Wczoraj, w związku ze swiętowaniem zakończenia sesji (na czerwiec) obejrzałam sobie film Exils. Koprodukcja francusko-japońska, nakręcona w większości w Algierii. Ale bardzo dobra. A muzyka zapada w pamięć. Polecam.
hihi ten moment w ktorym zbieraja owocki w sadzie
: ) po obejrzeniu go pomyslalam ze tez tam jade popracowac
ej a oglądał ktoś wczoraj Proces? (z Kylem MacLachlanem :heart: )
cholera żesz jasna. zapomniałam na śmierć. nie ma jakiejś powtórki?
Avadakedaver
28.06.2006 16:51
ja też nie widziałem, ale za to widziałem pół Blejda. Trzeciego.
"Inside Man" Spike'a Lee. Kolejna historia, o tym jak facet z planem doskonałym dokonuje napadu na bank. Film z pewnością zaskakujący, ale nie powala na kolana. Lubię Denzela i Jodie Foster, ale prawdziwe umiejętności aktorskie pokazał Clive Owen, jako mózg całej operacji. Fabuła ciekawie skonstruowana, ale na pewien sposób przewidywalna. Spike nakręcił coś absolutnie "nietypowego" jak na swoje reżyserskie preferencje. Udało mu się stworzyć całkiem dobry film, ale jak już pisałem, nie jest rewelacyjny. Spodziewałem się czegoś więcej, czytając pochlebne recenzje. Jeżeli chodzi o jakieś przesłanie i sens, to mocno przypomina mi "Crash" (chociaż Crash jest imho dużo, dużo....dużo lepszy, zaslużony oscar).
the tenant aka. lokator
pomimo całej swojej sympatii, szacunku i miłości do Polańskiego... książka lepsza. zdecydowanie, bez dwóch zdań, no niestety. gdybym nie czytała, to film pewnie podobałby mi się bardziej. ja jestem po prostu zwolenniczką twierdzenia, że obraz nigdy nie dorówna słowu pisanemu: treści, opisom, tragediom, ostnieniom ludzkim, błędom, tajemnicom w literkach.
co nie zmienia faktu, że film dobry. niektóre sceny tak rozplanowane, jakby żywcem wyjęte z mojej głowy, z wybraźni, tej podczas czytania.
a Polański jako Trelkovsky to już w ogóle :heart:
tylko się zakochać, ech (choć mojej miłości w tym względzie pewnie nie pojmuje nikt).
wreszcie udało mi się obejrzeć 'kod'.
moja mała recenzja: mówiąc krótko - zawiodłem się. jest to chyba jedna z gorszych ekranizacji książek jakie widziałem (no moze oprócz wiedźmina). nie mam na myśli realizacji, bo jest po prostu bardzo dobra. na pewno ponad oczekiwania. często ukazane są rzeczy, ktore w innych filmach nigdy nie znalazlyby się na ekranie, bo "nie bylyby warte zachodu". na przyklad, gdy langdon opowiada o wyprawach krzyżowych, widzimy dosłownie kilku (-nasto, -dziesięcio) sekundowe urywki, takie jakby retrospekcje, również trochę rozmyte, które przedstawiają te wydarzenia. naprawdę widać, że trochę szmalu w film poszło, skoro widzimy takie wydarzenia, rozgrywane w zupełnie innej scenerii i w zupelnie innym czasie, ze sporym udziałem statystów (naprawdę widać tam armie atakującą jakiś starożytny zamek etc.). jest tego dosyć sporo. możecie liczyc na to, ze cokolwiek będzie powiedziane, zostanie to też pokazane. czytającym książke takie rzeczy normalnie czesto się nie podobaja, bo wiekszość tych wydarzeń podczas czytania wyobrażamy sobie zupełnie inaczej. ale uważam, że tutaj zostalo to zrealizowane na tyle dobrze, ze trudno powiedziec "e, ja to sobie lepiej wyobrazilem". dość tego zachwalania ;> nie zadowoliła mnie adaptacja, która niestety kuleje. oglądając , no niech będzie trylogię "władcy" mogłem wybaczyć zupełne pominięcie pobocznego wątku z bombadilem, ale w "kodzie" zabrakło kilku ważnych scen i informacji. efekt jest tym bardziej gorszy jeśli czytało się wcześniej książkę, wiele ważnych oraz interesujących faktów zostało pominiętych - ciąg fibonnaciego jest jedynie wspomniany, nawet nie jest wytłumaczone co to jest (a nie każdy ma matme na poziomie ponadlicealnym). tak samo nie wspominają o złotym środku - liczbie fi (jesli dobrze pamietam z ksiazki). w filmie pojawia się jedynie jeden krypteks, a nie dwa tak jak miało to miejsce w książce. ominięto motyw z podsłuchem w figurce w luwrze. zeby uniknąć zupełnego skopiowania książki zmieniono pare rzeczy, ale moim zdaniem na nie te co trzeba i na gorsze - mały przykład - zamiast pojechac do biblioteki by tam szukać odpowiednich informacji o papierzu (a pope), skorzystali z telefonu komórkowego z wapem i sprawdzili to on-line (w katalogu bibliotecznym).
