Wczoraj w końcu po wielu nieudanych próbach udało mi się obejrzeć Zakon. Najpierw na gorąco krótko pokażę, co mi się podobało (lub nie).
Na plus:
-Imelda Staunton w roli Umbridge- po przeczytaniu książki nie sądziłem, że ta postać może być jeszcze bardziej antypatyczna
-pozostała śmietanka aktorska z grona pedagogicznego- Rickman, Smith, Thompson, Gambon,- po prostu perełki no i David Bradley, czyli Filch, który w tym filmie przeszedł samego siebie

-testrale
-Luna
-coraz ładniejsza Emma Watson
-wygląd Stworka
-Syriusz podchodzący do Malfoya ze słowami "Get away from my godson" i wypłacający mu plombę
-Bellatrix
-walka Dumbledore'a z Voldemortem
-opętanie Harry'ego
Na minus:
-szarpana akcja, dużo wyciętych wątków
-wątek Harry- Cho
-latający śmierciożercy w postaci mgły
-wspomnienie Snape'a
-praktycznie brak wyjaśnienia kwestii z przepowiednią
-brak wątków, rozmów, wydarzeń itp ważnych w kontekście VII tomu
To chyba tyle na dzisiaj. Co do braku wątków. Wiem, że to było ponad 700 stron do zekranizowania, dlatego też bardzo nie narzekam, ale to, co nakręcili mogli jednak jeszcze lepiej. Wydarzenie goni wydarzenie i normalny widz, który nie czytał książki może jednak poczuć się zagubiony. Mam mieszane uczucia, co do GD. Fajnie pokazali Harry'ego jako nauczyciela, poszczególne lekcje, jakich udzielał, ale też było to pokazane za szybko.
Jednakże z powyższych ocen wynika, że więcej daję na plus i tak też oceniam cały film. Podobał mi się, pomimo tych wad, które wymieniłem. I w sumie cieszę się, że Yates ma też kręcić Księcia, bo jednak przy Zakonie odwalił kawał dobrej roboty.