PrZeMeK Z.
17.09.2007 18:18
Są tacy, którzy tego filmu nie widzieli.
Oczywiście szanujemy ich.
Ja nie widziałem.
oż ja też nie !!!11
co teraz?!
spoko, we wszystkie święta chodzi.
kto znajdzie Ewę i Mateusza...?
QUOTE(em @ 17.09.2007 20:10)
gosh, wychodzi na to, że tylko ja widziałam ten film pierwszy raz

Ja również go widziałam po raz pierwszy w życiu. Przyznaję, skusiła mnie doborowa obsada z Pottera

. Chciałam zobaczyć ich w nieco innych kreacjach aktorskich. Jak zobaczyłam Emmę Thompson, to myślałam, że z krzesła spadnę z wrażenia. Totalnie inna osoba

! W pierwszej chwili, to się nawet zastanawiałam - "kurczę, buźka znajoma, tylko skąd ja ją znam?". I nagle olśnienie! Najnormalniej Sybilla we własnej osobie

. Widać, że charakteryzatorzy muszą poświęcić sporo czasu, by przeobrazić ją w tą pokręconą wróżbitkę

. A film nawet przypadł mi do gustu. Jak zawsze, ten magnetyczny głos Rickmana...
Zaś dzisiaj oglądałam kultowy "DesperadoII". Film podoba mi się z wielu powodów, ale najważniejsze z nich to oczywiście świetna rola Banderasa i naturalnie absolutnie fantastyczny Johny Depp, jak w każdym filmie zresztą
Tym co nie widzieli szczerze polecam, a tym co już go kiedyś obejrzeli, także polecam

. Kino na najwyższym poziomie po prostu!
nie no, ale żeby Thompson kojarzyć tylko z Pottera, to to jest wielka krzywda dla tej aktorki...
Przyznam się bez bicia, rzeczywiście nie znałam wcześniej Thompson z żadnych ról filmowych

. Po raz pierwszy na dużym ekranie zobaczyłam ją dopiero na "Więźniu Azkabanu". Bardzo mi się wtedy spodobała, bo naprawdę fenomenalnie odegrała postać Trelawney. Oglądając ją w "Rozważnej i romantycznej", uznałam że to świetna aktorka, bo doskonale odnajduje się w dwóch tak bardzo odmiennych kreacjach!
usprawiedliwić Cię może jedynie wiek poniżej lat 12
owczarnia
18.09.2007 15:26
No umówmy się, w Potterach gra śmietanka. Najlepsi z najlepszych. Fiennes, Gleeson, Thewlis, Smith, Walters, Isaacs, Rickman, Thompson, Bonham Carter, Oldman, Staunton, Gambon - to są NAZWISKA. To są GWIAZDY. Gwiazdy, które mają na koncie całe półki nagród za kreacje tak teatralne, jak filmowe. I nawet jeśli się ich widziało tylko w Potterach, szczytem ignorancji oraz obciachu jest wyrażać zdziwienie oraz stwierdzać że nie ma się pojęcia iż grali w "czymś jeszcze".
QUOTE(owczarnia @ 18.09.2007 17:26)
I nawet jeśli się ich widziało tylko w Potterach, szczytem ignorancji oraz obciachu jest wyrażać zdziwienie oraz stwierdzać że nie ma się pojęcia iż grali w "czymś jeszcze".
Dlaczego od razu rzucasz tak mocne słowa?! Wszak nie powiedziałam, że nie znam z innych filmów WSZYSTKICH „potterowskich” aktorów. Wymieniłam tylko to jedno nazwisko, bo owszem, aż do trzeciej części Pottera, po prostu nie kojarzyłam tej aktorki, czy to aż taki duży wstyd