miałem chwilami wrażenie, że film mi się nieco ciągnie, natomiast na koniec, reżyser zastosował trik a'la 'wojna światów'- tak jakby nagle zobaczył, że "omfg to juz 2,5 godziny trwa, trzeba kończyć" i akcja przyspiesza jak nie wiem, i nim czlowiek spostrzeze juz koniec filmu. sama końcówka tez zwalona imo, zwłaszcza jesli ktoś ksiązki nie czytał, z powodu nie zachowania jej budowy (ta sama sceny zaczyna i kończy w ksiązce, mniej wiecej), wiec ta końcówka to tak ni z gruchy ni z pietruchy. nie jest to totalna porazka, nie miałem takich momentów, ze myslałem o tym co bedę robił po obejrzeniu, ale z pewnoscią film mnie nie wciagnal.
Avadakedaver
30.06.2006 23:43
łe tam, ja obejrzałem coś lepszego - drugie pół blejda trzy.
obiło mi się o uszy, że serial zrobili z tego./Grim
lil' help :P
nie ma co, oba filmy zmiota wszystkie oskary. 'códa' kinematografii
'Kod' to chała. Książka tez arcydziełem nie jest, ale o niebo lepsza od filmu. Howard najwyraźniej nie mógł się zdecydować, czy ma kręcić film sensacyjny, thriller czy film dokumentalny, no i wyszło mu coś, co w zamyśle miało byc pewnie mieszanką rodzajów, a okazało się hybrydą. I to ciężkostrawną.
Pszczola
01.07.2006 01:07
Byłam dzisiaj na "Rozpustniku" (to co, ze już rok temu był w Stanach?). Dobry film choć raczej ciężkostrawny. Przy tym wycięłoby się parę niepotrzebnych scen i dłużyzn. Miejscami niezrozumiały. Angielski nieco arachaiczny, więc trzeba jdnak napisy czytać.
Ale dla gry Deppa warto iść. Aż dziw bierze, że do tej pory nie dostał Oscara. Cóż, pójdźcie, zobaczcie, osądźcie.
,,Autostopem przez galaktykę'' (The Hitchhiker's Guide to the Galaxy) - specyficzny film. Trochę surrealistyczny. Ale warty obejrzenia, przynajmniej raz, żeby wyrobić sobie o nim osobiście zdanie.
Głos Rickmana świetnie pasował do robota owładniętego ciężkim przypadkiem depresji :]
Biała Masajka
historia oparta na faktach, nakręcona na podstawie książki Corrine Hoffman, która wyjechała na wakacje do Kenii i poznała Masaja, w którym się zakochała. rzuciła życie w Szwajcarii i zamieszkała w jego wiosce, w chatce ulepionej z krowiego gówna.
