Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Geje I Lesbijki A Tolerancja
Magiczne Forum > Talk Show > Talk Show
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11
PrZeMeK Z.
No właśnie. Dlatego to słynne powiedzenie mnie czasem irytuje.

QUOTE
Przemku, moim zdaniem nie wynika, bo manipulowanie przy ludzkiej seksualności jest cholernie ryzykowne. Po takich "kuracjach", "terapiach" i innym leczeniu ludzie są najczęściej aseksualni, bo nie da się "nauczyć" orientacji. Na dłuższą metę to nie działa, można co najwyżej wytłumić pociąg do tej samej płci, a i to na jakiś czas, krótszy lub dłuższy.
Poza tym postaw się w sytuacji takiej, że homoseksualizm jest normą społeczną,a ty odczuwasz lekki pociąg do osób płci przeciwnej, na tyle lekki, że nie przeszkadza Ci w funkcjonowaniu w społeczeństwie (czyli mniej więcej to, co jest w okolicach 5-6 w użytej przez Ciebie skali). Naprawdę odczuwałbyś potrzebę leczenia się z czegoś, co daje o sobie delikatnie znać raz na jakiś czas, na tyle rzadko, byś ledwo zwrócił na to uwagę?

Pewnie nie. Ale mniejsza o cyferki. Na pewno jest jakiś odsetek ludzi, u których ów lekki pociąg do płci przeciwnej jest na tyle silny/częsty, że chcą się go pozbyć. I tylko tym uzasadniam konieczność istnienia ośrodków leczenia skłonności homoseksualnych.
Manipulowanie przy ludzkiej psychice jest z założenia ryzykowne, a jednak uprawia się to od dziesięcioleci.
Katon
Mnie mało interesuje leczenie kogokolwiek, ja jestem tylko przeciwnkiem zmieniania pewnych zasad, które pozwalają cywilizacji trwać. Jednostka homoseksualna powinna mieć równe prawa, ale jako jednostka właśnie. Natomiast sam homoseksualizm nie może otrzymać wszystkich przywilejów jakie otrzymuje rodzina. Bo to są przywileje. Prawa są równe. Tyle, że rodzina heteroseksualna jest jak narazie jedynym sprawnie funkcjonującym od wieków sposóbem na rozmnażanie się ludzi i związane z tym przywileje z natury rzeczy nie mogą stać się udziałem związkó homoseksualnych. Nie może się też stać ich udziałem przejęcie nazwy 'małżeństwo', bo to słowo po prostu znaczy to co znaczy. To trochę tak, jakby kobiety bardzo chciały móc nazywać relacje między sobą 'męską przyjaźnią', chociaż to może nie najlepsza analogia.
Cailith
QUOTE(Katon @ 19.06.2008 12:52)
Mnie mało interesuje leczenie kogokolwiek, ja jestem tylko przeciwnkiem zmieniania pewnych zasad, które pozwalają cywilizacji trwać. Jednostka homoseksualna powinna mieć równe prawa, ale jako jednostka właśnie. Natomiast sam homoseksualizm nie może otrzymać wszystkich przywilejów jakie otrzymuje rodzina. Bo to są przywileje. Prawa są równe. Tyle, że rodzina heteroseksualna jest jak narazie jedynym sprawnie funkcjonującym od wieków sposóbem na rozmnażanie się ludzi i związane z tym przywileje z natury rzeczy nie mogą stać się udziałem związkó homoseksualnych. Nie może się też stać ich udziałem przejęcie nazwy 'małżeństwo', bo to słowo po prostu znaczy to co znaczy. To trochę tak, jakby kobiety bardzo chciały móc nazywać relacje między sobą 'męską przyjaźnią', chociaż to może nie najlepsza analogia.
*



OK, w porządku, jak najbardziej rozumiem i szanuję Twoje podejście do kwestii małżeństwa. Ja i ogromna większość moich homoznajomych absolutnie nie chce wstępować w związek, który zwałby się małżeńskim przez analogię do małżeństwa hetero. Chciałabym natomiast móc zawrzeć związek PARTNERSKI, z prawem do dziedziczenia, wspólnego rozliczania się itp. Adopcja jest kwestią odrębną, bo tak naprawdę kompletnie nieistotną - jak zechcę, dziecko mieć będę i nikt mi tego nie może zabronić, podobnie jak np. mojemu kuzynowi - w moim wypadku wystarczy dawca spermy, w jego - zastępcza matka. Co innego, jeśli rozmawiamy o prawie do adopcji biologicznego dziecka partnera - to po prostu wiele spraw by ułatwiło. Jestem dzieckiem utylitaryzmu, zależy mi tylko i wyłącznie na rozwiązaniach prawnych, które mogą mi ułatwić życie, tak po prostu i po ludzku.
Prawa niestety nie są równe - bo ja nie będę mogła dziedziczyć po mojej partnerce wspólnego dorobku; pierwszeństwo ma jej rodzina biologiczna, i nieważne, czy np. wyrzucili ją z domu, czy nie. To nie są równe prawa i nie przekonasz mnie, że jest inaczej.
Mówisz o równych prawach jednostki homoseksualnej, ale weź pod uwagę fakt, że większość tych jednostek pozostaje w związkach. I nie uogólniaj zgodnie ze stereotypem, że te związki to tak maksymalnie rok trwają, bo to bzdura. Ja nie mówię, że wszystkie są trwałe, ja mówię, że całkiem sporo jest. I nie wolno dyskryminować długotrwałych związków tylko dlatego, że nie są to związki heteroseksualne.
owczarnia
QUOTE(Katon @ 19.06.2008 09:10)
Ale to nie jest normalne u większości heteroseksualnych mężczyzn, którzy znajdują się między zerem a jedynką, a jak osiągają dwójkę to juz hardkor.
*


Sęk w tym, drogi Katonie, że ta większość mężczyzn wcale nie znajduje się między zerem a jedynką smile.gif.

