martusza
21.09.2007 20:26
Złe to ja mam zawsze poranki

jak jest ciemno i zimno a ja muszę popierniczać do szkoły na 7.30 (kiedyś miałam na 7.10 i był to wf). Życie po prostu.

Odbiegłam nieco od tematu. A teraz do rzeczy: nie traćmy już czasu na Żeromskiego
Dobra, zacznijmy narzekać na kolejnego "szkolnego" autora
PrZeMeK Z.
21.09.2007 23:15
QUOTE
A teraz do rzeczy: nie traćmy już czasu na Żeromskiego
Kto może, ten może.
Spokojnie Przemek, jeszcze przed Tobą
Przedwiośnie 
a
Ludzie bezdomni ee...cieszę się, że to już dawno za mną
okej, to może jeszcze moje ostatnio słowo w kwestii Żeromskiego.
QUOTE(Lilith @ 21.09.2007 20:28)
jak to kiedyś pisarze byli bardziej monotematyczni? wszyscy? co masz na myśli?
nie, nie wszyscy. może nie sprecyzowałam. chodziło mi o to, że kiedyś twórczość pisarzy była chyba bardziej i wyraźniej osadzona w jakiejś tematyce, stylistyce, bo podporządkowana tendecjom panującym w danym okresie... oczywiście, że nie w stu procentach, ale jednak, w jakimś stopniu.
Przemek - co do pierwszej części Twojego postu - mnie też momentami ciężko się czytało Żeromskiego, ale nie w tym rzecz. znam ludzi, którzy naprawdę nie cierpią Słowackiego, Sienkiewicza czy Szekspira tak samo, jak Żeromskiego i takich, którzy w Żeromskim się zaczytują. ich słowo przeciwko Waszemu - czujesz się na siłach, żeby rozsądzić, kto ma 'rację'? czujesz się większym autorytetem w dziedzinie literatury? dla mnie generalnie ci, którzy krytykują wyżej wymienionych pisarzy nie są ani większymi ani mniejszymi autorytetami od literatury od przeciwników Żeromskiego. po prostu śmieszą mnie trochę ludzie, którzy mając jeszcze naście lat sądzą, że wiedzą już wszystko. życzyłabym trochę pokory na przyszłość (ale nie, nie mam na myśli Ciebie).
wielu ludzi nie lubi Homera, umówmy się, mało komu tak naprawdę podoba się taka Iliada z przydługimi opisami i jęzkiem całkiem niezrozumiałym dla współczesnego czytelnika, ale czy to w jakikolwiek umniejsza zasługi ojca literatury? akurat argument, że wielu uczniów nie lubi Żeromskiego jakoś do mnie nie przemawia. odnoszę wrażenie, że parę osób tutaj wyznaje zasadę, że jeśli im coś się nie podoba to znaczy, że jest obiektywnie słabe. wg mnie to takie myślenie jest słabe i zakrawa o... głupotę. po prostu.
aha, gwoli wyjaśnienia. Żeromskiego cenię tak samo jak Mickiewicza czy Sienkiewicza. po prostu na zasadzie - są to postacie, które były istotne dla pisarstwa polskiego i wpisały się do jego klasycznego kanonu. dla czystej przyjemności bym raczej nie sięgnęła, bo niespecjalnie pociąga mnie taka tematyka.
No tak, bezkrytyczna postawa pod tytulem 'kochajmy wszystko bo jest w kanonie' zakrawa juz nie na glupote, ale zwykle ciemnoszpanerstwo. Zyczylabym troche wlasnych przemyslen na przyszlosc. To, ze sie czyta ksiazki pisazy, ktorzy juz od jakiegos czasu leza w ziemi, nie znaczy, ze nie mozna miec wlasnego literackiego gustu. Widzisz, ja w przeciwienstwie do Ciebie za Żeromskiego siegnelam z przyjemnosci. Tak samo jak za Shakespeara i wielu innych. I nie widze problemu dla ktorego mam sie wstrzymywac od posiadania opinii na ich temat.