[DALEJ SPOILERUJĘ]
film zrobił na mnie chyba nawet większe wrażenie niż książka, sama nie wiem dlaczego. i na początku podobnie jak czytając podziwiałam kobietę, która naprawdę to przeżyła- ja umarłabym chyba już podczas tłuczenia się tymi autobusami z Mombassy do Nairobi, a co dopiero potem żyjąc z mężczyzną, który ma zupełnie inne (co tu dużo mówić, prostackie) zwyczaje, z którym dobrze nie potrafiła się dogadać, bez przerwy mieli o coś do siebie wzajemne pretensje i żyli w spartańskich warunkach, w obcym dla niej świecie.
ale to jak zostawiła to wszystko dla mnie jest beznadziejnie głupie. mąż Masaj nie potraktował jej zbyt dobrze, ale ona kiedy za niego wychodziła dobrze wiedziała jaki on jest, że ma swoje dziwne tradycje i zwyczaje, itd. okej. może nawet gdyby ktoś jeszcze się na to zdecydował, nie wytrzymałby. ale nie mogłam dalej jej tak podziwiać, kiedy wróciła do Szwajcarii z dzieckiem, zmuszając siłą jej ojca a swojego męża do zgody na to. ułożyła sobie (co wiem już z książki) życie w luksusach, a Lketinga (zapomniałam jak się w filmie nazywał, ale w książce tak) chyba nigdy nie zobaczył już na żywo swojej córki- tylko jej zdjęcia.
dlatego kiedy mówił ''wiem, że już nigdy nie wrócisz'' popłakałam się jak dziecko.
Ostatnio widziałam Lolitę. Tak, tak, w związku z przeczytaniem książki jak zawsze wzięłam się za adaptację.
Byłam zachwycona jakością filmu <: nie ma to jak pierwszy raz dvd na kinie domowym, jea. Bardzo podobało mi się ujęcie wątku Anabelle, aktoreczka śliczniutka, tylko chłoptaś potem płakał jakoś tak strasznie sztucznie. Podobnie pierwsza część znajomości Humberta z rodzinką Haze. Im bliżej jednak końca, tym bardziej film mi się dłużył. Dobrze, że reżyser nie wpadł na pomysł pokazania procesu Humberta czy coś, bo chyba bym wyłączyła przed końcem.
Tak czy siak, czytało się mniej więcej tak samo jak oglądało. Z tym, że ja wolę czytać.
QUOTE(Pszczola @ 01.07.2006 02:07)
Byłam dzisiaj na "Rozpustniku" (to co, ze już rok temu był w Stanach?). Dobry film choć raczej ciężkostrawny. Przy tym wycięłoby się parę niepotrzebnych scen i dłużyzn. Miejscami niezrozumiały. Angielski nieco arachaiczny, więc trzeba jdnak napisy czytać.
Ale dla gry Deppa warto iść. Aż dziw bierze, że do tej pory nie dostał Oscara. Cóż, pójdźcie, zobaczcie, osądźcie.
a malkovitch?
QUOTE(Hito @ 03.07.2006 20:04)
,,Autostopem przez galaktykę'' (The Hitchhiker's Guide to the Galaxy) - specyficzny film. Trochę surrealistyczny. Ale warty obejrzenia, przynajmniej raz, żeby wyrobić sobie o nim osobiście zdanie.
Głos Rickmana świetnie pasował do robota owładniętego ciężkim przypadkiem depresji :]
jeśli Ci się spodobał, to gorąco polecam książkę. osobiście parę razy musiałem odstawić żeby mi głupawka minęła;]
To tak jak w tym dowcipie, co w nim dwie kozy jedzą taśmę filmową:
-Dobry ten film
-No, ale książka była lepsza.
Avadakedaver
04.07.2006 16:25
właśnie przeczytałem pierwszy post i odkryłem, że przez te pare stron gzieś się skala zapodziała.
jej i co teraz?/Grim
i teraz usuwamy mój post, żeby nie robić offtopa, bo modowi nie wypada.
Pszczola
05.07.2006 00:34
QUOTE(Vilanda @ 03.07.2006 22:05)
Też dobrze grał, oczywiście. Chociaż nie przepadam za nim. Mam wrażenie, że zawsze gra tak samo. Ale cóż, nie widziałam z nim więcej niż kilka filmów, więc mój osąd może być niesprawiedliwy. W "Rozpustniku" nie miał wielkiej roli. Depp co innego. Ale drugi raz na ten film raczej bym nie poszła.
