największym przegranym meczu Włochy-Hiszpania jest dla mnie Donadoni. jedyny plus to taki, że po euro na pewno pożega się z reprezentacją. i bardzo dobrze. zatrudnienie go było wielkim błędem (gdyby Włosi jakimś cudem doszli do półfinału, to Donadoni zostałby na ławce - broniły by go wyniki i klauzula w kontrakcie, a na to po prostu nie zasługuje). nie mam pojęcia, dlaczego nie wyznaczył Del Piero do karnych, a już w ogóle nie mogę pojąć po jakiego groma pozwolił strzelać Di Natale. tylko głuchy by nie słyszał, jak hiszpańscy kibice gwizdali, gdy Antonio był przy piłce. jak on miał strzelić z tak przeczesaną po końcówce psychiką i wobec gwizdów tysięcy kibiców? De Rossi po raz kolejny niestety udowodnił, że zawodzi w stresujących, ważnych momentach

i też raczej strzelać nie powinien. a gdyby Pirlo grał... nie rozumiem też uporu w graniu na Toniego, który nie pokazał zbyt wiele (grał w każdym z dotychczasowych meczów, rozegrał pełny sezon w bundeslidze i ma swoje lata - miał prawo być zmęczony. poza tym każdy najdurniejszy obrońca połapałby się w tej taktyce na którą postawił Donadoni). czemu ani razu nie zagrał Boriello? nie rozumiem również jak król strzelców ligi, w której bramki zdobywa się najciężej, zostaje wpuszczony dopiero na 10 minut przed końcem, i to jeszcze po to, żeby nie strzelić karnego! gra Italii w meczu z Hiszpanią przypominała catenaccio z dawnych lat

gorszej taktyki Donadoni nie mógł wymyślić, a przecież w chwili obecnej Włosi dysponują o wiele większym potencjałem niż w przeszłości i tak grać po prostu nie muszą!
jak słusznie zauważył Boniek, Włosi mają w swojej historii mecze piękne i doskonałe, ale też brzydkie i przespane, i ten z Hiszpanią już wpisał się do tej drugiej grupy.
najbardziej szkoda mi Del Piero i Cannavaro nie będą mieli już okazji pokazać się na turnieju takim jak euro czy mundial.
a płaczący Pirlo pokonał mnie totalnie

z całej włoskiej ekipy mogę pochwalić chyba jedynie Buffona, Chielliniego i Grosso - za kapitalną postawę i grę.
podsumowując: słaby selekcjoner (gdzie Inzaghi?) - słaba Italia

w sumie nie ma się czemu dziwić, że przegrali (bo grając w ten sposób nie da się wygrywać), ale serce i tak boli.
no to co? czekamy na nowego trenera (LIPPI!).
dziwne to wszystko, bo teraz wychodzi na to, że będę musiała kibicować Hiszpaninom, bo są moim faworytem nr 3 (Włosi i Portugalczycy odpadli). ale jakoś nie dociera to do mnie i strasznie abstrakcyjne wydaje mi się teraz, żeby trzymać kciuki za drużynę, którą wyeliminowała mi Włochów (a jeszcze gdyby tego wszystkiego było mało, zaraz idę na hiszpański...).
właściwie teraz to już wszystko mi jedno, będę oglądała na chłodno, niech wygra futbol, z jednym zastrzeżeniem - wszyscy byle nie nasi wspaniali zachodni sąsiedzi, czyli Niemcy! do których niechęć dostałam w genach. Turcy zaimponowali mi nerwami ze stali, niesamowitą motywacją i grą do ostatniej sekundy - taka piłka mi się podoba (Niemcy jak to Niemcy - pewnie zlekceważą i obśmieją Turków w gazetach, a po meczu - mam nadzieję - będą płakać). Rosjanie odesłali Holendrów do domu (hehe), grając naprawdę imponująco (w tym nie było przypadku. byli po prostu o dwie klasy lepsi). a Hiszpania to jednak zawsze południowcy i mimo wszystko bliżej im do Włochów niż którejkolwiek innej drużynie.
byle NIE NIEMCY, naprawdę, i będę (względnie - bo nic nie wynagrodzi mi odpadnięcia Italii) ukontentowana.
a jak będzie finał Rosja-Turcja to będzie chociaż śmiesznie.