? Nie sądzę. Wiele osób z tej, jak to powiedziałaś, śmietanki, miałam przyjemność oglądać w różnorakich produkcjach i uwierz, z pewnością nie czuję się jak ignorantka!
owczarnia
18.09.2007 16:21
Jest takie bardzo mądre przysłowie: uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Bo widzisz, ja nie pisałam do Ciebie. Nie wiem czym się czujesz a czym nie. Napisałam ogólnie, i czy Ci się to podoba czy nie, to co napisałam to czyste fakty, wszystkie co do jednego.
A następnym razem zanim zaczniesz się oburzać, spróbuj przeczytać z większym rozumieniem.
Pszczola
18.09.2007 16:41
Jejku, tak zauroczyła mnie "Duma i Uprzedzenia", że obejrzałam film już siedem razy i to tylko na C+ (o różnych porach dnia i nocy). Do tego "Rozważna i Romantyczna" kilka godzin przed ostatnią dawką "Dumy* i Uprzedzenia", oraz "Jane Austen - The Complete Novels " na kolanach, wprowadziły mnie w błogi stan.
Wezmę w obronę Kit_fankę (co za pseudonim!). Mimo że na długo przed przygodą z Potterem znałam filmy, w których grali i Thompson, i Rickman, i Smith, i masa innych aktorów z HP, dopiero niedawno zaczęłam ich kojarzyć. Potter w tym pomógł. Internet zdecydowanie też. Nie mam pamięci do nazwisk. Twarze kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd je znam. Tylko gwiazdy Hollywood jako tako znałam, bo wszędzie o nich była mowa. Dopiero kiedy zagooglowałam większość z tych NAZWISK i zobaczyłam ich filmografię, dotarło do mnie, że znam ich role i bardzo mi się ich filmy podobały. Wtedy obejrzałam ponownie niektóre z nich i w pełni doceniłam talent danego aktora.
To trochę tak jak z gazetami. Parę lat temu nie obchodziły mnie nazwiska autorów tekstów, a same tytuły. Teraz szukam ulubionego autora i wiem, czego się spodziewać. Często chodzę do kina nie dla samego filmu, a raczej dla gry aktorów. Spodziewam się, że, powiedzmy, Emma Thomson, nie zagra w kretyńskiej komedii z dowcipem klozetowym w tle, a raczej w filmie godnym uwagi.
Niemniej jednak, zgadzam się też z Owczarnią, że niektórych kompletnie nie obchodzi kto gdzie grał, jaką ma karierę, jak się wykazał. Nie jest na okładce brukowca, nieważne. Szkoda, bo w ten sposób okazuje się brak szacunku dla pracy aktora. Czasami ważniejsza jest popularność niż talent.
*edit: buhahahha, niechcący zamiast "m" napisałam "p"!
owczarnia
18.09.2007 16:50
Nie ma potrzeby brać kit_fanki w obronę, bo nikt jej nie atakuje.
I jeszcze... można czegoś oczywistego nie wiedzieć. Zawsze. Ale w niczym nie zmniejsza to obciachu, gdy się tym pochwalić.
QUOTE(jestie @ 18.09.2007 16:49)
nie ma się czym tak podniecać. przy takiej charakteryzacji jak z Gambonem czy Gleesonem nie miałem pojęcia, że widziałem ich w innych filmach, a nie jestem na tyle zainteresowany, by latać z każdym nazwiskiem po imdb i szukać. nie widzę w tym ani ignorancji, ani tym bardziej obciachu. nie każdy ma fioła na tym samym punkcie.
Fioła? Uważasz, że orientowanie się w pewnych standardach to fioł? Że posiadanie jakiejkolwiek wiedzy ponad tę niezbędną do oddychania to już nadto?
Hm. I czemu odnoszę wrażenie, że kolejny raz zjawiasz się tylko po to, żeby podkreślić zdanie w miarę możliwości odmienne od
mojego? Rzuciłam jedną luźną uwagę. W przestrzeń. A już się okazuje, że się
podniecam. O-ho.
Pszczola
18.09.2007 16:55
E, Gambon ma charakterystyczny głos. Ale racja. Że Emma Thompson gra w Potterze, dowiedziałam się z napisów końcowych.
Jeżeli podoba mi się gra jakiegoś aktora, mam tendencję do wyszukiwania z nim filmów. Jest ich 4-5, ale fijoła mam. A fijoła zapoczątkowali japońscy seiyuu, ponieważ fascynują mnie głosy i gra głosem. *głosy słyszę* Sprawia mi przyjemność oglądanie/słuchanie ich w akcji. Na tym polega biznes rozrywkowy.
"Fijoł"/"fioł", jak kto woli, sympatyczne słowo. Lepsze niż "maniak".
owczarnia
18.09.2007 16:59
Kiedyś, w dawnych czasach... Jak się szło na film, to się wiedziało kto w nim gra. Że już o teatrze nie wspomnę. Jak człowiek pomylił nazwisko albo się przejęzyczył, patrzyli na niego jak na zdechłą muchę. Albo się miało pojęcie, albo się trzymało język za zębami żeby nie wyjść na głupka.
Czuję się strasznie stara.
W porządku, być może te słowa nie były skierowane do mnie, ale kiedy wyraźnie powiedziałam, że nie znałam Emmy Thomson, Ty za moment właśnie takie zachowanie dosadnie krytykujesz. Każdy by chyba w takiej sytuacji się pomylił. Ale, dobra, już wszystko sobie wyjaśniłyśmy, jest ok.