Podejrzewam, że nie o to Kirze chodzi. Żeromski wraz z jego pisarstwem "wypływał" wtedy z pewnych nurtów, ideologii, które dla tamtego okresu były dość charakterystyczne. I to co robił, robił dobrze. A że w obecnym okresie "Ludzie bezdomni" zwyczajnie się z tematyką przeterminowali to już nie jego wina. My nie bardzo musimy pojmować o co właściwie mu chodziło. Sienkiewicz podnieca naszą dumę narodową, natomiast Żeromski biedaczek tylko smęci - więc się go nie lubi.
A tak przy okazji: "Wierna Rzeka" bardzo mi się podobała. Za to do "Przedwiośnia" nawet nie podchodziłam.
Wydaje mi się, że Kirze chodzi o pewien szacunek w kierunku pisarza, który w swoim czasie i w swoich okolicznościach historycznych był dobry. Ale świat leci do przodu, cóż.
Tyla.
Mi tam Żeromski średnio mi się podobał. Tzn. przeczytałem co musiałem, nawet dobre było, ale sam bym do ręki nie wziął. A czytam dosyć dużo. Od paru tygodni jeżdżę po bibliotekach w poszukiwaniu Bractwa - autora nie pamiętam, ale mam gdzieś zapisane. I czekam na Zahira, tak z ciekawości przeczytam. Faraon mnie meczy. wolę literaturę współczesną (Sienkiewicz jest jedynym wyjątkiem od tej reguły) Za najlepszego pisarza z jakim miałem przyjemność się spotkać uważam Tolkiena, zaraz za nim jest Rowling. I ma mojej półce leży też Iacobus jakiegoś A cośtam, czeka na swoją kolej, bo na razie mam w swoich rękach Tryptyk Rzymski
martusza
22.09.2007 09:37
Kira ja nie myślę, że wiem wszystko. Mam jeszcze mnóstwo książek do przeczytania. Wiem za to, co mi się podoba, a co nie.
Ja od Żeromskiego staram się trzymać jak najdalej. Moja polonistka w szkole podstawowej dosłownie katowala nas dziełami Żeromskiego we wszelkich objawach, zadając jako lektury nawet te książki, które teoretycznie przerabia się w liceum. Pamiętam, że w okolicach siódmej klasy mordęgą byli dla mnie "Ludzie bezdomni" a niektóre sceny z "Przedwiośnia" śniły mi się po nocach. Jak się potem okazało, babka pałała taką miłością do Żeromskiego, ponieważ pisała na jego temat pracę magisterską za dawnych, dobrych czasów, i był to jedyny temat, w którym niejako się orientowała.
Nie lubię Sienkiewicza. Wszystko, co udało mi się przeczytać jego autorstwa, było wymęczone do granic. Nie wiem, czemu tak. Nie przemawia do mnie jego styl pisania chyba.
Mickiewicza nie lubiłam będąc młodą i głupią. Dopiero w liceum, po przeczytaniu z pełną świadomością "Dziadów" wróciłam do jego poprzednich dzieł i dopiero wtedy zdołałam je docenić.
PrZeMeK Z.
22.09.2007 12:21
Nieśmiertelny temat.
Mam szacunek do Żeromskiego, co nie zmienia faktu, że mnie nudzi. Powody wymieniałem i nie chcę się powtarzać.
Być może w swoich realiach rzeczywiście był dobry, ale on jako jeden z niewielu się zestarzał. Przecież, na upartego, teksty oświecenia czy średniowiecza też się przedawniły, a wspominam je nieco lepiej niż Żeromskiego.
Sienkiewicz - podoba mi się, to póki co "najżywsza" z lektur. Można go czytać bez nabożnego szacunku i nic nie traci.
Mickiewicz - lubię. Za "Dziady", za "Pana Tadeusza", za parę wierszy. Tyle tylko, że na Mickiewiczu ucierpiał Słowacki, bo już "Kordian" wydawał się męczący z powodu mojego przesytu romantyzmem. A chyba nie zasługiwał na lekceważenie.
QUOTE
Tyle tylko, że na Mickiewiczu ucierpiał Słowacki, bo już "Kordian" wydawał się męczący z powodu mojego przesytu romantyzmem.
