QUOTE
absolutnie nie czytać ;p
Dlaczego???
grlouiee
29.06.2006 14:54
pierwsza seria w porządku, druga mnie nie powaliła ;D
ja to wręcz pochłaniałam mając 12 lat, potem mi przeszło ;P
Pszczola
30.06.2006 04:14
A ja wlasnie utknelam na czterech tomach "Kola Czasu" Roberta Jordana i umieram z ciekawosci co bedzie dalej! Ale co? Wyczerpany naklad, brak dodrukow, w zadnej ksiegarni nie ma tomow az do IX bodajrze -_-". Polecam te serie. Szczegolnie jezeli ktos lubi tworczosc Terry'ego Goodkinda. Bardzo dobra fantastyka.
A mnie pozostaje chyba tylko Biblioteka Narodowa albo Allegro ;/
A Hitchcocka wole chyba filmy.
Kurcze, a ja do Goodkinga nie mogę się dokopać, nigdy nie trafiam, ani w księgarniach ani w bibliotekach na I tom...
Roberta Jordana czytałam z sześć, siedem lat temu, ale wysiadłam przy którymś tam tomie i do dziś nie próbowałam wrócić. Może, kiedyś... przy okazji...
Goodking dobry jest, tylko uzbieranie całej serii to zdecydowanie duży wydatek. Ale lektury potem sporo.
Zacząłem czytać ,,Kod...'' i muszę stwierdzić, że - przynajmniej jak na razie - nie jest tak wciągający, jak bym się spodziewał po wielkiej fali ochów i achów. Już (po 30-40 stronach) zaczęła denerwować maniera Browna do francuszczyzny i opisywania szczegółów prawdziwego świata, takich, jak przydomek Mitteranda (nie no, fajny szczegół, ale sposób jego przedstawienia mi nie odpowiada).
Aaach, Goodkind... (nawiasem mówiąc, kiedyś równo mnie opieprzono za literówkę w nazwisku :/) Czytałam wszystko, co posiada moja biblioteka (czyli wszystko oprócz Chainfire Trilogy) i byłam autentycznie zachwycona. Jedyny słaby punkt - za mała czcionka w polskim wydaniu.
Z ostatnio przeczytanych książek...
Schodów się nie pali Wojciech Tochman
Bardzo dobrze się czyta. Do kupna i przeczytania zainspirowała mnie praca kolegi z klasy na Olimpiadę Literatury i Języka Polskiego, która dotyczyła książki Tochmana "Jakbyś kamień jadła". Powiem, że nie żałuję. Jako żem z klasy dziennikarskiej, solidna porcja dobrego dziennikarstwa musiała mnie usatysfakcjonować.
Pszczola
05.07.2006 00:27
Mam o tyle dobrą sytuację w domu, że nie tylko ja, ale również mój brat i ojciec lubią fantastykę, więc mam co czytać. Gorzej kiedy próbuję wyłudzić coś w oryginale.
Hito, ja też wysiadłam przy "Kodzie".
Wczoraj miałem go czytać dalej i się nie udało. Miałem najnowsze CD-Action do przejrzenia.
Nie mówiąc już o tym, że czekają na mnie 3 książki Pratchetta. Oj, ciężko mi będzie przeczytać ,,Kod...'', ciężko. Mam chociaż nadzieję, że później się rozkręci.
mimo wszystkiego co można zarzucić Kodowi, postawiłabym go mimo wszystko wyżej niż CD-Action.
Trochę ciężko porównywać czasopismo do książki. Ją trzeba czytać, a CDA wtedy przeglądałem. Zresztą, to co innego.
Jestem już (dopiero?) w połowie. Może i ,,Kod..'' się trochę rozkręcił, ale i tak mnie denerwuje, jak na tak znane dzieło, ,,światowy bestseller #1'', rany.