Pogrzebałam trochę we łbie, i mi się przypomniało, skąd znam tę skalę dziesięciocyfrową i kto robił te badania. Kinsey. Alfred Kinsey. Słynny raport Kinseya, to było to o co mi chodziło. Że przytoczę już teraz dokładnie (z Wikipedii, ale z tego co widzę, jest to zgodne z tym, co mi wiadomo), bo pokićkałam trochę z tą numeracją, skala miała osiem stopni, a nie dziesięć:

Orientacja seksualna

Największe kontrowersje wywołały doniesienia Raportów Kinseya na temat homoseksualizmu, potwierdzające teorię, że około 10% mężczyzn to geje. W rzeczywistości badacz unikał określeń homo-, bi- i heteroseksualista, wprowadzając 8 stopniową skalę i twierdząc, że tak rozumiana seksualność może się zmieniać w ciągu życia, oraz że należy ją rozumieć nie tylko na poziomie fizycznym, ale również psychicznym (popęd, fantazje seksualne, itp.).

Zamiast zazwyczaj stosowanej trzystopniowej skali (homoseksualista, biseksualista lub heteroseksualista) Kinsey stosował ośmiostopniową. 0 oznaczało osobę wyłącznie heteroseksualną, 1 - niemal wyłącznie, 2 głównie heteroseksualną, ale w stopniu większym niż incydentalny homoseksualną, 3 - osobę w równym stopniu hetero- i homoseksualną; i tak dalej aż do liczby 6, oznaczającej osobę wyłącznie homoseksualną. Dodatkowa, ósma kategoria X oznaczała ludzi w ogóle nie zainteresowanych jakąkolwiek formą seksu.

Wedle badań Kinseya, 46% mężczyzn "reagowało" na osoby obu płci w swym dorosłym życiu, a 37% miało przynajmniej jedno doświadczenie homoseksualne. 11,6% białych mężczyzn w wieku 20-35 lat zostało sklasyfikowanych jako 3. 10% amerykańskich mężczyzn było "mniej lub bardziej homoseksualnymi (5 i 6 w skali Kinseya) przez przynajmniej trzy lata między 16 a 55 rokiem życia".

7% niezamężnych kobiet w wieku 20-35 lat i 4% rozwiedzionych kobiet (w tym samym wieku) zostało sklasyfikowanych jako 3. Wedle raportu, 2-6% kobiet okazało się "mniej lub bardziej homoseksualnymi", a 1-3% wyłącznie homoseksualnymi.


Neonai
QUOTE(Cailith @ 19.06.2008 12:27)
Adopcja jest kwestią odrębną, bo tak naprawdę kompletnie nieistotną - jak zechcę, dziecko mieć będę i nikt mi tego nie może zabronić, podobnie jak np. mojemu kuzynowi - w moim wypadku wystarczy dawca spermy, w jego - zastępcza matka.
*


jestem tolerancyjna wobec homoseksualistów, nie przeszkadza mi zawieranie przez nich jakichkolwiek formalnych związków, ale...mówię nie tworzeniu przez nich rodzin, posiadaniu dzieci. społeczeństwo po prostu nie jest gotowe na coś takiego, i to dziecko z góry skazane będzie na problemy. z rówieśnikami, w szkole, na podwórku. od samego początku będzie inne, bo będzie miało dwie mamusie czy dwóch tatusiów. od razu mówię - nie przyjmuję argumentu, że mnóstwo dzieci w domu dziecka i że lepiej mieć dwie mamusie niż żadnej. nie. to delikatna kwestia i trudno ją rozstrzygnąć, no ale wystarczy chwilę pomyśleć żeby wiedzieć, że to dziecko będzie szykanowane. nie idzie tutaj ani o wprowadzenie dziecka do rodziny, ani o umiejętności wychowawcze. chodzi o to, co będzie napływać z zewnątrz i jest nieuniknione.
Cailith
QUOTE
mówię nie tworzeniu przez nich rodzin, posiadaniu dzieci



Nai, możesz mówić nie, ale to się już dzieje, i to od dawna, w Polsce również, acz nie jest (w Polsce) regulowane prawnie.
Zresztą - to tak do tych szykan - każde choć odrobinę odstające od innych dziecko jest szykanowane, nie czarujmy się. Tak naprawdę dzieci wzorce zachowania wobec różniących się od siebie przejmują od rodziców, a nie po prostu tak mają. Socjalizacja odgrywa bardzo dużą rolę w kształtowaniu postaw społecznych - a nie da się socjalizować "tolerancyjnie", jeśli samemu nie jest się tolerancyjnym.

edit:
A czymże jest związek homoseksualny, trwający lat X, jeśli nie rodziną? Czy warunkiem zaistnienia rodziny jest dziecko/dzieci?
Neonai
Zalezy co nazywać tolerancją, bo ja się mogę zgadzać na adopcję tych dzieci i być tolerancyjna i nie zgadzać się i też być. mówię ciche nie, nie mam zamiaru nikomu tych dzieci zabierać. doskonale wiem, że dzieci "tak po prostu nie mają", a oprócz rodziców przejmują zachowania też od innych dzieci. wizja w pełni tolerancyjnego środowiska jest raczej utopijna, a już na pewno w pełni tolerancyjna wobec homoseksualistów. dlatego uważam że o ile dorośli są krzywdzeni przez otoczenie ze względu na swoją orientację (tak nie musi być oczywiście), tak mówię nie narażaniu na to dzieci, których posiadanie jest już świadomym wyborem.

edit : nie czepiajmy się słówek. pisząc rodzina miałam na myśli partnerzy+dziecko, ale zawsze możemy się umówić inaczej.
owczarnia
Prawda jest taka, że jeszcze kilkanaście lat temu dziecko z tak zwanej rozbitej rodziny, czyli rodziny, w której rodzice się rozwiedli, stanowiło przedmiot zainteresowania rówieśników, nierzadko cel niewybrednych żartów. Podobnie dzieci samotnie wychowujących je matek, jakże uroczo określane mianem bękartów. Dziś absolutnie nikogo to już nie dziwi, chyba nawet w małych wsiach. Nikt nawet głowy nie obróci, nie poświęci takiej sytuacji ani pięciu minut uwagi. No bo co to za dziwo? U Kuby w klasie co drugie dziecko ma albo jednego rodzica, albo się tatuś z mamusią właśnie rozwodzą, albo będą rozwodzić niedługo.