Bo w "Dziadach" mamy pełno symboliki i mistycyzmu, który nam Polakom odpowiada- przemiana Gustawa w Konrada, widzenie ks. Piotra, sen senatora, Polska Chrystusem narodów, etc, etc... A w "Kordianie"? Mamy postać młodzieńca, który cierpi na chorobę wieku, jest znudzony życiem, chce popełnić samobójstwo, a dwa akty później nagle próbuje dokonać zamachu na cara bez żadnego planu, przygotowania i tak naprawdę bez sensu. "Dziady" wg mnie są bardziej uporządkowane i bliższe naturze Polaków i dlatego wolisz je (podobnie zresztą jak ja

).
wybaczcie, ale porównywanie Żeromskiego z Shakespearem trochę mija się z celem, a stwierdzenie, że nie jego winą jest, iż to co pisał przedawniło się, nie jest moim zdaniem prawdą. jest 10 lepszych od niego, a katowanie nim w szkole jest bezsensem. owszem, jedno opowiadanie wystarczyłoby w zupełności dla ukazania kunsztu tego autora.
i naprawdę nikt mi nie wmówi, że Żeromski 'wielkim poetą był', nie znaczy to jednak, że nie mam do niego szacunku. i bardzo proszę, aby nie przypisywano ludziom głupoty, tylko dlatego, że nie lubią czytać Żeromskiego.
Ale nikt tu nikomu nie przypisuje głupoty. Zgodzę się - Żeromski w szkole nie jest dobrym pomysłem. Zupełnie.
QUOTE
stwierdzenie, że nie jego winą jest, iż to co pisał przedawniło się, nie jest moim zdaniem prawdą
No jak? On pisał w jakimś swoim "tu i teraz", o problemach, które widział. I w tym był bardzo dobry. A że dziś jego "tu i teraz" do nas nie przemawia? Raczej nie jego wina. Nasza zresztą też. Jakoś nie wydaje mi się, żeby on starał się tworzyć coś ponadczasowego i uniwersalnego. A rzeczy, które nie obejmują prawd ponadczasowych, szybko się zużywają. Nasze dzieci, przypuszczam, nie będą rozumiały dowcipów o Romku. I zupełnie ich nie będą śmieszyć. Nasza wina?
nie w tym, rzecz.
dobrego pisarza poznaje się po tym, że po 100 latach nadal chce się go czytać.
przynajmniej w moim odczuciu.
Czyli Słowacki, Mickiewicz, Sienkiewicz i inne romantyczne i pozytywistyczne "gwiazdy" były słabe. Bo 4/5 Polaków nie chce się ich czytać.
Właśnie. A że Sienkiewicz pisał w deseń "jacy to Polacy dzielni, fajni i waleczni" (żeby było jasne: nie mam nic do Sienkiewicza, sama bardzo go lubiłam niegdyś czytać), to nadal jest czytany, bo każdy lubi się pokokosić w poczuciu wyjątkowości własnego narodu.
A że Żeromski pisał o brudzie, smrodzie i koniach biegających na połamanych nogach, to już nie jest tak ciekawy. Zwłaszcza, że tematyka się trochę już wyświechtała (jak i u Sienkiewicza). Ale nadal uważam, że piórem władał bardzo dobrze. I był wartościowym pisarzem. Co wcale nie znaczy, że muszę na kolanach czytać wszystkie jego dzieła. Po prostu- przyjmuję to do wiadomości.
PrZeMeK Z.
24.09.2007 15:01
"Jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca?"
Tak odnośnie "Ludzi bezdomnych" póki co.
Według mnie Sienkiewicz jednak miażdży Żeromskiego. Piórem po prostu. Żeromski niesamowice trąci pretensjonalnością i język jego zestarzał się niemożebnie. Sienkiewicz w swoje lekkiej archaiczności wywalczył sobie pewną językową uniwersalność. Abstrahuję od tematyki.
A i tak Conrad żondzi.
na Kulturze ich pojebało z Conradem, od dwóch dni cośtam zawsze o nim leci.
Ja tam najbardziej lubię Słowackiego i Wyspiańskiego, bez kitu. Wesele bije 80% innych polskich dzieł [z którymi miałem styczność].
Wyspianski w ogole mistrz mistrz, zwlaszcza malarsko-pastelarsko-witrazowy, ale to nie o ksiazkach wiec milcze.