przecież nie mówiłam serio
Moja afrykańska miłość Corinne Hoffman
(autorka ''Białej Masajki'' i ''Żegnaj Afryko'', chyba gdzieś już o tym pisałam wcześniej)
książka akurat na jeden wieczór, dopełniła mojego obrazu tej historii. wreszcie moje mieszane uczucia w stosunku do autorki (sama nie wiem czemu takie miałam) zmieniły się w chyba zasłużony podziw, chociaż czasem czytając, aż szkoda, że takie historie nie mogą kończyć się happy endem. ale tak po prostu jest, bo trudno aby Szwajcarka przyzwyczajona do wygód i równouprawnienia mogła przeżyć całe życie z Masajem i nie zwariowała przy tym. podjęła dobrą decyzję uciekając z córką z kraju, chociaż prawdopodobnie skrzywdziła tym wielu ludzi z wioski. ale ileż mogła mieszkać w chacie z krowiego gówna, pić mleko z krwią i patrzeć jak ubijają kozy, zmagać się z malarią i innymi tego typu świństwami, a jakby tego było mało- borykać się z chorobliwie zazdrosnym mężem, tylko dlatego, że jest odważna (i pewnie też z powodu tego, iż nie została obrzezana) i nie boi się działać czy rozmawiać.
w każdym razie jej ostatnia książka opowiada o powrocie do afrykańskiej rodziny na krótki okres, aby zobaczyć jak się mają i w ogóle ich zobaczyć. w sumie- chyba wbrew pozorom dwie strony sporo się od siebie nauczyły, sporo sobie dały (choć materialnie korzyści są raczej jednostronne, ale trudno się dziwić) i realnie patrząc- może nawet specjalnie przy tym nie ucierpieli. bo niby trudno sobie wyobrazić, że zabranie ojca dziecku nie pozostawia w nim żadnego śladu, ale on się chyba trochę zaciera, jeśli on może mieć potem tyle żon i tyle dzieci ile dusza zapragnie, a pozatym i tak z tymi dziećmi nie jest raczej w tak zażyłych stosunkach jak europejscy ojcowie, powstrzymywany najróżniejszymi tradycjami (szczególnie jeśli ma córkę).
ciekawa jestem czy Napirai pozna kiedyś swojego tatę Samburu, Lketingę, bo z nieznanych mi bliżej powodów- ta historia wyjątkowo mnie kręci.
QUOTE(Hito @ 05.07.2006 11:44)
Nie mówiąc już o tym, że czekają na mnie 3 książki Pratchetta.]
Jakie jakie jakie ???...moja ciekawość nie zna granic

...Pratchet jest boski...

a ja ostanimi czasy <od wczoraj

> wciągam "Kocią Kołyskę" Kurta Voneguta....i szczerze mówiąc interesująco napisane na nie byle jaki temat <łoch ...ale opinia>...jak/jeżeli skończe napiszę więcej....

<ktoś miał okazję już połknąć w całości?>
'Kocia kołyska' jest drugą na liście moich najulubieńszych książek. Zaraz po 'Matce nocy' tegoż autora.
NeM>>dwie z cyklu o Śmierci - ,,Muzyka duszy'' i ,,Wiedźmikołaj'' i jedna z cyklu o Rincewindzie - ,,Ostatni kontynent'' (wiwat magowie!).
'Śniadanie mistrzów' genialne. Obiektywnie, to chyba najlepsza z książek Vonneguta. Ale 'Matkę noc' lubię z niezaprzeczalny klimat, który posiada.
Do "syren' dotrzeć mi się niestety nie udało, jedynie w księgarni raz widziałam, al w chorej cenie i mnie stać nie było. Jak zwykle
Przeczytałem ,,Kod Leonarda da Vinci''. Po jakimś czasie się rozkręcił (szkoda, ze dopiero po 200 stronach), coś się zaczęło dziać, a wyjaśnianie szczegółów albo przestało mnie irytować, albo występować w książce.
Tak czy owak, czytałem bardziej wciągające tytuły. Erudycja Browna wydaje mi się naciągana, pan autor mógłby popracować jeszcze nad stylem. Zakończenie istotnie nie powaliło (inna rzecz, że lektura ,,Kodu...'' ogólnie mnie nie powaliła).
Ludzie się tą książką tak podniecają tylko z powody teorii spiskowych i udziału w fabule Kościoła jako głównego złego. Meh. Mogłoby być lepiej.
,,Muzyka duszy'' z cyklu Świata Dysku. Susan blado wypadła, ale to nie jej wina - przy galerii niesamowitych osobowości, z której słynie Pratchett, normalny człowiek nie zapada w pamięć.
Magowie jak zwykle i zawsze rządzą. Uwielbiam ich
Kilka sformułowań wywołało u mnie śmiech. Nie jest źle.