Katarn90
10.07.2006 11:40
Pink FLoyd - The Wall
ściągam też Pink FLoyd w Pompejach ale strasznie wolno ssie
'skok przez płot', w kinie z rodzinką dalszą i bliższą. film hm... niezły, ale nie świetny. trudno mi powiedzieć czy żałuję wydanych pieniędzy na bilet. parę motywów przednich - np. wiewiórka, która bez dwóch zdań ma zespół adhd ('komu jak komu, ale tobie mój drogi kofeiny nie trzeba'), albo perski kot kastrat z imieniem, które zalatuje kebabem, testowanie thx'a przez małego jeża etc.;>
martwi mnie tylko jedno - przed filmem jak zwykle raczono mnie reklamówkami, teaser'ami, trailer'ami (t tak dalej) filmów, które niedługo do nas wejdą na ekrany. były to tylko i wyłącznie zapowiedzi filmów animowanych (coś około pięciu łącznie), z których może jeden zapowiadał się choć trochę śmiesznie...brrr niedobrze.
przepraszam, że post po poście.
dzisiaj o godz. 22:00 (a tak przy okazji to o 21:30 cowboy bebop leci, jeśli ktoś nie widział nigdy tego anime, to polecam obejrzeć chociaż dzisiejszy odcinek z grzybkami;> szkoda tylko, że lektor z gatunku niemrawych [niech żyją sub-y], ale coż zrobić...arr do tematu wracam) leci polski film, a dokładniej to komedia 'hydrozagadka'. w niektórych kręgach uchodzi za film kultowy, od siebie dodam tylko, że opowiada historię o polskim (!) supermanie. film absurdalny do potęgi, śmieszny, głupi? sami zobaczycie, polecam tym, którzy niewidzieli , bo naprawdę niewiele takich produkcji można znaleźć w dorobku naszej rodzimej kinematografii.
ach prawie zapomniałem - tvp kultura.
Dołączam się do rekomendacja Grimsona - Hydrozagadka to tak zwany 'must see'.
Ait, ait, ait - Zdejm Kapeluuuuuusz.
Dobra, to sie tu reaktywuje - Coffee and Cigarettes Jim'a Jarmusch'a. Reżyser artystycznego [say wuuut?] kina NYC. Zaangażowany w film, muzykę i ogółem szeroko pojmowalną 'sztukę', zaprosił ludzi znanych z różnych dziedzin kultury. Są Meg i Jack White'owie, Tom Waits wraz z Iggy Pop'em, Steve Buscemi, Billy Crystal czy RZA & GZA. Jarmusch na swój sposób bawi się z widzem - mieszaniem wątków, powtarzaniem zwrotów, przedstawianiem ludzi ze swojego towarzystwa, a przede wszystkim karykaturalnymi sytuacjami związanymi z tytułowymi 'kawą i papierosami'. Spotkania, poznania, dziwne rozmowy i ucieczka od życia codziennego. Napisałem tu jakies straszne glupoty, ale nie zniechecajcie sie - warto obejrzec.
Pszczola
17.07.2006 22:19
Obejrzałam Bebopa i przełączyłam jak głupia. Oglądam 5 minut "Hydrozagadkę" i już mi się podoba (tylko matka się spytała dlaczego jakieś pornosy oglądam jak yłą scena z tancerką i maharadżami).
GrimmY, co masz od odcinka z grzybkami? Najlepsza jest ostania scena. I Faye w papierze toaletowym. Ale racja - lektor zabija ten serial. Zabija świetnych seiyu i genialą muzykę. Moje anime nr 1. Obejrzyjcie to ludzie koniecznie! Koniecznie w oryginalne z napisami. I nie przeskakiwać odcinków! I oglądać najwyżej 2-3 na raz, bo się magię wyczekiwania straci.
Ech, Hyper mógłby jeszcze kiedyś CB pokazać. Przynajmniej jakość była dobra i nienajgorsze tłumaczenie. Nie to co ściągane.
QUOTE(Pszczola @ 17.07.2006 23:19)
GrimmY, co masz od odcinka z grzybkami? Najlepsza jest ostania scena. I Faye w papierze toaletowym. Ale racja - lektor zabija ten serial. Zabija świetnych seiyu i genialą muzykę. Moje anime nr 1. Obejrzyjcie to ludzie koniecznie! Koniecznie w oryginalne z napisami. I nie przeskakiwać odcinków! I oglądać najwyżej 2-3 na raz, bo się magię wyczekiwania straci.
