owczarnia
30.03.2008 00:51
No cóż, mnie takie leniwe, smakowite klimaty odpowiadają bardzo bardzo

. A "Dziewczyna..." dodatkowo naprawdę trzymała w napięciu. Z ekranu aż strzelało iskrami... Oczywiście jak dla mnie

. "Między słowami" to nieco inna specyfika, ale też niesamowita. Świetny film. Jeden z nielicznych
naprawdę zasłużonych Oscarów.
QUOTE(Lilith @ 29.03.2008 22:05)
znaczy na pewno ładny itd., ale to jak ten stary film z tilem schweigerem [jak on sie nazywal, 'pukajac do nieba bram'?].
natomiast czekam na to, chociaz tez pelne schematow bedzie, to ma szanse byc moim ulubionym filmem komediowym [a para aktorska wcale nie gorsza niż wyżej

]:
Be KIND REWIND
'Pukajac..' - to ten z Kennethem Brannagh i Helena Bonham Carter?
http://www.imdb.com/title/tt0119472/To miałem na myśli, ale wychodzi na to że nie to miałem na myśli [rozwiąż zagadkę czytelniku].
Był jakiś film że uciekali ze szpitala/domu starości i zaczynają spełniac marzenia, awruk, nie pamiętam tytułu.
Cos romantycznego i dobrego w jednym. Poleccie!
Sara
hyhy
Oglądam właśnie (dopiero teraz) "Labirynt Fauna" i mam refleksję. Z jednej strony to film wybitny, poniekąd genialny i widać to niemal od razu. Z drugiej strony - nigdy, NIGDY, nie oglądałem filmu tak kłamliwego i propagandowego. Jednowymiarowego do bólu. Już napis na wstępie o faszystach i partyzantach ustawia film. Pokazuje prawdę tak niepełną, że kompletnie kłamliwą. Nie niuansuje w tej sprawie niczego. Kapitan jest złem wcielonym. Frankiści są złem wcielonym. Są faszystami czyli są nazistami i tak są pokazani. Najbardziej złożona i wieloznaczna wojna w historii XX wieku zostaje włożona do schematu, który wypacza ją zupełnie. Uwaga, refleksja: Jak daleko wielka sztuka może się posunąć w kłamstwie, manipulacji i propagandzie? Gdzie i czy w ogóle można znaleźć jakieś usprawiedliwienie? Czy naprawdę Del Toro nie wie i nie rozumie zupełnie niczego? Czy jego tradycyjne, rodzinne sympatie zwalniają go od próby chociaż względnie wyważonej oceny Hiszpanii tuż po wojnie? To oczywiście tylko przykład. Niestety częsty w kinie. Niestety zawsze jednostronny. Może jedną z cech definiujących artystów jest często intelektualny komformizm ufryzowany na niezgodę na zło? Nie wiem. Smutny ten film przez to. Nie umiem wejść w niego cały i w pełni, tak jak na pewnych płaszczyznach zasługuje na to jak niewiele innych.
Biorąc pod uwagę, że kino artystyczne w sumie zostało rozpoczęte przez propagandę radziecką - Pancernik Potiomkin jest często dalej uważany za najważniejszy obraz w historii kina - ciężko jest zachować obiektywizm. Wiem, że czasy się zmieniły, film miał służyć czemu innemu, ale pewnego sposobu myślenia ludzi nie da się zmienić. Ludzie, nie są w stanie kręcić filmów obiektywnych, proste, z czym masz rację, to że Del Toro posunął się bardzo daleko w swoim subiektywizmie poglądowym. (Chociaż nie wiem czy o to dokładnie Ci chodziło).
Szkoda tylko, że film totalnie mi się nie podobał, może powinienem jeszcze raz obejrzeć, ale nie wiem czemu, nie wziął mnie, nie złapał za gardło i nie rzucił na ziemię.
Mnie właśnie by rzucił, gdyby nie to, że mając jakąś wiedzę w temacie (nie fachową, ale dość szeroką, bo to kiedyś był mój konik) po prostu chce mi się wyć. I wiem, że jeśli ktoś jej nie ma to przyjmie sugestywny obraz z filmu za swój. Pewnie na zawsze. Będzie już wiedział, że w Hiszpanii rządziła miejscowa odmiana hitlerowców, tylko jeszcze trochę gorszych, a wygrali, bo obalili dobrych demokratów, którzy chceli równości. Lies, lies, lies.