Reasumując: psy mogą sobie szczekać ile wlezie, a karawana i tak idzie dalej. Pewnych zmian społecznych nic nie zatrzyma, a ludzie się przyzwyczają. I dobrze. W Polsce to wciąż jeszcze kuriozum, homoseksualna para wychowująca dziecko, w Stanach, Europie Zachodniej czy Wielkiej Brytanii taka sytuacja wywołuje co najwyżej lekki uśmiech pod nosem, a i to już coraz rzadziej. Nie wszędzie jest to prawnie uregulowane, ale niemal wszędzie praktykowane. I prędzej czy później uregulowane zostanie, niektóre kraje będą na stanowcze nie, ale większość dopuści. A i te najbardziej oporne z czasem zmiękną. Kwestia czasu.
Neonai
a samo dziecko? ja jestem ciekawa co o tym myśli dorosła już osoba wychowana w takiej rodzinie. chętnie bym się dowiedziała.
owczarnia
A samo dziecko będzie przyjmować to jako coś naturalnego, po prostu smile.gif. Obejrzyj sobie "Fatalny skok" z Valem Kilmerem, tam główny bohater zaprzyjaźnia się z chłopcem, który ma dwie mamusie. Tatuś oczywiście również istnieje, nawet nie anonimowy, mamusia zdaje się od niego odeszła do tej drugiej mamusi jak chłopczyk był malutki. Tu sytuacja jest niesympatyczna o tyle, że tatuś z mamusią są na noże i dziecko na tym cierpi, ale przedstawione jest to od strony typowego konfliktu skłóconych rodziców, kwestia dwóch mamuś traktowana jest bardzo normalnie, naturalnie wręcz. Sama obecność takiego tematu w komercyjnym amerykańskim kinie akcji skądindąd, i to bynajmniej nie w aspekcie komediowym, już o czym świadczy, wydaje mi się.

W ogóle, ta kwestia coraz częściej podejmowana jest w aspekcie typowo obyczajowym. Nasz ulubiony serial pt. "Pod jednym dachem", hiszpański, bardzo fajny zresztą, opowiada o pewnej kamienicy i perypetiach jej mieszkańców. Jedno z mieszkań, a tym samym jeden z wątków, zajmuje para gejów. Przeżywają wzloty i upadki, ostatecznie jednak się rozstają. Jeden z nich się wyprowadza, do tego drugiego przyjeżdża (i zostaje) jego najlepsza przyjaciółka, lesbijka. Po pewnym czasie dziewczyna wyznaje, że marzy o dziecku, a on jest najbardziej przyzwoitym facetem, jakiego zna. No i mają to dziecko smile.gif. Z probówki, po długich perypetiach, ale mają. W międzyczasie ona poznaje kobietę, w której się zakochuje, przeprowadza się do niej, do niego wraca jego były. I tym sposobem dzieciątko ma dwie mamusie i dwóch tatusiów, w dodatku same plusy, bo nikt się nie żre, tylko wszyscy je kochają. I żeby było już zupełnie zabawnie, to akurat właśnie ci geje są chyba najsympatyczniejszymi, najnormalniejszymi (sic!) mieszkańcami kamienicy. Pozostałe rodziny, w pełni heteroseksualne, wymyślają takie cuda i uprawiają takie roszady, że można paść. Muszę przyznać, że aż przyjemnie jest popatrzeć na coś, w czym obecność gejów nie jest ani żadną egzotyką, ani na siłę wciskaną "poprawnością polityczną", ale czymś normalnym i najzupełniej naturalnym właśnie.
PrZeMeK Z.
Z tym, że to tylko serial. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

QUOTE
Prawda jest taka, że jeszcze kilkanaście lat temu dziecko z tak zwanej rozbitej rodziny, czyli rodziny, w której rodzice się rozwiedli, stanowiło przedmiot zainteresowania rówieśników, nierzadko cel niewybrednych żartów. Podobnie dzieci samotnie wychowujących je matek, jakże uroczo określane mianem bękartów. Dziś absolutnie nikogo to już nie dziwi, chyba nawet w małych wsiach. Nikt nawet głowy nie obróci, nie poświęci takiej sytuacji ani pięciu minut uwagi. No bo co to za dziwo? U Kuby w klasie co drugie dziecko ma albo jednego rodzica, albo się tatuś z mamusią właśnie rozwodzą, albo będą rozwodzić niedługo.

Bardzo negatywny przykład, mogłaś znaleźć lepszy smile.gif Ze wzrastającej liczby rozwodów (i akceptacji tychże) raczej nic dobrego nie wynika.

QUOTE
Reasumując: psy mogą sobie szczekać ile wlezie, a karawana i tak idzie dalej. Pewnych zmian społecznych nic nie zatrzyma, a ludzie się przyzwyczają. I dobrze. W Polsce to wciąż jeszcze kuriozum, homoseksualna para wychowująca dziecko, w Stanach, Europie Zachodniej czy Wielkiej Brytanii taka sytuacja wywołuje co najwyżej lekki uśmiech pod nosem, a i to już coraz rzadziej. Nie wszędzie jest to prawnie uregulowane, ale niemal wszędzie praktykowane. I prędzej czy później uregulowane zostanie, niektóre kraje będą na stanowcze nie, ale większość dopuści. A i te najbardziej oporne z czasem zmiękną. Kwestia czasu.

Zgadzam się. Tego nie można zatrzymać.
Nie ma co ukrywać, że boję się radykalnych zmian - a to będzie zmiana, która przewróci do góry nogami wszystko, od sztuki po język. Na pewno pozytywną rzeczą jest to, że homoseksualiści będą mogli żyć swobodnie i normalnie. Ale i tak się boję tej zmiany.
owczarnia
Pewnie, że to tylko serial. Ale jako się rzekło, chodzi o sam fakt obecności. Obecności naturalnej, sympatycznej, nie w charakterze sensacji. To świadczy o tym, jak normalna staje się taka sytuacja.