I tak czekam na ,,Ostatni kontynent'', gdzie magowie mają ponoć całkiem sporą rolę.
Ja jestem po książce "Galeria złamanych piór, czyli jak nie należy pisać książki" Feliksa W. Kresa.
Krótko mówiąc, jest to zbiór felietonów, które ukazywały się przez kilka lat na łamach "Feniksa" i "Science Fiction", a zawierały przede wszystkim rady dla pisarzy - amatorów. Ja takich ambicji nie miałam, wybrałam ksiązkę z Empiku na chybił trafił ;) Ale przyznać muszę, że przy żadnej książce nigdy się tak nie uśmiałam, Kres ma naprawdę fantastyczne poczucie humoru.
Bardzo sympatyczna książka, na końcu trzy bardzo dobre opowiadania autora.
Polecam.
Pszczola
16.07.2006 02:49
Sympatyczną książką jest też "Siewca Wiatru" Mai Kossakowskiej. Jak mogłam zapomnieć o niej napisać? Mimo kiepskiego wątku miłosnego (to chyba staje się regułą - autorzy fantastyki i nijakie romanse) książka spodobała mi się.
Rzecz dzieje się w anielsko-diabelksim środowisku. Bóg sie obraził, a anioły sprawujące władzębardzo (podobne z charakteru i namiętności do ludzi) , starają się to ukryć.
Na początku myślałam, że to lekka komedyjka, ale nic bardziej błędnego. Ma "Siewca Wiatru" swoje ciężkie momenty. Znakomity żart, ciekawa fabuła. Tylko jeden tom. Z jednej strony dobrze (nie ma 15 tomów po 900 stron, na które nie ma się ani pieniędzy, ani czasu, ani cierpliwości), z drugiej szkoda, bo historia ma podstawy do rozwoju.
Mogą trochę irytować opisy aniołów - nieco babski styl, wszyscy piękni. Lecz ma to swój urok.
Na końcu dołączony angelologiczny słowniczek pojęć.
Wydawnictwo "Fabryka Słów". Nie jest bardzo droga. Zawsze można pójść do Empiku.
QUOTE(Hito @ 08.07.2006 11:28)
NeM>>dwie z cyklu o Śmierci - ,,Muzyka duszy'' i ,,Wiedźmikołaj'' i jedna z cyklu o Rincewindzie - ,,Ostatni kontynent'' (wiwat magowie!).
a teraz chętnie zapolowałabym na najnowszą "Carpe Lugulum" całą poświęconą wampirom

<jaazda!>
a może Vonneguta ktoś miał w łapkach "masakrę numer 5"*? <bo cholernie droga a chcę wiedzieć czy warto;)>..a kocią kołyskę skończyłam ....zaskakująco zajefajna

* wybaczcie

...to właśnie przez to że jej jeszcze nie przeczytałam
'Chemia śmierci', Simon Beckett.
Na okładce napisano "Już po trzydziestu sekundach przechodzi Cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść."
Mnie po pierwszej stronie zemdliło, po 20. zaczęłam się bać, a po 50. zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno chce czytać dalej. Przez cały czas spoglądałam na drzwi od szafy i balkonu upewniając się, czy na pewno nic na mnie nie wyskoczy. Nigdy wcześniej nie czytałam thrillerów, więc nie mam porównania, ale powiem tak: ta książka jest przerażająca. Straszna. Okropna. Niby przedstawia dość prostą historię (bo schemat ma raczej taki sam, jak - powiedzmy - filmy sensacyjne; jest wątek miłosny, jest jakaś tam tajemnica, zaskakujące zakończenie), ale jest napisana w tak niesmowity sposób, że nie sposób nie ulec wrażeniu, że wszystko dzieje się naprawdę. Uwielbiam książki, które mają w sobie też trochę porcji informacji naukowych - tutaj dowiadujemy się dużo na temat procesu śmierci i sposbów badania zwłok ;] Zachęcające, nie ma co.
Ogólnie mowa jest o tym, że w małym miesteczku dochodzi do serii okropnych morderstw, trup ściele się gęsto, na ludzi zastawiane są pułapki, giną zwierzęta etc. etc. Głównym bohaterem jest młody lekarz, który oczywiście odegra znaczącą rolę w wydarzeniach.