Przed chwilą miałem czas dokończyć film, więc jakby dalszy ciąg rozważań. Zagalopowałem się, ale nie w oskarżeniach. Tu reżyser prześcignął wszystkie moje 'oczekiwania' i wspiął się na nieznany dotąd poza kinem radzieckim poziom (wrócę jeszcze do tego - a jakże) - chodzi mi o 'wybitność'. Film jest świetny, ale nie genialny. Wątek fantastyczny pojawia się rzadko, a kiedy już to mimo wszystko nierówny. Zapowiada się to wszystko na opowieść o pięknym, ale okrutnym świecie baśni, przysiąg, których nie można złamać i ceny, jaką trzeba zapłacić. A jednak unik za unikiem. Najgorszym jest quasihappyend (monarchistyczny - haha, co za ironia - ciekawe co by na to powiedzieli marksistowscy partyzanci o szlachetnych twarzach), który mimo iż dla mnie zupełnie zaskakujący (paradoksalnie, w każdym innym filmie tego bym się spodziewał, tu spodziewałbym się raczej, że właśnie czegoś takiego nie będzie) redefiniuje dość idiotycznie postać fauna. No cóż, podły kapitan, siepacz generała Franco nie mógł mieć przecież konkurencji do roli tego złego. Boska scena, kiedy partyzanci czytają o Normandii i cieszą się, że Amerykanie niosą im nadzieje. Refleksja widza - Hiszpania Franco walczy w wojnie po stronie Niemiec. No przecież to oczywiste - faszyści z faszystami. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta propaganda jest celowa. Że te sceny są przemyślane pod takim kątem. Mercedes - istne wcielenie rewolucji. I całkiem spory potencjał okrucieństwa. Wygląda mi na taką co w '37 jako nastolatka przegryzała księżom gardła, a ich matkom wpychała krucfix do gardła, kiedy jej ukochany rabował domy i gwałcił zakonnice. A temat leżał i krzyczał do reżysera - Hiszpania podczas okrutnej wojny domowej, ubustronne okrucieństwo, śmierć za śmierć, rzezie i porzoga. I na tym tle pojawia się mroczny, baśniowy świat, który zaczyna wymierzać wszystkim okrutną sprawiedliwość. I gdzieś w tym to dziecko. Ha! Oto moralitet o wojnie domowej, a nie takie propagandowe kłamstewka o dzielnych komuszkach. Uwaga duży spojler teraz: żeby to jeszcze faun zabił kapitana, albo generalnie świat labiryntu wymierzył mu jakąś pokrętną sprawiedliwość i zabrał dziecko - miałbym chociaż namiastkę tego, czego oczekiwałem po końcówce. No ale gdzie tam - kapitana muszą zabić komuszki (czy materialiście dialektycznemu wolno wierzyć w fauny?) i wziąć dziecko na wychowanie. A faun to spoko ziomek, nikogo by nigdy nie skrzywdził, prawda?
6.8 w skali porcys. Dziękuję.
owczarnia
18.04.2008 18:58
Hm. Przyznam się bez bicia, że połowy z Twojego wywodu w ogóle nie rozumiem, ale może to dlatego, że zaczyna mi się migrena. Co do fauna, to był on wytworem wyobraźni dziecka, próbą stworzenia sobie alternatywnej rzeczywistości, bo z istniejącą umysł dziewczynki nie był w stanie sobie poradzić. Podobnie podział dobro/zło. Ona tak to widziała. Ze swojej perspektywy.
Połowy scen w tym filmie nie widziała. I nawet o nich nie wie. Większość scen realistycznych to takie sceny. Nie widzi walk, nie widzi tortur, nic nie widzi niemal. Więc dziwi mnie interpretacja tego filmu, która głosi jakoby był to obraz okrutnego świata widziany oczyma dziecka. Jest to raczej obraz świata widziany oczami reżysera, przy czym częścią tego obrazu jest dziecko, które wcale nie jest w centrum wszystkich wydarzeń. A czy faun został wymyślony czy nie - tego nam film wcale nie mówi ostatecznie i wprost (na szczęście).
QUOTE(Eva @ 15.04.2008 00:05)
Cos romantycznego i dobrego w jednym. Poleccie!
Fall [1997]
QUOTE
Uwaga duży spojler teraz: żeby to jeszcze faun zabił kapitana, albo generalnie świat labiryntu wymierzył mu jakąś pokrętną sprawiedliwość i zabrał dziecko - miałbym chociaż namiastkę tego, czego oczekiwałem po końcówce.
A uważasz, że ten świat fantastyczny był realny? Jak dla mnie to wszystko działo się w wyobraźni dziewczynki i dlatego świat fantastyki był tak przesiąknięty światem rzeczywistym, który dziewczynka znała.