Ja Potop przeczytałem tak sobie z własnej chęci, pomimo, że był książką wymaganą na szóstkę z polskiego w drugiej klasie. Pierwszy i drugi tom przeczytałem na feriach zimowych, a trzeci na wakacjach. I Potop to moim zdaniem najlepsza [powieść Sienkiewicza, Którą czytałem. Ciekawe, czy się to zmieni jak przeczytam Quo Vadis.
Nie sądzę

(przynajmniej dla mnie
Potop a
Quo vadis to zupełnie inna bajka)
EDIT:
To powyższe do Zetiego

Aha, czyli w pierwszej klasie Sienkiewicz. To zdecydowanie lepiej tak niż czytać 1000 stron w klasie maturalnej
Quo Vadis zacznę chyba dopiero w okolicach Bożego Narodzenia. Wtedy jakoś zawsze chętnie sięgam po Sienkiewicza.
harolcia
04.10.2007 22:07
Też tak sądzę.
A co do Sienkiewicza - to go nie lubię. Za bardzo rozwodził się, opisywał. Z jego wszystkich dzieł, które kiedykolwiek czytałam, to jako tako zniosłam Quo vadis.
A ja właśnie Sienia lubię

zapewne to przez fakt, że lubię w ogóle historię i powieści historyczne (oczywiście wiem, że u niego z wiarygodnością niektórych faktów ciężko

). Jedynie nie lubię jego nowelek.
Janko muzykant,
Latarnik,
Orso,
Sachem nie..to nie to. Aha no i
W pustyni i w puszczy zupełnie mi się nie podobało.
EDIT:
A właśnie, przypomniało mi się, że w zeszłym roku miałem jeszcze
Szkice węglem. To też mi nie przypadło do gustu. Sienkiewicz sobie jednak lepiej radził z dłuższymi próbami literackimi.
harolcia
04.10.2007 22:14
Ja właśnie odwrotnie. Z całego serca nienawidzę powieści historycznych. Bleh, bleh, blee. A już Sienkiewicz to mnie odrzuca na kilometr. Ale do Potopu podeszłam ambicjonalnie i kiedyś (mam nadzieję, że przed maturą) go skończę. Tak samo jak inne jego powieści. Nie lubię, ale wiem, że znać powinnam.
Dzieje Pięknej Bitynki
czytam właśnie i się zachwycam.
jeżeli kogoś interesują czasy Stanisława Augusta i różne perypetie polityczno-łóżkowo-libertyńskie napisane w dodatku świetnym językiem, to bardzo polecam.
harolcia
04.10.2007 22:17
QUOTE
Dzieje Pięknej Bitynki
Z lenistwa zapytam się: Kto jest autorem?
harolcia
04.10.2007 22:20
Dziękuję :*
Poszukam, poszperam, jak znajdę to może i przeczytam
Zacząłem czytać Prawiek Olgi Tokarczuk. Jeszcze w bibliotece przeczytałem pierwszy rozdział (czas?) Tak mnie ta książka wciągnęła, że zostawiłem ją przez przypadek w bibliotece, w schowku, razem z innymi moimi ksiązkami, które czekają na mnie. Nie mogłem jej już zabrać, bo się do kościoła wybierałem na rózaniec, i nie chciałem jej szmyrać gdzieś po stołach.
PrZeMeK Z.
10.10.2007 18:27
O, "Prawiek". Też na mojej liście "Kiedyś przeczytać".
Nie ma odpowiedniego tematu chyba, więc napiszę tu: jestem zachwycony wierszami Staffa. Jak znajdę chwilę, muszę wypożyczyć cały tomik.
Staff. Staff pisze pięknie. Tetmajer *_* Różewicz. Szymborska. Herbert. jest wielu naprawdę wspaniałych polskich poetów.
a co do wielkości jeszcze. tak naprawdę, to w moim przekonaniu, wielkim jest każdy, kto nie został zapomniany.
PrZeMeK Z.