Bardzo, bardzo, bardzo polecam. To jedna z lepszych książek, jaką miałam okazję od dłuższego czasu przeczytać. I jedyna, po której nie byłam w stanie spać ;]
Ja się tak naprawdę boję tylko czytając Orbitowskiego. Najlepsze horrory jakie kiedykolwiek czytałem. A czytywałem horrory znanych i uznanych. Polecam szczególnie podczas pobytu w Krakowie albo na Śląsku. Kiedy idąc na uczelnie mijam miejsca w których dzieje się wiele z nich naprawdę robi mi się tak jakoś dziwnie...
QUOTE(NeMhAiN @ 19.07.2006 21:16)
a może Vonneguta ktoś miał w łapkach "masakrę numer 5"? <bo cholernie droga a chcę wiedzieć czy warto;)>
"Rzeźnię nr 5" masz na myśli, tak? Książka świetna, przez jakiś czas przewijała się gdzieś na liście lektur nadobowiązkowych, ale te czasy już chyba minęły. Polecam, do przeczytania raz, dwa, a nawet więcej. Daje do myślenia.
Vonneguta to raczej w ciemno można kupować.
'Rzeźnia' jest... książką jak najbardziej o wojnie, jak najbardziej antywojenną. Czyta się świetnie, a słowa 'zdarza się', wbiły się od tamtego czasu do mojej glowy i niezwykle często je powtarzam.
a więc postanowione kupuję

i dziękuję ...a wybaczcie błąd

...
a teraz męczę się z "Procesem" Kafi co prawda jeszcze tylko 20 stron ale cokolwiek bijąca człowieka po mózgu....swoją ciężkością...
tylko nie że mi się nie podoba
Świeżo po "Chłopach". Tu chyba nie ma co wiele pisać, znają wszyscy, a jak nie znają, to poznają.
Poza tym, w ramach odpoczynku między zimą i wiosną przeczytałam sobie "Białe jabłka" Carrola. I ta książka tylko mnie utwierdziła w mojej sympatii dla jego twórczości. Co ciekawe, za każdym razem kiedy przeczytam jego książkę jestem zachwycona, a po tygodniu już w zasadzie nie pamiętam fabuły, wiem tylko, że mi się podobało. Cóż, przynajmniej mogę czytać jego książki ile razy mi się podoba, bez ryzyka, że mi się znudzą XD.
jestem po lekturze 'ceny' łysiaka. genialna książka, chociaż zdecydowanie za krótka, nie wiem czy nie można by tego nazwać dramatem, bo w zasadzie książka dzieje się w jednym pomieszczeniu i jakies 95% tekstu to dialog.
zabieram się za 'ostatnią kohortę' w ogóle mam ostatnio bzika na jego punkcie. łysiaka znaczy się.
Czytaj czytaj... Dobra jest.
Illusion
28.07.2006 20:35
Miałam dużo czytać na wakacjach, ale nie wypaliło. Przeczytałam, a właściwie odświeżyłam z dzieciństwa "Bracia Lwie Serce", Astrid Lindgren. Śliczna i wzruszająca książka. Moja ulubiona tej pani.
Illusion--> Zgadzam się w 100%. To jest również moja ulubiona książka tej pani.
Zapałka na zakręcie-w-> Czytałam nie pierwszy raz. I jest to bardzo dobra książka p.Siesickiej. Za to druga część "Pejzarz sentymentalny" szczerze powiedziawszy wogóle mi sie nie podobał...
Gawddamnit, męczyli mnie Siesicką i Musierowicz w gimnazjum. O ile Musierowicz zacząłem czytać, to Siesicką 'tknąłem' i odstawiłem. Współczuję ; )
'fale' virginia woolf - piękna książka, ale chyba wybrałam złą porę roku na czytanie. trzeba się zagłębić i skupić. a o to trudno w takich temperaturach,
'zbrodnie miłości' de sade - czyta się świetnie, rozwiązania akcji nie do przewidzenia, genialnie ukazuje poglądy ówczesnego świata. godne polecenia.
'pachnidło' patrick süskind - dobrze napisane opowiadanie, cała książka całkiem niezła, łatwo się czyta, jedynie końcówka rozczarowywuje. takie pachnące american dream w osiemnastowiecznej francji z dziwnym endem.