Ja tu niczego ostatecznie nie uważam. I chyba o to chodzi. Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek poza racjonalizmem widza uzasadniało jednoznaczne twierdzenie, że to wszystko działo się tylko w głowie tej zupełnie NORMALNEJ dziewczynki. Tzn. ona nie przejawia żadnych symptomów szaleństwa, a jak rozsądni ludzie wiedzą dzieci o bogatej wyobraźni NIE MYLĄ wyobrażeń z rzeczywistością. Więc - wielki pytajnik. Dlaczego niby mamy ten film uznać za realistyczny dramat tylko dlatego, że zawiera cechy realistycznego dramatu? A może to baśniowy realizm czy jeszcze coś... Marksistowcy partyzanci nie wierzą w fauny. Quizer jako wyznawca dialektycznego swiatopoglądu też nie. Ale czy scenarzysta na pewno też nie?
QUOTE(Katon @ 20.04.2008 19:16)
Quizer jako wyznawca dialektycznego swiatopoglądu też nie. Ale czy scenarzysta na pewno też nie?
Misiek ja pytam jak Ty uważasz. Nie jak uważasz, że miał na myśli scenarzysta. Od tego właśnie są dobre filmy by każdy mógł interpretować je na swój sposób ;)
No to też właśnie o tym piszę.
owczarnia
20.04.2008 21:28
QUOTE(Katon @ 19.04.2008 19:01)
Połowy scen w tym filmie nie widziała. I nawet o nich nie wie. Większość scen realistycznych to takie sceny. Nie widzi walk, nie widzi tortur, nic nie widzi niemal. Więc dziwi mnie interpretacja tego filmu, która głosi jakoby był to obraz okrutnego świata widziany oczyma dziecka. Jest to raczej obraz świata widziany oczami reżysera, przy czym częścią tego obrazu jest dziecko, które wcale nie jest w centrum wszystkich wydarzeń. A czy faun został wymyślony czy nie - tego nam film wcale nie mówi ostatecznie i wprost (na szczęście).
No właśnie tego nie wiemy, czy nie widziała. Nie rozumiesz? Wy-par-cie. Taki mechanizm

. Na tym polega cała dwuznaczność tego filmu. I poniekąd jego główny walor.
Nie no, sorry, ale tu widzę jakieś myślenie pod tezę, jednak. No jej nie ma tam gdzie jej nie ma. Nie ma jej w lesie, podczas bitwy, nie ma jej przy śmierci doktora, nie ma kiedy kapitan się goli. Nie ma jej fizycznie i dobra, możemy twierdzić, że była, ale wyparła - tylko że to - pardon - bez sensu.
dungeon siege
zomg ściska mnie tak że aż nie wiem co napisać. dno i metr mułu. największym sukcesem tego filmu jest chyba fakt, że nie znajduje się w BOTTOM 100, jak reszta filmów Mistrza Uwe. ciekaw jestem ile musiał zapłacić takim aktorom jak burt reynolds , ray liotta czy jason statham (tu aż się zdziwiłem) za to, żeby zagrali w tej kupie. fak, pierwszy od dawna film, który wyłączyłem przed napisami końcowymi.
PrZeMeK Z.
23.04.2008 18:36
"Man on the moon".
Andy Kaufman był naprawdę niezwykłym człowiekiem. A Jim Carrey słusznie otrzymał nagrodę Złotego Globu za główną rolę w tym filmie. Polecam, z całego serca polecam.
Dodam jeszcze, że ścieżkę dźwiękową do filmu skomponował zespół R.E.M.
Podobno Del Toro wyreżyseruje "Hobbita". Gość, który ma antyfrankistowską obsesję wyreżyseruje powieść faceta, który blisko przyjaźnił się z niejakim Campbellem bodajże, który pojechał na ochotnika walczyć po stronie Franco z czerwonymi. Biedny Tolkien chyba by zemdlał. A orkowie dostaną błękitne mundury zapewne =D
Del Toro ma twarz hobbita. poza tym fajnie by było nawet, bo "Hobbit" zmieściłby się do mojej dziesiątki najbardziej męczących książek. trudno nie doceniać Tolkiena, ale akurat w tym przypadku nie mogę sobie przypomnieć nic porywającego, za to pamiętam jak ciągle odkładałam dokończenie "na później".