Przykład z rozwodami bardzo dobry, bo tu nie chodzi o to co z czego wynika. Chodzi o stosunek ludzi do "nowości". Ponadto bardzo przepraszam, ale co złego jest w niezamężnych mamusiach, innymi słowy "pannach z dzieckiem"? Ten przykład też się znajduje w cytowanym przez Ciebie fragmencie smile.gif.
PrZeMeK Z.
Nic złego, dlatego też pisałem tylko o rozwodach. No, może tylko to, że dziecko wolałoby pewnie mieć dwoje rodziców wink2.gif
Katon
Panna z dzieckiem zawsze jest wynikiem jakichś ikoliczności życiowych. Ale jeśli jest świadomą decyzją, wyborem, pomysłem na życie to moim skromnym zdaniem jest to lekka patologia.
owczarnia
A rozwód nie jest wynikiem okoliczności życiowych?... Że niby ludzie o niczym innym nie marzą?...

Pomysł na życie w postaci panny z dzieckiem to już chyba dyskusja na osobny temat... Na pewno należy rozgraniczyć sytuacje, w której staje się to wyborem niejako po fakcie - kobieta na tyle mocno ma uraz do mężczyzn, że nie chce się z żadnym wiązać, na przykład - i sytuacje, kiedy jest to świadomie, zawczasu podejmowana decyzja. Co kieruje taką kobietą (obojętne jakiej orientacji)? Egoizm? Być może. Ale czy tylko? Jeśli nie jest w stanie znaleźć sobie - obojętnie z jakiego powodu - partnera, czy ma się wyrzec macierzyństwa? Lub też, czy jej winą jest, że świat jest okrutny, a faceci nieodpowiedzialni? A może pójdźmy dalej? Czy Agata Mróz postąpiła egoistycznie, nieodpowiedzialnie, zachodząc w ciążę pomimo choroby i wyraźnego zagrożenia życia? Świadomie i z premedytacją naraziła swoje dziecko na zostanie sierotą niemal od razu po urodzeniu. Według jednych "poświęciła życie dla swojego dzieciątka" (padają propozycje beatyfikacji nawet), według innych wykazała się skrajną niedojrzałością. Nie mnie oceniać. Ale sytuacja - według mnie - z całą pewnością nie należy do łatwych w interpretacji.
Katon
Ale ja ani nie mówię, że należy, ani nie twierdzę, że samotnym matkom należy odbierać dzieci czy w ogóle jakoś się wtrącać. Bronię tylko stanowiska, że związek mama+tata+dzieci jest społeczną i przyrodniczą normą, a inne warianty to wyjątki bądź dewiacje (w tym nieinwazyjnym znaczeniu tego słowa - powiedzmy może 'odmienności').
owczarnia
Ale ja nie mówię, że Ty mówisz albo twierdzisz wink2.gif. Tak sobie dywaguję luźno.
Katon
Gorąco polecam dzisiejszą Rzepę z artykułem o homseksualnych korzeniach nazizmu - pouczające =)
Eva
Ja czytalam kiedys ksiazke 'Okultystyczne zrodla nazizmu', tez bardzo ciekawe czarodziej.gif
owczarnia
QUOTE(Katon @ 21.06.2008 15:12)
Gorąco polecam dzisiejszą Rzepę z artykułem o homseksualnych korzeniach nazizmu - pouczające =)
*


O tym mówisz?
Katon
Mhm. Oczywiście w celach prowokacyjnych dokonałem łopatologizacji tezy, ale generalnie bardzo ciekawy artykuł.
Hagrid
Nie jestem specjalnie zdzwiony tym, że pary homoseksualne domagaja się równego traktowania. Niestety domagajasie przywilejów które są z zasady przypisane do zwiazków heteroseksualnych i żadnych innych. Jedynym racjonalnym wyjściem jest likwidacja instytucji małzeństwa, wtedy nikt nie będzie w gorszej sytuacji.
Co do związków partnerskich to nie widze powodu by faworyzować zwiazek dwóch osób ej samej płci a pozostawic poza tym rozwiązaniem np zwiazki bigamiczne, poliandryczne, zwiążek 7 kobiet z 9 mężczyn tworzących komunę seksualną itp itd etc, kazda taka grupa mogłaby się słusznie domagać rejestracji związku partnerskiego.
To dokładnie ta sama sytuacja jak z eutanzją, teorytycznie ma dotyczyć sarszych nieuleczalnie chorych ludzi, którzy w zasadzie nie mają kontakktu ze światem, wielu takich przykład podaje. A dlaczego akuart starszych a nie dzieci i ludzi w każdym możliwym wieku? A czemu nieuleczalnie chorych akurat? a czemu nie ludzi którzy cierpią "psychicznie"?
Katon
O, już od dawna uważam, że małżeństwo powinno powrócić do form czysto religijnych albo jakichkolwiek innych, bez państwowego modelu. Nikt nie będzie czuł się skrzywdzony. A umowę cywilnoprawną zawsze można zawrzeć sobie dodatkowo. Jak wolność to wolność.
Kolis
No to tak:
Ja uważam się za osobę, która toleruje w pewnym stopniu gejów i lesbijki.
Ale jednak nie mam pojęcia jaka by była moja reakcja, gdybym była świadkiem takiego związku.
Przypuszczam, że na początku bym się zgorszyła, a potem... sądzę iż bym nie zwracała na to mojej ''krytykującej uwagi''.
Jednakże jest oczywiście wielkie ALE.
Mimo, że zdołałabym ich tolerować, w życiu nie wyobrażam sobie by taka para miała zaadoptować dziecko dry.gif
Nie miałoby ono życia w społeczeństwie.
Byłoby poniżane i wyśmiewane. Jestem stanowczo na nie adpocji.
A reszta, to róbta co chceta tongue.gif
owczarnia
Dziękujemy Ci za Twe głębokie przemyślenia, z których sama mądrość płynie.
kObra.
Wyczułam sarkazm. (btw, mój narzeczony też jest "owca" :>)

Dla i gej i lesbijka to człek. Bez względu kogo kocha. Mam zupełnie inne kryterium oceny człowieka, niż to, czy kocha kogoś z jajami między nogami jak on.
Katon
No czyli wygadujemy truizmy czyli po co odkopywać ten wątek?
kObra.
Hm, czyli jeżeli temat umarł śmiercią naturalną, nie można w nim już pisać?
Katon
No można. Ale po co pisać, że geje to też ludzie. Maciej Giertych uważa dokładnie tak samo.
kObra.
Ale ja nie Giertych, tylko Anna Maria F.
Ischian
Przepraszam, że się wtrącam pomiędzy wódkę a zakąskę ale... nijaki Alfred Kinsey i jego słynny raport Kinseya, to stek bzdur - najczęściej. Zaś wikipedia ma mnóstwo błędów. Uf... poważna dyskusja tylko złe odnośniki. Facet był porypany i to nawet bardziej niż lato z radiem. To kogo badał i jakie to były okazy to szkada gadać. Nie dosyć, że jego teorie są nic nie warte to jeszcze do dzisiaj wielu ludzi daje sięnabrać na te bzdury włączając w to urzędników w naszym kraju,lekarzy i psychologów. Matko kochana strach się bać.
Katon
Elo, jesteś w naszej drużynie =D

A tak poważnie to oczywiście masz w 100% rację. Sprawa znana powszechnie.
owczarnia
Hm. A opierasz swoje zdanie na?...