!
QUOTE(Pszczola @ 18.09.2007 18:41)
Wezmę w obronę Kit_fankę (co za pseudonim!).
Dzięki za pomoc

! Ty też masz niezłe pseudo
owczarnia
18.09.2007 17:52
No to wyjaśnijmy sobie do końca: nie krytykuję żadnego zachowania, piszę tylko co myślę. W zasadzie głównie w związku z tym, co wcześniej napisała Lilith. Bo miała rację (i nie, nie chodzi mi o uwagę na temat wieku). No i daj Boże żebyś tylko takiej "dosadności" doświadczyła w życiu...
QUOTE(owczarnia @ 18.09.2007 17:50)
Fioła? Uważasz, że orientowanie się w pewnych standardach to fioł? Że posiadanie jakiejkolwiek wiedzy ponad tę niezbędną do oddychania to już nadto?
to jeszcze zależy co kto rozumie pod pojęciem 'standard' jeśli chodzi o filmy.
QUOTE(owczarnia)
No umówmy się, w Potterach gra śmietanka. Najlepsi z najlepszych. Fiennes, Gleeson, Thewlis, Smith, Walters, Isaacs, Rickman, Thompson, Bonham Carter, Oldman, Staunton, Gambon - to są NAZWISKA. To są GWIAZDY. Gwiazdy, które mają na koncie całe półki nagród za kreacje tak teatralne, jak filmowe. I nawet jeśli się ich widziało tylko w Potterach, szczytem ignorancji oraz obciachu jest wyrażać zdziwienie oraz stwierdzać że nie ma się pojęcia iż grali w "czymś jeszcze".
a z drugiej strony bardzo ciekawi mnie co się stanie, a raczej jak potoczy się kariera głównego trio - czyli ruperta grinta, emmy watson no i daniela radcliffe'a. być może przesadzam, ale myślę, że trudno będzie im się pozbyć naznaczenia jakie zafundowali sobie rolami w cyklu pt. 'harry potter'. zawsze będą kojarzeni głównie z tym filmem i dziwota będzie kiedy udzielą się w jakiejś innej produkcji, a to przecież absolutny początek ich ewentualnej dalszej kariery aktorskiej (radcliffe co prawda próbował udowodnić swój talent pokazując wacka w sztuce, ale z tego co pamiętam to reakcje były różne). a z drugiej strony jakby kilkadziesiąt milionów ludzi na świecie dostawało szajby na mój widok to ewentualną karierą póki co bym się nie przejmował.
PrZeMeK Z.
18.09.2007 19:36
QUOTE
Kiedyś, w dawnych czasach... Jak się szło na film, to się wiedziało kto w nim gra. Że już o teatrze nie wspomnę. Jak człowiek pomylił nazwisko albo się przejęzyczył, patrzyli na niego jak na zdechłą muchę. Albo się miało pojęcie, albo się trzymało język za zębami żeby nie wyjść na głupka.
Czuję się strasznie stara.
Zawsze w takich przypadkach odnoszę wrażenie, że wcale nie chodzi o to, że kiedyś było inaczej, ale że po prostu autor takiego stwierdzenia obracał się wśród lepszych ludzi.
Jestem pewien, że gdybym żył 30 lat temu, wcale nie byłbym otoczony kulturą, inteligencją i wartościami. Mamy po prostu skłonność do idealizowania własnej przeszłości i stąd przekonanie, że kiedyś było lepiej.
Ludzkość narzeka na upadek obyczajów od stuleci. Nic nowego.
A żeby być całkiem szczerym: lubię myśleć, że kiedyś miałem potencjał, który został zmarnowany z powodu mojego otoczenia. Ale to nieprawda. Ja po prostu tego potencjału nie miałem/nie wykorzystałem. Dzisiejsze czasy nie mają tu nic do rzeczy.
Dlatego właśnie uważam, że to, co opisujesz, Owczarnio, to kwestia wysokiego poziomu Twoich znajomych, a nie niskiego poziomu dzisiejszych czasów.
owczarnia
18.09.2007 19:43
A ja myślę, Przemku, że się okropnie mylisz. Niedawno pisała o tym Karolina Korwin Piotrowska - nastały nowe czasy, nowa "jakość". Jakość "gwiazd" rodem z "M jak miłość". "Gwiazd", które wahać się należy nazwać nawet aktorami. Doda, Mandaryna, bracia Mroczek - równamy do dna. Ale myślę, że są jeszcze ludzie, którzy chodzą do teatru na Jandę czy Gajosa. Kwestia kogo co zadowala, to wszystko. I nie ma potrzeby dorabiania do tego ideologii o lepszych ludziach