Ech, Hyper mógłby jeszcze kiedyś CB pokazać. Przynajmniej jakość była dobra i nienajgorsze tłumaczenie. Nie to co ściągane.
co mam do czy od, bo nie wiem czy Ci się literówka nie wstukała?;D
do anime nic nie mam, bo jest kapitalne, mało znam osób, którym by się nie spodobało. poza tym muzyka yoko kanno - jazz/blues ach.
od - od 17-tego odcinka mamy jeszcze 9 do końca serii ;)
Pszczola
18.07.2006 11:43
Czeski błąd.
Muzykę mam obsłuchaną do tego stopnia, że mniej więcej wiem w którym odcinku jest jaki kawałek. Nie żebym była maniaczką ;P
QUOTE(GrimmY @ 18.07.2006 01:51)
do anime nic nie mam, bo jest kapitalne, mało znam osób, którym by się nie spodobało.
ja oglądałem pierwszy odcinek Bebopa parę lat temu i stwierdizłem że mi się nie podoba.

widzisz, już masz jedną osobę.
ha, no patrz daleko nie trzeba było szukać^^
znalazłem dzisiaj w necie
to, czyli pilot serialu animowanego pt. 'amazing screw-on head'. chyba warto się zainteresować, bo pod projektem podpisuje sie mike mignola, znany komiksiarzom m.in. jako twórca hellboy'a.
Jakbys bucu kupowal Hellboy'e to bys wiedzial ze screw on head jest niejako z Piekielnym Chłopiaszkiem polaczaony. Dzieki wielkie za lynk, mega fajne to.
Z małym poślizgim (ekhem, małym ^^), ale w końcu obejrzałam 'Kod da Vinci'.
I szczerze mówiąc - mnie to ani ziębi, ani grzeje. Chociaż przeczytałam tyle negatywnych recenzji, że spodziewałam się strasznej chały, nie było tak tragicznie, ale... Średnia ta adaptacja książki, bo jako film sensacyjny - może być. Było pare dobrych momentów, ale pominięto też wiele istotnych czy po prostu interesujących wątków, a niektóre sceny były tak naciągane, że aż się przykro robiło.
Ogólnie podobali mi się aktorzy (nawet do Toma Hanksa się przekonywałam coraz bardziej w miare upływającego czasu, chociaż na początku obsadzenie jego w roli głównej wydało mi się strasznym pomysłem), szczególnie Audrey Tautou, muzyka była niezła, spodobała mi sie też ostatnia scena, kiedy Langdon odnajduje ten grobowiec. Naprawdę, spodziewałam się czegoś gorszego. Chociaż i tak żadne arcydzieło to to nie jest.
Pszczola
21.07.2006 00:06
QUOTE(Empire @ 18.07.2006 12:45)
QUOTE(GrimmY @ 18.07.2006 01:51)
do anime nic nie mam, bo jest kapitalne, mało znam osób, którym by się nie spodobało.
ja oglądałem pierwszy odcinek Bebopa parę lat temu i stwierdizłem że mi się nie podoba. :P
widzisz, już masz jedną osobę.
Nie dziwię się. Taką atmosferę trzeba lubić. A akcja tak naprawdę rozwija się od 5. odcinka. Trzeci to wejście mojej ulubienicy: Faye Valentine. Zauważyłam też, że im starsza jestem, tym więcej to anime doceniam. Żeby zacząc to oglądać trzeba być w sentymentalnym nastroju. Najlepszy jest do tego jesienny, deszczowy wieczór.
Byłem na premierze Piratów. Ciężko mi cos wiecej napisac niz 'zmeczony'. Troszke sie dluzylo, Verbinski niestety nie potrafil w tej czesci wywazyc watkow. Wychodzi taka mieszanina z poplataniem. No i przez caly film czeka sie na jakis 'punkt kulminacyjny' czy cos, no i tak czekasz, czekasz, a tu nagle koniec. Oczywiscie jest podnioslosc hollywoodzka, ale to rzecz od ktorej chyba nie da sie uwolnic. No to tak bezspojlerowo, reszta dalej z lekkimi spojlerami.