23.10.2007 20:39
Różnie z tym bywa. Niektórzy nie zostali zapomniani, bo ktoś o nich cały czas przypomina i zmusza do pamiętania. Inni nie zostali zapomniani, ale w małej skali np. wśród ludności danego obszaru (wybaczcie terminologię, powtarzam właśnie geografię ekonomiczną). A jeśli ktoś został zapomniany nie ze swojej winy, ale z winy historii (np. jego prace czy nawet nazwisko nie dotrwały do dzisiejszych czasów)?
chodziło mi bardziej o to, że każdy może być wielki. że oprócz kanonów, punktów oparcia, utworów programowych dla wszystkiego są też tacy nasi indywidualni wielcy, których to my tworzymy, a których nie wyłonią żadni krytycy, noble, nagrody, tylko właśnie odbiorcy, dla których coś jest piękne, ponadczasowe, ulubione
PrZeMeK Z.
23.10.2007 21:12
W takim wypadku się zgodzę
Prawiek zakończony, ale zaczął mnie nużyć, jak go tydzień temu zostawiłem w szkole, tak sobie dziś o nim przypomniałem.
Poszukuję książki "Ojciec Damian"
harolcia
28.10.2007 11:26
Miałam fragmenty "Prawieku' na polskim. Zapowiada się nieźle...
Teraz czytam Achaję Ziemiańskiego. Boska książka!!
Potem zacznę sztukę Gałczyńskiego 'Babcia i Wnuczek czyli Noc Cudów' (oczywiście poza lekturami)
Nothing_
11.01.2008 20:52
Książki Guilaume Musso - po prostu świetne. Takie refleksyjne i głebokie. W sam raz dla takich zagorzałych romantyków jak ja. Przeczytałam "Potem" i "Uratuj Mnie" i jestem pod wielkim wrażeniem. Są to opowieści o ludziach którzy przeżywają dość trudny okres w swoim życiu, a pomagają im anioły, lub "posłańcy".
Naprawdę polecam!
Od razu mówię, że nie ma tam dużo o religii.
Książki naprawdę wciągające i interesujące.
Nothing_
uważam oczywiście, że Virginia Woolf zasługuje na cały rozgłos, bo jest świetną, chyba jedną z lepszych dla mnie, pisarką. pod względem umiejętności opisywania zarówno miejsc, jak i ludzi czy ich emocji, mało kto może jej dorównać, dlatego zazwyczaj kiedy po odłożeniu jej książki zaczynam coś innego autora- jego styl wydaje mi się prymitywny.
tyle, że dla polskich mediów (teraz o tym piszę, bo znów się natknęłam) to nieistotne. w jej twórczości warte przypomnienia są głównie postacie, które ilustrują jej depresję i skłonności samobójcze lub biseksualizm. a i tak tylko po to, żeby podkreślić jakie miała trudne dzieciństwo, jak to przez całe życie była nieszczęśliwa borykając się z chorobą psychiczną, aż w końcu się zabiła. można jeszcze wtrącić parę słów o Bloomsbury, bo fajnie zrobić z niej Cobaina dla kobiet, więc musi się też jakoś buntować.
a o ile w dobie Pudelka jest zrozumiałe, że kto by się przejmował jej pracą bardziej niż życiem, ktoś mógłby się przynajmniej przyłożyć do jego interpretacji. oczywiście trudno całkowicie wyśmiać dramatyzm, z jakim się ją przedstawia, bo to wszystko wyżej plus fakt, że trafiły jej się dwie wojny światowe, to raczej nie piece of cake. nie mówiąc już o tym, że ludzie są wiecznie nieszczęśliwi i chyba tego oczekują, więc tak jest najprościej.
tyle, że choćby po lekturze "Dziennika" (uważniejszej niż ponura, nawet dość zniechęcająca notatka na okładce) nie można nie odnieść wrażenia, że doświadczyła co najmniej tyle samo szczęścia, które opisuje w prześliczny, obrazowy sposób. i to w takim natężeniu, w jakim tym dziennikarzom-czarnowidzom prawdopodobnie się nie udało albo tego nie docenili. nie wątpię, że była chora, ale czy w takim razie nie zasługuje na podkreślenie jak często i skutecznie udawało jej się to przezwyciężać, i jaka musiała być silna? cieszyła się z prostych rzeczy, z wielkich sukcesów, z rodziny i przyjaciół, z otoczenia. powtarzała, że większość ludzi nigdy nie zazna takiego szczęścia, że chce w wieku 60 lat przeglądać te zapiski, a pod koniec życia, że chce by ono trwało jeszcze 10 lat. ale tego przecież nie było, środek nie istnieje, liczy się te parę notatek dotyczących śmierci czy nieco paranoicznych końcowych etapów procesu twórczego lub reakcji na ukazanie się własnych książek (powszechne u artystów dość), tylko chwile choroby.