Nie jestem żadnym autorytetem w tej dziedzinie, ale wszystko, co na ten temat znalazłam (nie, nie tylko na Wikipedii), mówi jasno, iż jego raport to był przełom i początek. Chcesz z tym polemizować, bardzo proszę, ale może zacytujesz jakieś źródła, powołasz się na coś? Rzucisz jakimś argumentem?...

Edit, żeby ze swojej strony również nie być gołosłownym: Co o raporcie Kinseya myśli prof. Lew Starowicz oraz "Kinsey i przełom w postrzeganiu seksualności", autorstwa doktora Wiesława Jaszczyńskiego

Że pozwolę sobie zacytować dwa krótkie fragmenty dotyczące niejako meritum zarzutów:

QUOTE(prof. Lew Starowicz)
O co go zaatakowano?

O to, że jego badania są niewiarygodne, bo pytał głównie dewiantów. Że zwrócił się m.in. do gejów i pedofilów i stąd w wynikach pojawiły się te nienormalne zachowania. Zarzucano, że nie zna się na seksie, bo nie jest lekarzem, tylko zoologiem, i że powinien dalej zajmować się osami galasówkami, a nie ludźmi. Wytaczano też argumenty, że sam jest dewiantem i mającym homoseksualne ciągoty erotomanem. Zaatakowali go też naukowcy. Twierdzili, że próba Kinseya jest niereprezentatywna, bo nie uwzględnia właściwych proporcji pomiędzy wiekiem, wykształceniem i miejscem zamieszkania ankietowanych. Odebrano mu fundusze na badania.

Czy w tych zarzutach była jakaś część prawdy?

Nie sądzę. Łatwo - zwłaszcza dziś - powiedzieć, że próba powinna być reprezentatywna, ale wtedy było to niewykonalne, zwłaszcza przy tak masowych badaniach. Kinsey opierał się na wolontariuszach poszukujących chętnych, którzy chcieli udzielić odpowiedzi na pytania. Prawdopodobnie wśród tysięcy przebadanych mężczyzn rzeczywiście trafiło się kilku pedofilów, ale to nie podważa wiarygodności danych. A późniejsze badania potwierdziły uzyskane przez niego wskaźniki.

QUOTE(Wiesław Jaszczyński)
Od tego dzieła zaczęła się rewolucja seksualna, która jest nie na rękę Kościołowi. Notabene do dziś  istnieje stowarzyszenie utrzymujące, że ziemia jest płaska!

Fundamentalne to dzieło zmieniło podejście do seksualności człowieka i spowodowało rewolucję seksualną na świecie. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by je w całości przeczytał. Wielu dziennikarzy powołuje się na tę pracę nie znając jej, a cytując je tylko z błędami z drugiej ręki. U mnie w pokoju stoi na półce...

Jako przykład podam, że jedna ze znanych naszych dziennikarek napisała skądinąd bardzo wartościową książkę dla rodziców i młodzieży: "Wychowanie seksualne dla klasy wyższej, średniej i niższej", a na jej końcu wspomniała dwa razy amerykański „Raport Kinsey'a". Zdziwiły mnie trochę u autorki przymiotniki dotyczące tego Raportu — "nie zawsze wiarygodny" i "trochę kulawy", z których wnioskuję, że Autorka nie widziała tego dzieła na własne oczy a jedynie powtórzyła opinie wychodzące zresztą z kręgów kościelnych. Było to w swoim czasie dzieło w tym temacie (jak by powiedział były nasz prezydent) na miarę Galileusza i Kopernika, którym też teraz można zarzucić, że nie odpowiadają naszym czasom. Właśnie od Kinsey'a zaczęła się normalność patrzenia na seksualizm człowieka.
Ischian
No tak - po częsci sama sobie odpowiedziałaś na pytanie - to raz. Co do Starowicza to teżsobie odpowiedziałaś to dwa - pomiedzy - wydaje mi się, może, czyżby oraz innymi przypuszczaniami są jeszcze fakty na które nasz rodzimy pan profesor nie pofatygował się żeby im poświęcić uwagę w postaci matymatycznego zaszereegowania jako reprezentatywnej próbki tegi i owego delikwenta. No coż rzeczywiście to byli wolontariusze, rzeczywiście troche ich przebadał a to, że nie miał wykształcenia i walił po środowiskach przestępchych, oraz jakieś grupie mało ciekawych obywateli to szczegół. To co się komuś wydaje, że ... to nie znaczy że jest.
Gwoli ciekawostki naszemu "naukowcowi" się wydawało iż - nie pamiętam czyj to był pies - pożada go, w snach tegoż pana ra... nie nie napiszę tego tutaj... po prostu są pewne rzeczy o których się na takim forum mówić nie powinno.
Poczytaj trochę i problemie dzieci bitych przez rodziców i problemie izolowania zagrożenia jakie stanowi tenże rodzić. Nasz pan Kinsley i na ten temat miał teorie i jak zwykle do d...py!
Katon
Będzie hardkor i jak miło, że wreszcie mogę zasiąść spokojnie na ławce rezerwowych... Nie pamiętam Cię, ale miło, że wróciłeś.
Ischian
Bo ogólnie należę do tej grupy, która się mało udzielała i ze względy na wiek - studia minęły już jakiś czas temu - nie mam zwyczaju walić posty w stylu - gratulacje, ha ha hi hi oraz oj dana.
A wracając do tematu to niedobrze jak ktoś się uprze i niech mnie wszyscy diabli jeśli tego nie udowodnię. No nie - moja żona miała na przykład pracę dyplomową która nie potwierdziła odkrycia jej mentora pomimi iż ten wcześniej opublikował swoje odkrycie w zeszytach naukowych - w co najmniej dwóch jezykach, zapisał patent na konto instytutu i sraty taty i takie tam. No nie - nie zawsze czarne jest takie oczywiste jak negatyw. Się czasem trzeba wziąść i puknąć w głowę.
A ogólnie polecam zdrowy rozsądek.
owczarnia
QUOTE(Ischian @ 14.12.2008 23:38)
No tak - po częsci sama sobie odpowiedziałaś na pytanie - to raz. Co do Starowicza to teżsobie odpowiedziałaś to dwa - pomiedzy - wydaje mi się, może, czyżby oraz innymi przypuszczaniami są jeszcze fakty na które nasz rodzimy pan profesor nie pofatygował się żeby im poświęcić uwagę w postaci matymatycznego zaszereegowania jako reprezentatywnej próbki tegi i owego delikwenta. No coż rzeczywiście to byli wolontariusze, rzeczywiście troche ich przebadał a to, że nie miał wykształcenia i walił po środowiskach przestępchych, oraz jakieś grupie mało ciekawych obywateli to szczegół. To co się komuś wydaje, że ... to nie znaczy że jest.
Gwoli ciekawostki naszemu "naukowcowi" się wydawało iż - nie pamiętam czyj to był pies - pożada go, w snach tegoż pana ra... nie nie napiszę tego tutaj... po prostu są pewne rzeczy o których się na takim forum mówić nie powinno.
Poczytaj trochę i problemie dzieci bitych przez rodziców i problemie izolowania zagrożenia jakie stanowi tenże rodzić. Nasz pan Kinsley i na ten temat miał teorie i jak zwykle do d...py!
*


