QUOTE(owczarnia @ 17.08.2007 18:16)
QUOTE(vold @ 15.08.2007 18:21)
Obowiązkowy to jest Obywatel Kane

I Prestiż jezd on zdecydowanie lepszy od Iluzjonisty, nie ma co porównywać, co najwyżej duety aktorskie można porównywać, nawet mimo faktu iż jestem fanem Nortona, to Bale po-za-mia-tał. Jackman też był świetny, a jakoś się nigdy do niego przekonać nie mogłem. Trudniej porównywać Biel z Johansson

Może z tym, że to nie jest film obowiązkowy przesadziłem, ale nie jest takim majstersztykiem jak Pulp Fiction, a zdecydowanie bardziej podobał mi się sens 'Jackie Brown'. Tyle tylko, że we 'Wściekłych' Tarantino dał dużo od siebie, z czego ostatnio rezygnuje [w zasadzie od JB poczynając kończąc na Death Proof].
A co ma Obywatel Kane do "Wściekłych psów"?... Czy jedna obowiązkowość drugiej przeszkadza

?
A to już rzecz gustu jest, mój drogi, rzecz gustu, jakkolwiek moim skromnym zdaniem zarówno na poziomie aktorstwa, jak scenariusza, jak i samej realizacji "Iluzjonista" stoi przynajmniej o schodek wyżej niż "Prestiż". "Prestiż" to tylko dobrze zrobiony film z tak zwaną "wkładką", czyli drugim dnem, którego widz może się domyśleć lub nie, "Iluzjonista" zaś jest czymś zdecydowanie więcej. Już same środki przekazu wykorzystane w tym obrazie wyróżniają go na tle setek innych, podobnych filmów. "Iluzjonista" to zabawa formą, zabawa grą, to magia w najczystszej postaci. "Prestiż" mi się podobał, owszem, ale "Iluzjonista" mnie urzekł. Zaczarował, oczarował, zrobił w trąbę i nabił w butelkę, a to chyba najlepsza możliwa rzecz, jaką może zrobić film z takim tytułem

.
"Pulp Fiction" ma się do "Wściekłych psów" po prostu nijak. Każdy z tych dwóch filmów jest majstersztykiem w swoim gatunku, bo każdy z nich jest inny. Nie, źle powiedziałam. One nie są majstersztykami w swoim gatunku, każdy z nich to po prostu
klasa sama w sobie. "Pulp Fiction" z pewnością jest łatwiejszy w odbiorze, bardziej widowiskowy, ale to "Wściekłe psy" otworzyły nowy rozdział w historii kina, stworzyły markę Tarantino. I, choć o wiele skromniejsze w oprawie, niosą tyle samo niuansów, żartów i dwuznaczności, co "Pulp Fiction". Aktorsko zaś po dziś dzień są uważane za najlepszy z filmów Mistrza. Nad "Jackie Brown" można dyskutować, ale za to "Kill Bill" to naprawdę Wielki Styl, i myślę sobie że dużo trzeba chleba zjeść z wielu kinowych pieców żeby chociaż
zacząć ten film krytykować

.
Ja odbieram Prestiż dokładnie odwrotnie. Genialnie poprowadzona narracja, która owszem jest zakręcona, ale nie zagmatwana. To bardzo czujność widza usypia. Poza tym, dobrze pokazana rywalizacja, genialne zdjęcia (po scenie na polu Tesli musiałem film zatrzymać), fachowa gra aktorska. No i ma mroczny klimat, klimat upadku. Iluzjonista jest dla mnie mimo wszystko znacznie lżejszy, aczkolwiek również przyjemny. Tyle że mnie w ogóle zakończenie nie zaskoczyło, w przeciwieństwie do Prestiżu.
Ja nie neguję, że Wściekłe nie są nowatorskie, po prostu nie urzekły mnie tak, jak inne filmy Tarantino. Aktorstwo jest oczywiście świetne, poza Rothem, chyba pisałem że patrzeć na niego nie mogę. Madsen był wtedy klasowy (szkoda że się tak zmarnował), Keitel również, Buscemi jak zwykle grał rozgorączkowanego faceta, wszystkich irytującego (w Fargo Cohenowie trafili w 10).
Co do Kill Billa, na pewno źle wpłynął podział. Niestety. Pierwsza część to za dużo akcji, druga natomiast, za dużo zbędnego pieprzenia. Carradine zagrał rolę życia, Bill był zdecydowanie najciekawszą postacią. Zgorzkniały Madsen w ogóle mnie nie zaciekawił, a Hannah nie przekonywała. W drugiej części były tylko trzy mocne punkty - walka w baraku, nauka u Wielkiego Mistrza i ukazanie postaci Billa.
Pierwsza część to niestety za dużo jadki. Co za dużo, to niezdrowo. Nie wpasował się Tarantino z tym ściąganiem ze Sword Of Vengenace czy Shogun Assassin (które polecam, mogę dać namiary na torrentach na te filmy). Mimo wszystko jedynka była znacznie ciekawsza. Wprowadzała i nadała jakiś bieg tej historii.
Znacznie lepiej z czepraniem z innych filmów poradził sobie w Death Proof.
QUOTE(owczarnia @ 19.08.2007 14:11)
Kategorycznie zgadzam się z Timmym

. "Sadysta" jest beznadziejny, ale za to mogę z czystym sumieniem polecić "W mroku zła" (
Broken). Doskonały thriller psychologiczny i horror w jednym. A jak już jestem przy polecaniu, to jeszcze dołożę "28 tygodni później" (kontynuacja świetnego "28 dni później"), "Słaby punkt" i "Ultimatum Bourne'a"

.
QUOTE(TimmY @ 19.08.2007 14:17)
28 tygodni pozniej.. Kurcze, mieszane uczucia mam, nie bylo to jakos specjalnie cudowne. Na pewno sequel nie byl tak dobry jak pierwsza czesc, chociaz co do kamery w Tygodniach nie moge zlego slowa powiedziec, baaaardzo dobre ujecia, a szczegolnie bieg zombich.
Druga część zabiła cały urok pierwszej. Nie ma tego klimatu zagrożenia, osaczenia, nie ma Murphy'ego. Jest troche fajnych zdjęć, ale to nie ratuje całego filmu niestety.
Jeżeli ktoś lubi dobre klimatyczne angielskie horrory/thrillery, warto obejrzeć
Dead Man's Shoes i
Session 9 . Pierwszy zdecydowanie jeden z moich faworytów jeżeli chodzi o najlepszy thriller. Paddy Considine pozamiatał (tak jak w Hot Fuzz).