''Co kochałem'' Siri Hustvedt
zachwyciłam się. zaczynam to po prostu pisać trzeci raz i chyba powinnam to zrobić w innym miejscu, bo tutaj w życiu nie widziałam tak długiego opisu książki jak ten powinien być, jeśli chciałabym napisać wszystko co myślę i czuję w związku z jej przeczytaniem. w dodatku nie mogę znaleźć słów i przynudzam, a chyba nigdy nie potrafiłam się w pisaniu tutaj czy gdziekolwiek indziej ograniczyć do najważniejszego minimum.
zacznę może od początku- akcja rozgrywa się przez 25 lat zaczynając od roku 1975, głównie w Nowym Jorku. jej początkiem jest moment kiedy historyk sztuki Leo (narrator) zauważa w jednej z galerii w SoHo pewien obraz. jest nim zafascynowany do takiego stopnia, jakiego nie potrafię sobie wyobrazić- kupuje go, ale to mu nie wystarcza, postanawia dotrzeć do autora, który jest dla niego anonimową, bo nieznaną w artystycznym nowojorskim światku, postacią. jednak bez trudu znajduje człowieka, który nazywa się William Wechsler, który mimo zdziwienia zainteresowaniem ze strony Leo, okazuje się być (przynajmniej wg. moich spostrzeżeń) nadzwyczaj otwarty i być może ta jego szczerość sprawia, że mężczyźni szybko się zaprzyjaźniają. tutaj należałoby powiedzieć, że tu nie chodzi tylko o relacje między nimi, ale też między ich całymi rodzinami, żonami, także tymi byłymi, dziećmi... trudno je opisać, dlatego przytoczę fragment książki:
- Doszłam do wniosku, że m i e s z a n i e s i ę jest tu kluczowym słowem. Lepszym niż s u g e s t i a, która zakłada jednostronność. To by wyjaśniało kwestię, o której ludzie mówią bardzo rzadko, ponieważ definiujemy się jako osobne, zamknięte w sobie ciała wpadające na siebie, ale nadal zatrzaśnięte. Kartezjusz się mylił. To nie jest tak, że ''Myślę, więc jestem'', lecz ''Jestem, ponieważ ty jesteś.'' Czyli raczej Hegel, powiedzmy, w skróconej wersji
powiedziała to Violet, żona Billa i idealnie określa to związek między członkami tych rodzin- nie mogli bez siebie istnieć, nawet jeśli się ranili i nie mogli na siebie patrzeć. zawsze sobie wzajemnie towarzyszyli, a co ważne nie zawsze było to w sensie dosłownym. czasem znajdowali się bardzo daleko od siebie, bo tak było lepiej, ale pozostawali w kontakcie poprzez listy, telefony, sny, obrazy bądź szuflady z pamiątkami. dobrze opisuje to jeszcze jeden cytat, słowa, które Leo skierował do syna Billa, Marka: ,,Twój ojciec to dla mnie cały świat.''
to jest dość proste do pojęcia i ujęcia w słowa, ale jak opisać resztę tej książki nie mam pojęcia. ona cała jest sztuką i mówi o sztuce. większość akcji rozgrywa się w SoHo i każdy ważniejszy bohater jest w jakiś sposób powiązany z artystycznym światkiem. tylko że trudno to opisać nie opisując bohaterów, bo jak mówi Leo, sztuka nie może być anonimowa. z czasem autor stapia się ze swoją twórczością. w każdym razie kiedy czytałam tą książkę wszystko było tak plastycznie opisane, że sobie to wyobrażałam, każde dzieło Billa, które z taką dokładnością opisywał Leo, a raczej autorka, wielkie ukłony w stronę jej wyobraźni. zresztą nie tylko jego. każdy obraz jaki ogląda narrator jest czytelnikowi dokładnie przedstawiany i wcale nie musi to być dosłownie ''sztuka''. w zasadzie trudno to rozgraniczyć, bo akcja dzieje się akurat w tym momencie, kiedy sztuką zaczyna być wszystko co tak nazwiemy, Leo tłumacząc to głupiej aktorce używa porównania, że i ją mógłby oprawić w ramę i nazwać dziełem. zapadają w pamięć nie tylko liczne galerie, o jakich czytamy, ale także kicz hotelu Opryland, turkusowy stół Violet i Billa na którym stoją żółte tulipany, czarno-białe zdjęcia z przeszłości. czasem śmieję się z nowoczesnej sztuki, ale sama bym niektóre chwila z życia codziennego co krok ją nazywała. podobnie chyba miał Leo, nie mówiąc o Billu, który co rusz odkrywał coś zwykłego co go inspirowało. tyle, że on potrafił to wykorzystać i stworzyć z tego dzieło.