Kraken zdecydowanie za duzo wykorzystany. Raz wystarczy, tak niszczy jego unikatowosc.
Davy... W zasadzie chyba zostal za wczesnie wprowadzony, nawet nie przeszly mnie jakies dreszcze jak go zobaczylem. Szczerze, to wiekszy strach wywolywalo kilku czlonkow jego zalogi [haha, pan krewetka mistrzowski, chociaz nie zagral, i tylko krecil sie gdzies po pokladzie Latajacego, to i tak strasznie mnie rozbawil].
Nalezy podkreslic role Toma Hollander'a - Lord Cutler Buckett. Niesamowicie dobrze zagrana rola, twardy 'sonofabitch', ktory aby dojsc do wladzy zrobi wszystko.
Keira Knightley, ktora poza tym ze wyladniala to momentami mocno mnie irytowala [szczegolnie scena na wyspie, jak grala bezradna panienke, probujaca przerwac walke].
Orlando Bloom nawet znosny [to i tak dla niego pochwala, wczesniej go nie moglem zniesc].
Depp zagral... No nie zaskoczyl raczej. Niestety nie mogl jak zaskoczyc, bo po jedynce chyba az tak bardzo mu sie nie odmienilo. Licze ze w trzeciej czesci trylogii troche mu odbije [odbije od odbicia].
Watek ze starym Turnerem zostal dobrze wpasowany, tyle ze mnie irytuje no. Ale tak naprawde scenarzysta wykorzystal uchylona furtke z pierwszej czesci.
[wylacznie dla tych co ogladali]
Koncowka... Cholera, no trudno powiedziec cos wiecej niz to ze zostalem mocno zaskoczony. Barbossa? Pewnie bedzie chcial odzyskac Perłe. Ale tak naprawde to nie wiadomo po co mialby leciec na koniec mapy zeby ratowac Sparrowa. Musi miec jakis byznes jeszcze. Mam nadzieje ze w trzeciej czesci wyciagna jeszcze jakis watek, niz pojedynek z Davym Jonesem. Inaczej to ja jestem zawiedziony, o.
w sumie do Piratów podchodzę jako do filmu na który koniecznie jak najszybciej muszę iść zaraz po premierze tylko dlatego, że gra tam Depp. no i mnie tam nie zawiódł w tej części :) jak zwykle jego mało męskie odruchy, mimika, w ogóle cały sposób bycia sprawia, że aż się zaczyna czuć postać Sparrowa i mmm jak do twarzy mu z kijem pełnym owoców... po prostu chociaż to może nie jest najambitniejszy film z tym aktorem (jakby nie było, moim ulubionym) to tą postać najbardziej lubię i pokazała się tak jak się miała pokazać. nie potrzeba mi nawet jego odchyłów do szczęścia.
o reszcie może później napiszę, bo za gorąco teraz na głębsze przemyślenia. a na + jeszcze, że kolejna wyciągnięta do kina koleżanka zakochała się w Deppie :P będzie z kim podniecać się idiotycznie.
PRZYSIĘGA- gorąco nikomu nie polecam kto chce dozyć następnego dnia. szajs jakich dużo. Jeżeli ktos kto zna reżysera ("przyczajony tygrys ukryty smok", "Hero", "dom latajacych sztyletów") i chce zobaczyc najgorsze dzieło zycia powinien się na to wybrac. Tak samo jeżeli ktos chce sie posmiac z "powaznych" scen i latajacej różowej p***i. Po prostu żenada.
Prawdziwa zbrodnia nie wiem jak gówniarzowata musiałam być, żeby oglądać to wcześniej i nie pamiętać jak się skończy, ale może mam dziś taki nastrój a może w ogóle po prostu tak mam- że sporo nerwów mnie to zapomnienie zakończenia kosztowało. raz byłam pewna happy endu, raz zupełnie przekonana o czymś odwrotnym... i jak głupia chyba pierwszy raz chciałam wyjść z pokoju na pół godziny przed końcem filmu, który mnie wciągnął, bo męczyło mnie patrzenie co będzie dalej. bo już nie mogłam wytrzymać. co tam, przynajmniej chyba już nigdy nie będę bardziej czekać na dźwięk telefonu- tylko mi na dobre to wyjdzie.
a tak pozatym to wszystko ze mną w porządku.