. Zresztą, w ogóle nie ma potrzeby dorabiania jakiejkolwiek ideologii. To naprawdę są po prostu suche fakty.
PrZeMeK Z.
18.09.2007 19:54
To nie jest całkiem tak, że ludzie wolą oglądać Mroczków zamiast Jandę. Dla wielu Janda jest po prostu za trudna. Jaki więc mają wybór?
Możliwe zresztą, że się mylę.
owczarnia
18.09.2007 20:22
To nie Janda jest trudna. To Mroczki wyjaławiają nam mózgi. Wyobraź sobie, że kiedyś Mroczków nie było. Ludzie zaczytywali się w Sienkiewiczu, Dumasie. Zaśmiewali się na "Ślubach panieńskich", a bilety do teatru zdobywało się po znajomości. Każdy słyszał o "Krzyżakach". Dzisiaj natomiast na propozycję dowcipu o Jurandzie ze Spychowa słyszy się: "a kto to był Jurand ze Spychowa?"...
Ludwisarz
18.09.2007 21:05
owca. ty ogladasz duzo filmow.
polec mi jakies ktory w jakis sposob na jakiejs plaszczyznie zmiecie mnie z nog.
owczarnia
18.09.2007 21:35
Ja nie oglądam filmów pod kątem "zmiatania z nóg"

. Ja dzielę filmy na takie, które mi się podobają bardzo, albo tylko tak sobie. Albo też nie podobają mi się wcale. Jeśli chcesz żebym Ci poleciła coś, co podobało mi się bardzo, mogę polecić Ci na przykład "Powrót" Zwiagincewa. Albo jak Ci się uda gdzieś odkopać "Czy była tu Lily?" (De Kassière) - choćby dla samej muzyki Dave'a Stuarta. Nie wiem, co Cię interesuje, drogi Tymonie, może kino offowe, a może wręcz przeciwnie? Jeśli lubisz off, powinno Ci się spodobać takie na przykład "W mroku zła". A może wolisz coś ze starszych? Czarno białe? Proszę bardzo - "Lolita" z 1955 roku. Duża rzecz.
PrZeMeK Z.
18.09.2007 22:06
QUOTE
To nie Janda jest trudna. To Mroczki wyjaławiają nam mózgi. Wyobraź sobie, że kiedyś Mroczków nie było. Ludzie zaczytywali się w Sienkiewiczu, Dumasie. Zaśmiewali się na "Ślubach panieńskich", a bilety do teatru zdobywało się po znajomości. Każdy słyszał o "Krzyżakach". Dzisiaj natomiast na propozycję dowcipu o Jurandzie ze Spychowa słyszy się: "a kto to był Jurand ze Spychowa?"...
Po zastanowieniu posostaje mi tylko przyznać Ci rację, Owczarnio. Teraz wydaje mi się, że poprzednim postem starałem się tylko usprawiedliwić. Cóż.
owczarnia
18.09.2007 22:09
Przemek, przestań. Przez Ciebie zaczynam się czuć jak jakaś snobka, a to jest chore. Ty nie jesteś głupszy ode mnie, chłopie, tylko wyrastasz w czasach, w których wmawia Ci się że każde gówno można owinąć w złoty papierek i sprzedawać jako w pełni wartościowy szlachetny kruszec. To nie jest Twoja wina - nie do momentu, do którego nie jesteś tego świadomy. A później wybór należy już tylko do Ciebie. Zdążysz