Mhm. To ja może po raz kolejny poproszę jednak o jakieś konkrety. Ponieważ odnoszę dziwne wrażenie, graniczące z pewnością, że Twoje posty są cokolwiek... jakby tu grzecznie?... Bełkotliwe. O. To chyba będzie bezpieczne sformułowanie. Póki co, dowiedziałam się, że: Kinsey to popapraniec i zbok, ludzie którzy wypowiadają się pozytywnie na temat jego badań do debile, a ja nie mam pojęcia o czym w ogóle mówię. No więc informuję Cię niezwykle uprzejmie, że mam pojęcie smile.gif. Ponadto, zarówno profesor Lew-Starowicz, jak i doktor Jaszczyński ewidentnie raport Kinseya czytali. Stwierdzenie to opieram na lekturze ich wypowiedzi (przypominając niniejszym, że były one jakby nieco dłuższe i bardziej szczegółowe, niż przytoczone w cytatach fragmenty), a na czym Ty opierasz swoje? Bo niestety ani argumentów, ani źródeł, ani w ogóle niczego się od Ciebie nie doczekałam...

Edit: ponieważ - jak nietrudno chyba zgadnąć - nie pofatygowałeś się pod linki, dokleję jeszcze jeden drobiażdżek w ramach cytatu

QUOTE(dr. Jaszczyński)
Film o seksualnych zachowaniach budzi kontrowersje
W Stanach Zjednoczonych wszedł na ekrany kin film „Kinsey" o słynnym badaczu zachowań seksualnych z lat 40 -tych i 50-tych ubiegłego stulecia, Alfredzie Kinsey'u. Rolę tytułową gra znany aktor Liam Neeson. Film wywołał protesty zachowawczo nastawionych Amerykanów. Konserwatywni chrześcijanie i działacze na rzecz rodziny zarzucają twórcom filmu, że pokazują Kinsey'a jako poważnego uczonego, który przyczynił się do poszerzenia wiedzy o ludzkiej seksualności. Tymczasem, jak twierdzą zwolennicy tradycyjnych wartości, Alfred Kinsey był zwykłym maniakiem seksualnym, który po kryjomu studiował pornografię, praktykował sadomasochizm, obracał się w środowisku pedofilów i kreował teorie o wczesnym pobudzeniu płciowym u dzieci. Krytycy Kinsey'a uważają, że zamiast oświecić społeczeństwo, ten badacz zachowań seksualnych okaleczył je psychicznie; doprowadził do rozwoju pornografii, ruchu homoseksualistów, swobody seksualnej i wzrostu zachorowań na choroby weneryczne. (IAR, NN/24 listopada 2004)

Co za idiotyzm! Tylko katolicy mogli coś takiego wymyślić. Kinsey nie działał sam. To był ogromny zespół ludzi całego instytutu badań zachowań seksualnych — Institute for Sex Research. Zespół badawczy liczył 13 osób. Tyle osób jest podanych jako autorzy Raportu z badań + pięciu konsultantów. Kinsey był tylko kierownikiem zespołu. „Raport" ukończony w 1948 r. to dwa opasłe tomy, razem 1600 stron. Są one owocem 33-letniej pracy badawczej wyżej wspomnianego zespołu naukowców. Kupiłem oba tomy w Londynie w 1962 r., będąc tam na studiach podyplomowych z higieny i medycyny tropikalnej.
Ischian
Nie podam Ci odnośnika do artukułu który kiedyś czytałem, ani tego ani innego bo zwyczajnie już trochę wody upłynęło a mnie się nie chce tego szukać i z językiem na brodzie uprzejmie Cię informawać.
Obrażanie mnie też Ci wiele nie pomoże bo dyskusja jest na poziomie walki o pietruszkę - jakie ma znaczenie to czy ja Cię przekonam czy Ty mnie. Zresztą - szkoda gadać. Masz ju zswoje zdanie - trzymasz się go a ja swoje. I gut i niech tak zostanie. Osiągnąłem swój cel. To czego pragnałem się dowiedzieć się dowiedziałem - może być.