Ludwisarz
23.07.2006 15:50
Pająk - gdy nie zrozumiesz sensu będzie Ci się zdawać, że przez półtorej godziny oglądałeś dziwne schizy i bezsensowne sceny z dobrze grającym głównym bohaterem. Pełen symboliki i scen niewprost, trudne film w ciężkich pogrzebowych barwach o świecie oczami dziecka.
Lock, Stock and Two Smoking Barrels Guy'a Ritchie'go.
Świetny film. Dużo lepszy od późniejszego "Przekrętu", choć utrzymany w tym samym klimacie. Uwielbiam ten rodzaj humoru, czarna komedia. Jest troszkę mordobicia, kilka śmiesznych akcji. Trzeba przyznać, że film trzyma w napięciu aż do ostatniej sekundy. Co jeszcze warto podkreślić? Niesamowite zdjęcia i dobry soundtrack.
Four Rooms
Kolejny rodriguezowo-tarantinowski wymysł. Nie rzucił mnie na kolana, ale podobał się. 4 historie, które wydarzyły się podczas sylwestrowej nocy w hotelu,a po środku genialny Tim Roth w roli hotelowego boy'a (ach ta mimika twarzy i gestykulacje) zamieszany w każdą z afer. Sam Tarantino pojawia sie w jednym "odcinku" i jak zwykle gra bezbłędnie. Ten facet to istny geniusz ;] Mistrzowskie dialogi, zabawne perypetie. Ot takie lekkie. Obejrzysz i zapomnisz.
Pszczola
24.07.2006 00:50
To ja może wrócę do "Piratów".
Spoiler jeden wielki:
Pierwsza godzina genialna! Cały film był bardzo przyjemnie rozrywkowy. Niczego nie udawali, piracka bajka pełną parą bez silenie się na urealnienie fabuły. Ale po co nagle wyciągać tego ojca? Wyciąć! Zostawić, zepsuło to dużo.
Voldius, w większości się z Tobą zgadzam. Zresztą, wszyscy zagrali tak jakoś lepiej niż w pierwszej części. Tylko jak miał zagrać Depp? Inaczej? Znakomicie pociągnął rolę. Gra tę samą postać, a jak dla mnie to tutaj był jeszcze bardziej "pijany" niż poprzednio. Bardzo dobry aktor.
Natomiast zabili mi końcówkę powrotem Barbarossy. Co prawda polubiłam tę postać (znakomita rola w pierwszej części), ale cały sens polegał na tym, że Sparrow go ukatrupił (moja ulubiona scena w "Czarnej Perle":te cudownie puste i zimne oczy u byłobyniezrównoważonego Sparrowa kiedy pociągnąl za spust). A tutaj: Hello! I'm back, did ya miss me?
Scenariusz pomieszanie z poplątaniem i trochę za dużo było tego dobrego. I to nagłe zachowanie Elizabeth. Przedtem niemalże Dziewica Orleańska ze swoim fisiem na punkcie uczciwości, a tutaj nagle postanawia posłać człwieka na dno w towarzystwie przerośniętej ośmiornicy. I co potem? Wyrzuty sumienia, a Will myśli, że ona tęskniza tamtym, a jego już nie kocha? Bo nie sądzę, żeby scenarzysta z reżyserem nagle decydowali się na roztrząsanie wątku psychologicznego "posłała-go-na-dno-bo-ją-pociągał-i-musi-się-zdecydować-czego-chce".
Ale pójdę ten drugi raz. Lubię oglądać takie film ile wlezie.
Piraci znów po raz jeszcze nie no ja przed końcówką myślałam że jeszcze dużo przede mną<bo nie miałam tarczy z godziną>...czekałam na to COŚ tak jak voldius mówił....i nic....ale pozytywnie całkiem, przyjemne, zabawne, rozrywkowe

Depp zagrał świetnie... nie widziałam go wczesniej w tak ...ciekawej

roli<no oprócz Klątwy>...to bycie obłudnym, baardzo nieidealnym jest właśnie ciekawe <curiosity?