.
Janda strasznie trudna ;-P Dobra, dobra, nie czepiam się.
Ja tylko myślę, że, ludzie, starzejemy się. I to nie pod względem "och, co za świat" tylko bardziej pod tym, że część ludzi nie zna wielu z tych-co-znać-koniecznie-trzeba... (to nie jest ironiczne, też mnie zatyka jak słyszę, że dobrze, że rola Voldemorta ujawniła skrywany dotąd talent Ralpha Fiennesa)... ponieważ zwyczajnie w swoim krótkim "dojrzalszym" życiu nie zdążyli jeszcze zaliczyć tylu filmów co starszyzna. Załóżmy, że masz trzynaście lat. Wychodzisz z fascynacji Potterem. Oglądasz film i okazuje się nagle, że masz jeszcze strasznie wiele do obejrzenia. I to nie Twoja wina, że dotąd byli głównie "Transformersi" i "Shrek" (z całym szacunkiem). Ja pewnie też jeszcze pozaliczam jakieś wtopy, acz pewnie stosunkowo mniejsze i w odniesieniu do mniej znanych ludzi.
No.
Ale ja zawile mówię. Chyba wiadomo do czego piję.
A do tematu.
Byłam wczoraj na "Na boso" i dostawałam co chwilę ataku śmiechu. Film był poważny, z rodzaju tych co to każdym zdaniem walą widza po mordzie. Kowadłem. I jak mówię, że każdym zdaniem, to mam też na myśli kwestie typu "Co?", "Śpisz?", "Tak", "Nie wiem" i tym podobne. Po dziesięciu minutach kulałam się ze śmiechu za każdym razem jak zobaczyłam cierpiętniczy wzrok wbity gdzieś w przestrzeń ponad kamerą i wystękane z bólem "Dziś na obiad były ogórki". Przesadzam. Ale prawie tak było. I nie chodzi o to, że aktorzy źle grali (mam na myśli tych dojrzalszych warsztatem). Po prostu wyglądało to tak, jakby reżyser powiedział "Proszę państwa, gramy Czechowem". I po każdym słówku, stęknięciu, chrząknięciu dziesięciosekundowa pauza. Efekt był... no, sami się domyślacie. Dobrze, że miałam dużą torbę, mogłam się za nią chować i śmiać do woli. A to był taki doniosły film.
Pszczola
19.09.2007 02:16
Ja na Gajosa tak, na Jandę nie.
Disco Polo też jest łatwiejsze od Chopina.
"Historia Megumi Yokoty". Dokument (wyświetlany na Canale+, więc szczęśliwi posiadacze abonamentu będą mieli okazję jeszcze film obejrzeć) o porwaniach w latach siedemdziesiątych obywateli Japonii do Korei Północnej. Historia skupia się na rodzinie trzynastoletniej wówczas dziewczynki, o której przez dwadzieścia lat nie było żadnych wieści. Kilka lat temu okazało się, że Megumi żyła przez te wszystkie lata w Korei. Zadaniem jej i innych porwanych było nauczanie szpiegów japońskiego języka i zwyczajów. Film jest bardzo dobrze zrealizowany. Ogląda się go jak dobry dreszczowiec. Powoli odkrywana jest tajemnica zniknięcia Megumi i innych młodych ludzi w tamtym okresie. Rysuje się mroczny obraz metod szpiegowskich wywiadu północnokoreańskiego. A wszystko na tle cierpień rodzin porwanych.
Dokument poruszający i warty obejrzenia. Podobny los spotkał także setki obywateli Korei Południowej i prawdopodobnie innych krajów, w tym Europejczyków.
I na tym dzisiaj skończę, bo ledwo sklecam zdania.
QUOTE
- nieznajomość kanonu literatury fantastycznej - to NIE szczyt obciachu (no, może biggrin.gif )
No nie, nie, ja się tylko czasem czepiam. Zresztą i mi od groma książek z kanonu zostało do przeczytania...
owczarnia
19.09.2007 09:15
QUOTE(Pszczola @ 19.09.2007 02:16)
Disco Polo też jest łatwiejsze od Chopina.
Ooo, moja droga

