył się w chusteczki. Wyśmiał mnie, a później musiał smarkać w rękaw

.