>...
według mnie Sparrow musi spotkać się z Buckettem... <widzieliście tę bliznę "P" na jego przedramieniu...no....>
a wątek z Elizabeth....hm...zdeka wkórzająca przyznam na wyspie ale wątek ze Sparrowem pobudził jakoś film...wydaje mi się że, mimo że było to tak niewielkie, gdyby to nie znalazło się w scenariuszu nie wygłaszałabym tak pochlebnej opini...
na Davyego się mi przyjemnie patrzyło serio
Orlando...a dziwię się sobie sama...taki bezpłciowy :/...a szkoda
o boże, skąd ty się urwałaś, że wcześniej nie znałaś DEPPA? w każdym razie wcale się ''Głęboki'' nie nazywa
nie przypominam sobie abym wspominała że go wcześniej nie znałam <no może ewentualnie na to wskazywać mała pomyłka w szybkim zapisie

>...mówię tylko że tu gra najciekawiej
Pszczola
24.07.2006 14:39
Mnie się podobała ta scena na wyspie. Co miała zrobić Elizabeth? Pójść się z nimi naparzać?
Norringdton (czy jakoś tak) mnie zdenerwował. Aktora lubię, ale na siłę ukazywać go w nowym świetle? A nie lepiej by było gdyby się zmierzył z Buckettem, który pozbawiłby go stanowiska z powodu Sparrowa i dopiero wtedy załamałby się ex-Komodor? I dalej byłoby tak samo?
oj nieprawda, tak było lepiej. to bardziej ludzkie, że ktoś przezwycięża w sobie nienawiść żeby odzyskać dawny komfort życia niż że wbrew wszystkiemu rzuca się w bezsensowną walkę z człowiekiem, który coprawda wiele mu zabrał- ale wybierając inne rozwiązanie, może to odzyskać. zresztą pewnie równie mocno co Bucketta nienawidził Sparrowa, więc w sumie wszystko jedno po której stronie by się opowiedział

a tak wygodniej.
Przestaję czytać ten topik, jak tak spojlerujecie przebrzydle ;p. a ja film miałam zobaczyć dopiero za tydzień ;p.
Ja miałem dziś.
Jak narazie przypomniał mi się film z Polsatu "Bestia z mokradeł". O morderczym krokodylu. Wyglądał jakby był z '87 a potem się dowiedziałem, że z 2000. Jeden z gorszych w moim życiu.
re up
nie mów nawet....
<poraszszszka>
a poza tym ....tak nie można
Pszczola
24.07.2006 20:48
Ej no, to tylko gadanie, nic konkretnego, spoiler to by było np. że "ten się zabił, tamtego pobili, a tę zgwałcili".
...Nie, to nie były spoilery do "Piratów".
No to uwaga, bo dalej o nich:
Nie Potti, Komodor mógł się zachować dokładnie jak w filmie, ale on wyskakuje już brudny i obrzygany, bez przekonującego uzasadnienia dlaczego tak, a nie inaczej się stało. Osiągnął już pewną pozycję, na pewno oszczędził pieniądze. Mógłby nawet wrócić do Anglii lub udać się na wcześniejszą emeryturę i nikt nie broniłby mu popaść w alkoholizm. A w poprzedniej części puścił Saprrowa wolno, dał mu dzień na ucieczkę. Szkoda, że nie pociągnęli tego. A tak tylko wzmianka była,a jakoś Komodor zapomniał o tym fakcie gdy natknął się wreszcie na Jacka.
dalej spoileruję:
ee tam. był brudny i zarzygany, bo po prostu uciekał przez morze, zaczepił się na Tortudze a tam sami brudni i zarzygani byli. tylko on dramatyzował, bo nie był do tego przyzwyczajony. a wykpić się lub uciec raczej pewnie albo było albo wydawało się niemożliwe, skoro Elizabeth i jej ojcu też się to nie udało. chociaż co do ostatnich zdań to się zgadzam, że mogli rozwinąć wątek jego uczuć do Sparrowa w pierwszej części :}
Pszczola
25.07.2006 07:51
spoiler ;)
Ech, na siłę można tak uznać. Ale ciekawam do czego ojciec "Lizy" (to było piękne kiedy Jack się tak do niej zwrócił) został zmuszony przez demonicznego lorda rządnego władzy.