w zasadzie jest jeszcze coś o czym należałoby wspomnieć. nie jest tak, że te rodziny i ich zapędy artystyczne (w tworzeniu, opisywaniu, wykładaniu sztuki) cały czas sobie są i żyją w krainie mlekiem i miodem płynącej. na ukształtowanie ich relacji między sobą mają wpływ nie tylko podobne zainteresowania, mieszkania w tym samym bloku czy dzieci w tym samym wieku urodzone w tym samym czasie, które się przyjaźnią. oprócz tego wszystkiego związują ich ze sobą tragedie. są sobie tak bliscy, że cokolwiek się któremuś z nich przytrafi, dotyka wszystkich. jednych mniej, drugich bardziej- ale wtedy naprawdę widać ile dla siebie znaczą.
nie każdy z nich zasługuje na miłość i szacunek, ale każdy ma ogromny kredyt zaufania. nazywają się ''rodziną'', choć nią nie są... i aż się prosi tutaj, żeby zamiast pustego smęcenia przedstawić cokolwiek z treści, ale nie chcę tego robić, gdyby ktoś przypadkiem chciał tą książkę przeczytać.
przepraszam za przynudzanie i za to, że w sumie to co napisałam jest zupełnie niedokończone i chyba nie zawiera nawet wszystkich najważniejszych rzeczy. ale już nie wiem jak mam to rozwinąć. powiem tylko, że warto ją przeczytać choćby dla przemyśleń Leo i jego dyskusji z innymi bohaterami. dla zaskoczeń jakie sprawiają losy dzieci obu par... choć określenie ''obu par'' jest tu wyjątkowo nietrafione. a sama nie wiem, czy nie zachwyciła mnie też namacalność bólu Leo w niektórych sytuacjach, bo opisywanie tego wychodziło przerażająco prawdziwie.
w każdym razie polecam :)
Ludwisarz
10.08.2006 18:48
Czy ktoś ma dostęp do jakichś lepszych ebooków niż to co mi wyskoczy jak wpiszę w google ebook ?
Kiedys mialem przez ftpa taki niesamowity zbiór książek w języku polskim.
Potrzebuję Fausta i Kontrabasistę. Pomocy.
"Linia Ognia" Pacyńskiego
Świetny, soczysty język, pełen aluzji i czarnego humoru. Rozpocząłem z wielkim zapałem, początek bardzo obiecujący. Książka potrafi jednak nudzić, niektóre epizody strasznie monotonne. Sytuację ratują dialogi i szydercze opisy. Bohaterowie dobrze ukazani, nie czarno-biali, można się z nimi żżyć. A fabuła? Zarysowana bardzo słabo, nazwałbym tę książkę raczej zbiorem epizodów, opowiadań utrzymanych w tonacji baśni, bajki. Morał oczywiście jest, można sie pośmiać, a Ci bardziej ambitni znajdą i nutkę powagi, a nawet nastrój lekko refleksyjny.
"Nocarz" Magdalena Kozak. Nowa autorka, w świetnym stylu wkracza na scenę updającego ostatnio polskiego SF. Lekko nietypowe podejście do wampirów, bardziej w stronę tych znanych z Maskarady niż tych Draculowych - wszystko w polskim klimacie, z lekkimi smaczkami polityczno-spiskowymi w tle. Polecam.
'Sprawiedliwość owiec' Leonie Swann
Bardzo mieszane uczucia mam. Pierwsze sto stron to była droga przez mękę - nie mogłam skupić się na akcji, książka nie wciągała, nie mogłam połapać się w ogóle o co chodzi. Byłam pewna, że nie dotrwam do końca. Ale później poszło dużo lepiej. Powieść zrobiła się o wiele bardziej interesująca, w końcu już wiedziałam o czym czytam, a ostatnie rozdziały naprawdę mnie wciągnęły. Podejrzewam, że po drugim przeczytaniu książka mogłaby bardziej przypaść mi do gustu, ale boje się ponownej walki z tą pierwszą setką. Czyli... ogólnie książka niezła. Jednak porównywanie jej do 'Folwarku zwierzęcego' i obwołanie 'Książką lata 2006' to dla mnie przesada. Można poczytać, ale na coś odkrywczego nastawiać się nie można.