(można na obalenie tego wszystkiego powiedzieć, że się zabiła, ale jakie to płytkie. ja rozumiem, że to dowód słabości i tego, że depresja czy cokolwiek to było- "wygrała". ale to była reakcja na wojnę: stratę całego tego szczęścia i brak jakichkolwiek perspektyw na jego odzyskanie, na jakąś normalność. śmierć bliskich dookoła, przemiana środowiska intelektualistów w życie wśród prymitywnych wieśniaków, bezczynność, odgłos bomb w tle i benzyna w garażu jako broń. ręce do góry kto by myślał racjonalnie.)
chodzi o to, żeby przestać się wreszcie mazgaić, a gdyby to przerosło- nie uważać, że inni też nic innego nie potrafią.
Hmmm. Czytałem kiedyś jej wypowiedź, w której strasznie prostacko szydzi z nawróćenia Eliota. Przy całym szacunku dla Woolf Eliot był lepszym literatem, a potem także i szczęściwszym człowiekiem raczej. Niemiła arogancja w kontekście tego wszystkiego.
nie mówię, że się z nią zgadzam w takich kwestiach, w których wydaje mi się, że dopracowanych poglądów nie miała. poza tym to nie jej jedyna nieprzemyślana opinia o koledze po fachu, to też jej wada. ale jednocześnie nie obracam tego wszystkiego do końca przeciwko niej, bo te luźne, czasem bardzo powierzchowne, opinie na gorąco w pewnym sensie dodają uroku. chociaż wyobrażam sobie, że może to strasznie irytować.
a za Eliota chyba nie ma co się specjalnie obrażać, bo przecież wydawnictwo Woolfów wydawało jego książki, próbowali go wyrwać z banku, kiedy jeszcze tam pracował i przyjaźnili się z nim (po nawróceniu też). Virginia nazywała go genialnym pisarzem, o którym będzie się tak mówić także za wiele lat. chyba żadna strona się tą głupią wypowiedzią nie przejęła specjalnie.
PrZeMeK Z.
15.05.2008 00:56
Kojarzycie jeszcze nie wydaną książkę Dukaja "Interversum"? Jeśli nie, poszukajcie w Sieci, jest dostępny fragment. Przeczytajcie go. Sam pomysł na fabułę jest porażający. I przerażający. Będę się bał to czytać, ale bardzo bym chciał.
Czytam teraz "Dolinę Issy" Miłosza. Jestem w połowie i już ją kocham. Zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie dotąd w życiu przeczytałem. Znalazłem w niej wszystko, czego mogłem szukać.
Jezu, poleccie mi cos dobrego, smacznego, ambitnego i wartosciowego, bo czuje sie odmozdzona i odksiazkowana jak nigdy. Az mnie swedzi od srodka tak tesknie za papierem.
"Tracę ciepło" Łukasza Orbitowskiego. Po części powieść obyczajowa, po części horror - pewnie nieco traci, kiedy nie zna się Kazimierza i Podgórza, ale myślę, że niewiele. Pierwsza część tej powieści w ogóle jest u mnie w topie życia, jeśli chodzi o klimat opowieści jaką autor przedstawia. No i w ogóle od razu po raz setny wszystko Orbitowskiego polecam, bo to jest gość lepszy od Kinga a ciągle w Polsce niedoceniany.
hermionak
19.05.2008 12:30

ja polecam książki rowling opowieści z narnii
pozdro
PrZeMeK Z.
19.05.2008 16:11
Rowling? Skądś znam to nazwisko... Co ona napisała? Może polecisz jakieś tytuły?
owczarnia
19.05.2008 20:07
No przecież Ci poleciła

. "Opowieści z Narnii" (ja nie wiem Przemek co Ty taki niekumaty dzisiaj...)

.