Nie jestem zwolennikiem cytatów. T tyle na temat mojgo psyche a zrób sobie co z tym chcesz.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że z mojego punktu widzenia powinnaś potrenować analizę.
Ach i jeszcze jedno - skoro posługujesz się jego skalą i rozmawiamy na taki temat, delikatnie zachaczając o szczegóły to wychodzi mi, że zdaje sobię sprawę twoim pojęciu - jakimś. Ty sama oceń jakie masz pojęcie. Moje jest pewnie o niebo mniejsze niż twoje a już na pewno ego.
Życzę dalszej miłej walki w stylu hiszpańskim - oby cel nie był marzeniem.
owczarnia
Hm. Dość oryginalny sposób prowadzenia dyskusji... Wpadasz tu, walisz z grubej rury (bo to Ty zacząłeś od obrażania wszystkich jak leci), po czym komunikujesz, że z takimi jak ja to Ci się nie chce dyskutować, a argumenty wszelkie masz w nosie. W moim słowniku zjawisko takie nosi nazwę trollingu, wybacz.

W temacie: owszem, mam pojęcie, i - wyobraź sobie - najprawdopodobniej wiem nawet o jakim artykule mówisz. Sądziłam, że jest szansa na ciekawą polemikę, doczekałam się kilku szczeknięć i nieudanej próby pogryzienia po kostkach. Szkoda sad.gif.
Hagrid
Już z tych kilku informacji jakie pojawiły się w tej dyskusji można pare wyodrębnić. Przedewszystkim ewidentnie pan Kinsey nie unikał środowisk homoseksulanych czy pedofilskich, jednakże ma to wyjatkowe małe przełożenie na 'rewolucyjne" wyniki jego badań. Jego raport dotyczy zachowan masowych i dlatego wywoływał taką sesnacje.

Zupełnie jednak nie wierzę w jego "przelomowy" wpływ na dzieje ludzkiej seksualności. Jeśli jego raport wskazuje jakoby 86% populacji żyło niezgodnie z kodeksem obyczajowym, to czy ktoś mógłby byc tego nieświadomy?
Jak świat światem, szerzyły się wszelkie dewaiacje a prostytucja kwitał w wielu epokach i doprawdy dla nikogo nie było to specjalną tajemnicą.

Bo nie neguje wielkich przemian obyczajowych z lat 60-tych ale nie wierzę że społeczeństwo żyło w nieświadomości zakończonej "rewolucyjnym raportem", nawet w ultrakonserwatynym Izraelu czasó Jezusa swoboda sekusalan mężczyzn bywala tolerowana i specjalnei nie dziwiła.

Nie wierzę też ze społeczęnstwo może być "zaskoczone" tym jkaie naprawdę jest. Znamy ludzi i otczenie, wiemy kto suzka przygodnego seksu a kto stawia raczej n a poważne związki, żaden grzech tak naprawde się nie zostanie ukryty. Nawet jeśli homoseksualizm jest nietolerowany to nigdy nie było tak w dziejach że był nieznany, uznany za nieistiniejący. Homoseksualne wybryki papieży czy dostojników znał prosty lud w najbardziej zapomianych wioskach a XVIII wieczny podróżnik doskonale wiedział ajk różne są normy obyczajowe w Madrycie i Wenecji.

Gdyby wyniki raportu kinseya były choć troche prawdziwe nie byłyby w zadnym razie wielkim odkryciem, conajwyżej wywołałyby sprzeciw jako propagowanie "zepsutych obyczajów".

Monogamia nie była dla poznających raport Kinseya fikcją bo doskonale wiedzieli że ogormna częśc ich znajomych dobrze się w niej odnajduje, dlatego te rewelajce wywołwyały taki sprzeciw bo nie zgadzały się z bezposrednia obserwację, bo czytający te teksty ludize żyjący w szczęśliwych związkach nagle znaleźli się jakby na "marginesie".

Już słynne badania z grupą więźniów i strażników były krytykowane za to że nie badano grupy reprezentcyjnej tylko studetnów którzy z ogłoszeń mogli się domyślać swojej roli w badaniu. W przyapdku badan Kinseya mogło być podobnie, odważyli się ludzie nie mający "oporów", w tym duża liczba więźniów i prostytutek obojga płci, "ubarwiajacych" badania.

Badani otzymywali wynagrodzenie, liczyli zapewne na to że im barziej oryginalan wypowiedź tym lepiej przysłużą się badajacym, każdy wie że sensacja lepiej się sprzedaje. Co do szerokiego występownia homoseksualizmu mógł wykazać conajwyżej czy masturbacji, wiele osób w latach 40-tych nawet nei chciałaby odpowidać na tego tpyu pytania, lepiej już zająć się nowszymi badaniami.
owczarnia
Po pierwsze, nowsze badania potwierdzają to, co uzyskał w swych ankietach Kinsey. Po drugie, czy mówi coś Panu określenie "rewolucja seksualna"? I jeśli tego nie można nazwać mianem przełomu, to co można? Zresztą, tu nawet nie chodzi o "dzieje seksualności". Tu chodzi o przełom w zajmowaniu się tą sferą ludzkiego życia.

Odpowiedzi na resztę nurtujących Cię wątpliwości znajdziesz w wywiadzie z prof. Lew-Starowiczem, na który się powoływałam wink2.gif.
Hagrid
Może popadnę w sprzeczność, ale z jednej strony badnia prowadzone w latach 40-tych wykazywały że społeczeństow jest tak dalekie od "norm" powszechnie uznawanych a jednocześnie wielki przełom nastepił tak naprawde później i tutaj mam pewne wątpliwości.

Jasne jest że wspólczesne badania wykazują dane zbliżone być moze do kinseya, ale to mam miejsce pare dekad po Kinseyu. Gdybym teraz przeczytał że 50% mężczyzn miało stosunki pozamałżeńskie to wyglądałoby to nawet wiarygodnie, ale może 60 lat temu było zupełnie inaczej i stąd taka rekacja gwałtowna na jego dokrycia.

Co do przełomów to w zasadzie było już wszystko, kultura rzymska z każdym wiekiem stawała się mniej ograniczona purytańskii obyczajami, z kolei Anglia XIX wieku była nastawiona do seksualnego "wzywolenia" bardziej restrekcyjnie niż w Polsce w jakimkowliek momencie dziejów, także jest to sfera płynna.