'Sandman - Dom lalki (część 1)' Neil Gaiman (wiem, to temat o książkach, ale pozwole sobie też skomentować ten komiks)
To pierwszy komiks jaki w swoim życiu udało mi się przeczytać do końca. Bo ja nie lubię komiksów. Zawsze pieprzy mi się kolejność obrazków, gubię się w akcji... Wolę książki. Ale nawet z takim nastawieniem jak moje, trudno było nie zachwycić się komiksem Gaimana. Świetna, choć totalnie zakręcona historia (oczywiście urwana w pewnym momencie - trzeba będzie zdobyć pozostałe części), taka 'gaimanowata' jak tylko mocno się da, świetne rysunki i to coś, co nie pozwalało mi się od opowieści oderwać - 'Sandman' nie mógł mi się nie spodobać. Dla mnie bomba. A tu jeszcze tyle części do przeczytania... :)
Ostatni przeczytałam już trzeci raz z kolei całą trylogię Władcy pierścienia

. Ta książka jest moją drugą ulubiona ksiązka zaraz po Harrym Potterze. Coś się w niej dzieje .
Nie będe się rozpisywać poprostu ją przeczytajcie jest rewelacyjna. Opłaca się i nie pożałujecie
Władca Pierścieni? Pierwsze słysze.
Ja fajne książki to dopiero przeczytam, bo na wakacje zabieram. Mnóstwo Goldinga.
Katon polecam Ci "Ten Inny" Kapuscinskiego. Ksiazka akorat dla takich ludzi jak Ty
to ja dorzucę 'polactwo' ziemkiewicza.
Przeczytane i przyswojone już dawno =)
A co Kapuścińskiego napewno przeczytam, jakkolwiek zastanawiam się, kto to są tacy ludzie jak ja =P
"Siewca Wiatru" Kossakowskiej
Przereklamowany. Angel fantasy nie dla mnie. Owszem, jest coś w prozie pani Lidii, co przyciaga uwagę czytelnika, ale nie jest to porywający styl pisania. Sama fabuła nieco absurdalna, brakowało mi patosu i dostojeństwa w tym wszystkim. Rozumiem, że autorka chciała pokazać, że anioły są bardzo podobne do ludzi, tak właściwie różnimy się od nich tylko "hierarchią". Kilka trafionych pomysłów blednie przy pozostałych uwagach: brak komizmu! zbyt wielu bohaterów, niepotrzebne wątki poboczne i przewidywalne zakończenie. Jestem zawiedziony.
"Blask Fantastyczny" czyli dobry, stary Pratchett w najlepszym wydaniu.
Aż przyjemnie przypomnieć sobie przygody Ricewinda (a BFu akurat nie czytałem!). Świetny język, pełen ironii, aluzji i rubasznych żartów balansujących na granicy absurdu. Czyta się szybko i łatwo. Komiczne postacie, wartka akcja i alegorie do innych powieści. Lektura dostarcza mnóstwo frajdy.
Pszczola
31.08.2006 23:50
E, dużo można zarzucić "Siewcy Wiatru", ale nie brak komizmu. Już pisałam, że irytowały mnie wątki miłosne i szczegółowe opisy zabójczo przystojnych aniołów, ale książka napisana bardzo zgrabnie, a i pomysł oryginalny. Podobało mi się to zdanie pod koniec (już nie pamiętam który to anioł? Rafał chyba) o wolnej woli. Szkoda tylko, że wszystko zamknęło się w jednym tomie przez co ma się wrazenie, że autorka jakby na siłę przestała pisać. Ale kto wie? Zawsze jest nadzieja. Kobaltowe loki do piachu i droga wolna!
