czarny zawsze pasuje. Zresztą ja się tam nie znam...
Dzisiaj ludzie w pracy przez cały dzień dziwnie się na mnie patrzyli. Najpierw siedziałam w sekretariacie i przez czterdzieści minut rozmawiałam przez telefon, potem przez piętnaście minut płakałam ze śmiechu.
Gadałam z architektem z Warszawy na temat propozycji rozwiązań konstrukcyjnych dla koncepcji, którą przysłał mi dwa dni wcześniej. Doprowadził mnie do wściku macicy, nie wyrażając najmniejszego cienia akceptacji wiadomości, że budynek, oprócz tego, że jest ładny, musi też mieć elementy nośne, które nie pozwolą mu się nie zawalić. Najciekawsze fragmenty rozmowy:
Architekt: Wykluczone, te filarki w środku okna nie mogą tak zostać! Proszę opierać strop na nadprożu!
Ja: To w takim razie proszę umieścić okno przy podłodze, tak żeby sięgało najwyżej do 120cm.
A: Jak to?
Ja: Dla siedmiu i pół metra rozpiętości nadproże będzie miało jakieś metr czterdzieści wysokości.
(...)
A: Te słupy na środku salonu są nie do przyjęcia, proszę pomyśleć o przesunięciu ich w prawo kawałek.
Ja: Jaki kawałek?
A: Tak z osiem metrów...
Ja: Wie pan co, według Feng Shui taki słup na środku pokoju przynosi szczęście w życiu intymnym.
(...)
A: W garażu zostało tylko siedem miejsc parkingowych z ośmiu, które potrzebuję! Proszę usunąć te słupy przy klatce schodowej.
Ja: Te, na których OPIERA się klatka schodowa z parteru?
A: tak, dokładnie te.
Ja: Przecież siedem to szczęśliwa liczba jest. Poza tym nawet sobie pan nie wyobraża jak takie przyjacielskie współzawodnictwo o miejsce parkingowe poprawi stosunki sąsiedzkie. A zawsze można zaparkować na sąsiedniej ulicy i przejść się spacerkiem do domu.
(...)
A: Zdecydowanie protestuję...
Ja: Protesty to teraz na Alejach Jerozolimskich się urządza.
(...)
A: Ten podciąg w kuchni na +2 musi pani wywalić, ja nie pokażę nawet inwestorowi czegoś takiego, przecież mnie wyśmieje!
Ja: To ja nie rozumiem, dlaczego pan zamawia u nas ten projekt, przecież pan go w ogóle nie potrzebuje.
A: Nie rozumiem...
Ja: Proszę zamówić wszystkie materiały, kazać je zwieść na budowę, usypać z nich kupę i zostawić. Nie ma sensu nic budować, bo i tak się zawali.
A: Pani jest niepoważna!
Ja: Wręcz przeciwnie, jestem ŚMIERTELNIE poważna.
Po mojej ostatniej uwadze się rozłączył, a ja wybuchłam śmiechem. Przez całą rozmowę ani razu się nawet nie uśmiechnęłam. Dwie godziny później przyszedł projekt, zaakcepowany z większością moich zmian