sleepy hollow
uwielbiam ten klimat. uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. juz nawet nie mówię, że depp, że burton, że ricci, rickman, richardson, griffits, christopher lee... po prostu kawałek dobrego kina, no
Senna dziupla? :]
QUOTE(Katon @ 26.04.2008 10:48)
Podobno Del Toro wyreżyseruje "Hobbita". Gość, który ma antyfrankistowską obsesję wyreżyseruje powieść faceta, który blisko przyjaźnił się z niejakim Campbellem bodajże, który pojechał na ochotnika walczyć po stronie Franco z czerwonymi. Biedny Tolkien chyba by zemdlał. A orkowie dostaną błękitne mundury zapewne =D
no tak, film zapewne będzie ujowy ;)
Avadakedaver
27.04.2008 17:51
QUOTE(Potti @ 26.04.2008 19:31)
Del Toro ma twarz hobbita. poza tym fajnie by było nawet, bo "Hobbit" zmieściłby się do mojej dziesiątki najbardziej męczących książek. trudno nie doceniać Tolkiena, ale akurat w tym przypadku nie mogę sobie przypomnieć nic porywającego, za to pamiętam jak ciągle odkładałam dokończenie "na później".
a tu sie nie zgadzam. tolkien jest nudny w pytę, ale hobbit akurat był fajny.
Tu sie mnie pewnie zaraz ukrzyżuje, ale uważam ekranizację Władcy za lepszą od książki. Niczego przy tym książce, oczywiscie, nie ujmując.
del Toro niech pcha ile chce polityki w Hobitta, ale jezeli ma byc rownie dobry jak Labirynt, to mnie ta polityka wali [w lewą nerkę

]
@up: na stos, heretyku!
PrZeMeK Z.
27.04.2008 22:20
"Juno" - faaajne

Do obejrzenia z uśmiechem na twarzy. Wydawało mi się trochę zbyt naiwne, ale może to po prostu mój pesymizm. Też Wam się takie wydało?
W każdym razie główna bohaterka jest bardzo fajna, a i muzyki dobrze się słucha. Warte obejrzenia (co pewnie wszyscy już i tak zrobili, ale co mi tam).
Edit: tak, czytałem poprzednie wypowiedzi o tym fimie, ale nie zauważyłem podobnej refleksji, dlatego pytam.
Nie znacie się z tym Tolkienem
Ojce Chrzestne są jednak niesamowite wszystkie trzy. Ale zawsze fizycznie męczę się oglądając te filmy. Uważam Michaela za jednego z najbardziej czarnych czarnych charakterów w historii kina, a przecież jakoś wzbudza sympatię mimo to (w trójce i nieco w jedynce - w dwójce to potwór). Nie znoszę też Vincenza. Wszystkich ich nienawidzę w gruncie rzeczy, ale Michael miał wybór na początku. Twierdzi potem, że nie, ale to nieprawda. I finisz, kiedy zabijają okularem tego gnoja (należy mu się), a zabójca przekazuje wiadomość od Vinceza, która pokazuje, że niczego nie rozumie z losów swojego stryja. Bo przecież władza niszczy głównie tych, którzy ją mają, nawet jeśli to banał.
ed wood - ten film jest po prostu wtf. nie lubie filmow grozy, a to było prostu dziwne. /po chwili zastanowienia stwierdzam, ze jako komedia daje rade.
zielona mila - interesujący, choć nie wzruszyłam się jak wszyscy, którzy mi ten film polecali. najbardziej wzruszający moment: mysz.
ogród rozkoszy ziemskich - piękny.
Avadakedaver
02.05.2008 10:13
a ja MARZĘ o obejrzeniu ojców chrzestnych, ale nigdy nie mam okazji, a przed ściąganiem mam jakieś opory. Jeszcze dwójkę psów bym obejrzał.
PrZeMeK Z.
02.05.2008 10:37
QUOTE
zielona mila - interesujący, choć nie wzruszyłam się jak wszyscy, którzy mi ten film polecali. najbardziej wzruszający moment: mysz.
O. Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć, ale widzę, że nie jestem jedyny, którego aż tak nie zachwyciła "Zielona mila".
Obejrzałem na Zone Europa "Okno na podwórze". W sumie przypadkiem na to trafiłem i przypadkiem znałem tytuł, więc uznałem, że obejrzę. Świetny fim, naprawdę. Bardzo dobrze zrealizowany i wciągający. Strasznie mi się podobał sposób prowadzenia wątków pobocznych - bohater obserwuje różnych ludzi z okna i w ten sposób poznajemy ich historię. Polecam.
QUOTE(em @ 02.05.2008 08:48)
ed wood - ten film jest po prostu wtf. nie lubie filmow grozy, a to było prostu dziwne. /po chwili zastanowienia stwierdzam, ze jako komedia daje rade.
prze-film!
chociaż może nie o sam film mi chodzi tylko o postać ed'a wood'a. zapał z jakim facet robił filmy mnie powala, bela lugosi i jego wampirze role też były niczego sobie (facet w końcu sam uwierzył, że jest wampirem) i stwierdzenie, że jest najgorszym reżyserem w dziejach kina, ale tu polemizowałbym czy aby Mistrz Uwe mu nie dorównuje.
szukam aktualnie filmów wood'a, jak ktoś ma jakieś namiary to chętnie skorzystam.
chcę Soundtrack z juno.
pragnę go niemiłosiernie.
dajcie

już mam.
btw. jeden z najlepszych filmów ostatnich kilku lat.