nie chcę dwóch notek na raz, więc edytuję post:
Skończyłam właśnie czytać trylogię "Złotoskóry" Robin Hobb. Nie jest to chronologicznie pierwsza trylogia o przygodach Bastarda Rycerskiego Przezornego, a akcja rozpoczyna się po 15 latach od wydarzeń opisanych w "Skrytobójcy". Nie wiedziałam, że właśnie zaczęłam czytać ostatnią z serii o białym proroku i jego katalizatorze, ale nie żałuję, że zaczęłam właściwie od końca. Nie lubię powrotów po latach, zmian. Może dlatego łatwiej mi było wejść w tę historię bez żalu, a jednocześnie bez irytacji wywołanej bardzo licznymi odwołaniami do poprzednich częsci (co może się podobać czytelnikom, których dzieli parę łądnych lat od lektury wcześniejszych książek Hobb). Zdaję sobie sprawę, że wiele mnie ominęło i zapewne mam niepełny obraz historii Bastarda i Błazna, ale jeszcze przez jakiś czas nie sięgnę po poprzednią trylogię.
"Złotoskóry" jest dobrze napisany, szczególnie drugi tom - "Złocisty Błazen". Hobb zaczęła tam kilka interesujących wątków, które niestety pod koniec tomu trzeciego rozłaziły się, a autorka chyba poszła na łatwiznę. Materiału miałaby na kilka tomów, ale struktura trylogii nie pozwoliła jej na to. Muszę jednak przyznać: jeszcze żadna książka tego typu nie wycisnęła ze mnie tylu łez, a to z powodu chyba najpiękniejszego i jakby niedokończonego (a już na pewno niespełnionego) wątku miłosnego z jakim się spotkałam w serii fantazy. Jak zwykle zakończenie mimo pozorów szczęśliwego zakończenia, ściska mi...gardło z żalu. Czy choć raz nie może się coś skończyć tak jakbym chciała (nawet jeśli zakończenie byłoby jeszcze bardziej kiczowate od tego w "Przeznaczeniu Błazna" - III tomie)?
Za "Złotoskórym" przemawia na pewno ciekawa akcja i dosyć oryginalne rozwiązania. Także narracja pierwszoosobowa (to Bastard relacjonuje wszystkie wydarzenia) przyciąga. Nie przepadam za tą formą, ale muszę przyznać, że pani Hobb bardzo zręcznie udało się wykorzystać ten sposób do przykucia uwagi czytelnika, a zrazem silniej przywiązać go do głównego bohatera. Fabuła jest nie mniej jednak miejscami rozlazła (jeżeli nie nudna),a to przez dość nużące wywody Bastarda na temat jego parszywego życia.
Pierwszy tom ("Misja Błazna") wydaje się raczej luźno związany z pozostałymi dwoma. Większość wątków z tej części nie rozwija się później ciekawie. Tak jakby o nich zapomniano. Jak już wspomniałam, w drugim tomie Hobb dała podstawy do bardzo ciekawej i tajemniczno rozwijającej się historii, której centrum byłby Blazen i tajemnicza blada kobieta. W trzecim tomie niby wszystko zostało gładko załatwione, a ja wylałam rzekę łeż (szczególnie rozdziały 28-29 drgiej częsci tomu III), ale i tak jestem rozczarowana. Historia zakończyła się aż za gładko, za łzawo i za łatwo. A wątki takie jak przeszłość Błazna i pewne podpowiedzi co do jego osoby jakby zapomniane*. Co prawda autorka dała chyba do zrozumiania, że "Złotoskóry" to niekoniecznie koniec Bastarda Rycerskiego, ale tym razem Hobb musiałaby się bardzo postarać żeby wymyślić odpowiedni powód aby znowu dręczyć swego bohatera i może tym razem w pełni go zrehabilitować w oczach ludu.
SPOILER!* A prawie do końca niemalże miałam nadzieję, że Błazen może jednak być kobietą. Po co tyle wskazówek!?end
czytam sobie "Wieczór Trzech Króli", jako żem jest w nastroju szekspirowskim, zakochanym i głodnym czułości
O, mamo. A ja właśnie w tym gram, jako w egzaminie na semestr ze scen klasycznych. Lol.
ależ Ci zazdroszczę!
kogo?
czy Violę może?
W pierwszej scenie kapitana XD Potem jeszcze gdzieś Violę albo Oliwię, nie wiem, nie byłam na próbie czytanej
nie wiem, czy tak w temacie 'książki' wolno mi zapytać... ale co studiujesz?