W Ameryce pewnei bardziej dokonała się "rewolucja kulturalna" niż seksualna, w głównym nurcie, w reklamie, filmie istniał tylko tradycyjny model rodzinnej sielanki i nic innego nie poakzywano, potem taka wizja się rozmyła.

Choć nie mam w tej materii dość wiedzy to nie wyobrażam sobie jak badnai seksuologa mogą wplywać na czyjeś zachowania seksualne, choć w polsce Lew-Starowicz i Izdebski są znani, to choćby nie wiem jak rewolucyjne poglady i badnai przeprowadzali nie sprawią że zmianą się czyjeś postawy.
owczarnia
Ależ tu nie chodziło o zmianę postawy w sensie "o, mój sąsiad jest bi to ja też będę". Tu chodziło o sytuację nieco podobną do zwycięstwa PiS w wyborach swego czasu - nikt, z kim się rozmawiało, na nich nie głosował, a jednak ups, wygrali... Szok? Szok. Raport Kinseya ujawnił najgłębiej skrywane sekrety amerykańskiej alkowy. Mało tego, udowodnił, że żadne sztucznie narzucane ograniczenia (społeczne czy inne) nie są w stanie całkowicie zmienić ludzkiej natury. Ogólne pojęcie, jakie istniało w temacie życia erotycznego, było, jak się okazuje, jedynie pobożnym życzeniem, rzeczywistość zaś przedstawiała się nieco inaczej. Jak to zwykle zresztą bywa.
Katon
Ja tak miałem z Kwachem. Bardzo długo nie spotkałem nikogo kto by na niego zagłosował.

O Kinseyu nie mam dostatecznej wiedzy, ale jest jednym z kapłanów lewicy, co nakazuje nieufność z zasady =P
owczarnia
Lol.
owczarnia
QUOTE
15 tys. zł za nazwanie sąsiada "pedałem" musi zapłacić mieszkanka Wolina Anna S. Tak orzekł Sąd Okręgowy w Szczecinie. - Takie słowo jak "pedał", ale też "ciota", "sodomita", "pederasta", "zboczeniec" nie są obraźliwe, ponieważ określają po imieniu praktyki, jakich te osoby się dopuszczają, czyli stosunki seksualne z drugim mężczyzną - komentuje dla Wirtualnej Polski Mirosław Orzechowski, były szef LPR i były wiceminister edukacji.

Precedensowa sprawa trafiła na wokandę w lutym. Pozew do sądu skierował 25-letni homoseksualista z Wolina Ryszard G., którego sąsiadka publicznie- według jego relacji - w sklepie oraz na klatce schodowej nazywała "pedałem" i mówiła m.in. o nim i jego partnerze "pedał sprowadził sobie pedała". Mężczyzna oskarżył Annę S. o naruszenie dóbr osobistych. Kobieta zaprzeczała przed sądem, by używała wobec sąsiada obraźliwych słów.

Sąd uznał, że uporczywe używanie słów "pedał" miało na celu upokorzenie i zdeprecjonowanie powoda, co oznaczało jednocześnie naruszenie jego godności jako osoby. Sąd zaakcentował także, że orientacja seksualna jest elementem życia prywatnego i jako taka zasługuje na ochronę.

"Gej” to nie jest polskie słowo, absolutnie je odrzucamMirosław Orzechowski
- Takie słowo jak „pedał”, ale też „ciota”, „sodomita”, „pederasta”, „zboczeniec” nie są obraźliwe, ponieważ określają po imieniu praktyki, jakich te osoby się dopuszczają, czyli stosunki seksualne z drugim mężczyzną – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Mirosław Orzechowski, były szef LPR i były wiceminister edukacji. Dlaczego nazywa homoseksualistów zoofilami? – Słowo „sodomita” ma pochodzenie biblijne. W średniowieczu określano tak stosunki homoseksualne między mężczyznami i choć dziś jest rozumiane inaczej, to ja pozostaję przy tym znaczeniu pierwotnym - tłumaczy Orzechowski.

Zdaniem byłego wiceministra edukacji osoby homoseksualne mogą liczyć w Polsce na szczególną przychylność wymiaru sprawiedliwości. - 15 tys. złotych to kara niewspółmiernie wysoka do popełnionego czynu. Gdyby osoba nazywana „homofobem” poskarżyła się do sądu, nie miałaby żadnych szans na symetryczną karę dla osoby, która by ją tak określiła. To rażący dowód na obecny stan ducha polskiego wymiaru sprawiedliwości. Tymczasem każdy stający przed sądem, obojętnie bogaty czy biedny, obojętnie jakich upodobań, także seksualnych, powinien być tak samo traktowany - uważa Orzechowski.

Na pytanie, czy nie lepiej używać wobec osób homoseksualnych neutralnego określenia „gej”, były lider LPR odpowiada: - "Gej” to nie jest polskie słowo, nie wiem jak miałoby być interpretowane, absolutnie je odrzucam.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Najbardziej cieszy mnie fakt, że co by taki Orzechowski nie szczekał, jeden z drugim się następnym razem dobrze zastanowi. Piętnaście klocków piechotą nie lata. I bardzo dobrze.
PrZeMeK Z.
Ten Orzechowski to jakiś modelowy przykład idioty, chama i warchoła. Pierwszy raz słyszę o człowieku, a już go nie lubię. Dziwne.
Avadakedaver
lpr, sld, lid... Całkiem sporo ludzi o których NIC nie słyszałem, a już ich nie lubię.
em
BYŁY WICEMINISTER EDUKACJI?

omfg.
Katon
Skandal. Nie chcę żyć w kraju w którym wyzywanie kogoś kosztuje 15 tysięcy. I nie chodzi o to czy się go wyzywa od pedała czy o o kogolwiek innego. W normalnych czasach pan powiedziałby pani, żeby się odpierdoliła, tak jak zachowują się wszyscy normalni ludzie na świecie (moje dobra są w analogiczny - a nawet ten sam, pedałem też zostałem nazwany - sposób naruszane przez różnych żuli ulicznych i baby koło dworca). Ale trzeba być k... PEDAŁEM, żeby lecieć z tym do sądu. Wal się kablu i pedale, tego nienawidzę na świecie najbardziej.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.