Juno OSTi w końcu ktoś podziela mój entuzjazm
PrZeMeK Z.
02.05.2008 20:34
Stokrotne dzięki za soundtrack, Potti!
trochę mi się wydaje ze to najlepszy soundtrack od czasów pulp fiction
a za mną chodzi OST ze Sweeney Todd
nie wydaje mi się, żeby chciało mi się kiedykolwiek słuchać soundtracku ze ST poza filmem, za to ten z Juno rzeczywiście <3! idealnie zgrane z filmem popowe tło (nawet w wykonaniu zwykle 'ostrzejszych' zespołów) i bohaterowie świetnie nawiązują do muzyki. uwielbiam moment, kiedy wszystko zaczyna iść nie tak, a Juno wybucha: "and by the way i bought another Sonic Youth record and it sucks. it's just noise". poza tym przy słuchaniu tego soundtracku tak naszła mnie ochota na powrót do Belle&Sebastian, że do tej pory nie mogę przestać

p.s. Przemek, jak Ci się podoba, to widzimy się niedługo w temacie "alternative/indie" =)
PrZeMeK Z.
02.05.2008 22:27
Nie sądzę :] Podobać się całkiem podoba, ale podejrzewam, że to będzie dość krótkotrwała miłość. Indie chyba nie jest po prostu dla mnie.
to zbyt szerokie pojęcie, żeby powiedzieć "nie dla mnie"
Jak juz przy soundtrackach jestesmy to ja ostatnio mecze ST z Dextera - niestety utwory bardzo krotkie ale i tak czarowne ;>
iron man
właśnie jestem po seansie (niech żyją znajomości w multikinie). jestem bardziej niż pozytywnie zaskoczony, chociaż szedłem prawie-że-w-ciemno (patrzy wyżej) albowiem komiksowe perypetie iron mana znane mi są tylko z jakiś większych spinoffów. tak czy siak nie wdając się jakoś w szczególy fabuły filmu powiem, że film skonstruowany jest na tyle dobrze, że nie nudziło mnie się ani trochę pomimo tego, że trwa dwie godzinki z małym hakiem. rola downeya juniora nie dość, że dobrze zagrana, to sama w sobie sympatyczna (pomimo tego, że przed 'przejściem na jasną stronę' gł. bohater jest typem bogatego półbuca), obeszło się bez festiwalu efektów specjalnych, a te jak już są to na najwyższym poziomie. chociaż co do tego festiwalu to może trochę brakowało mi właśnie większej rozpierduchy, ale to już kwestia gustu. reasumując nie jestem pewien do końca tego, czy poleciłbym wydanie iluśtam złotych (tym bardziej, że multikino ceny ma zdradzieckie) na ten film, ale już wypożyczyć go na dvd jak najbardziej;)
na ukrainie widzielismy plakat z tytulem przetlumaczonym na "zelezny ludz"
PrZeMeK Z.
21.05.2008 19:47
"Zakochany bez pamięci", czyli "Eternal Sunshine Of The Spotless Mind". Dziwny. Chyba mimo wszystko się na nim zawiodłem. Jakiś taki... rozlazły się robił w pewnym momencie. Nie umiem tego określić. Walka o wspomnienia była efektowna, ale na koniec wszystko jakieś nużące się dla mnie zrobiło.
byliśmy na Juno. całkiem przyjemny film, sympatyczny.
troche mnie zdziwila reakcja rodziców i ogolny luz na wiesc o dziecku, w stylu: 'jestem w ciąży, fcuk! ktoś ma ochotę na czipsa?'.
poza tym, to w ogole sie nie spodziewalam zakonczenia, czyli plus.
no i muzyka fajna.
usłyszałem już chyba kilkanaście pozytywnych opinii nt. nowego indiany jones'a, a ostatnio jak w tiwi puszczali część trzecią ubawiłem się jak nigdy (bo nie miałem jeszcze okazji jej obejrzeć). jakieś opinie forumowej tłuszczy?
Jeszczem nie był, ale jest pewne jak amen w pacierzu, że się wybiorę. Tym bardziej, że Indie (uł je!) bije ruskich (uł jeeeeee!!!) - muszę to zobaczyć.