. Nie jestem fanką muzyki poważnej/klasycznej, ale słowo honoru daję, że jak Chopina mogę słuchać dowolnie długo bez żadnej przykrości, tak Disco Polo nie zniosę spokojnie nawet pięciu minut.
QUOTE(jestie @ 19.09.2007 02:23)
Znajomość dorobku filmowego i teatralnego(!) drugoplanowych aktorów z obsady filmu to fioł (żeby użyć pozytywnego słowa, nawet jeśli narzuca się raczej negatywne).
Ja na to nic nie odpowiem. Ja sobie teraz usiądę i poczekam, aż ta ściana się do Ciebie zbliży i walnie w czoło. Rickman albo Thompson jako
drugoplanowi aktorzy?! Powiem tak: znajomość dorobku filmowego tudzież życiorysu Daniela Radcliffe'a to
jest fioł. Tudzież Emmy Watson lub Ruperta Grinta. Fioł, do którego przyznam się w podskokach i z którym zgodzę się kiwając głową z zapałem. Ale nazwiska, które wymieniałam wcześniej, to jest
kanon światowego aktorstwa. To są ludzie, którzy mają na koncie dziesiątki nagród, w tym Oscary (nie żebym uważała Oscara za Bóg wie co, ale jest to coś, o czym słyszał chyba każdy). Pamiętam, jak kiedyś nabijaliśmy się w Polsce z Amerykanów - że oni ograniczają się tylko do wiedzy niezbędnej im w wykonywanym zawodzie, a ogólnie nie mają pojęcia o niczym. A czymże innym jest stwierdzanie, że "wystarczy jak fan Pottera będzie znał nazwisko autorki"?!? I - żeby nie było - nigdzie nie napisałam, że jest to bezpośrednio oraz li i jedynie wina tych fanów, poczytaj moje posty do Przemka.
A żeby odnieść się bezpośrednio do Twoich przykładów, to NIE mówimy o znajomości geografii Japonii. Mówimy o pojęciu, że Japonia leży w Azji. NIE mówimy o znajomości kanonu literatury fantastycznej, mówimy o świadomości, że takowy
istnieje. NIE mówimy o szczegółowym pojęciu na temat historii Zjednoczonego Królestwa. Mówimy o znajomości
podstawowych faktów.
Nikt nie wymaga od trzynastolatka pełnej wiedzy na temat całego dorobku filmowego Emmy Thompson na wyrywki, nie rób ze mnie idiotki mój drogi. Ale świadomość, że to aktorka, która przed Potterem co nieco już miała na koncie, doprawdy NIE zaszkodzi. Natomiast wmawianie owemu trzynastolatkowi że ma się w ogóle tym nie przejmować, bo to nic ważnego przecież nie jest, z całą pewnością mu NIE pomoże. Jeśli ktoś mu nie powie że to obciach nie wiedzieć takich rzeczy, to
skąd on ma nabyć jakiejkolwiek świadomości? Hę?
owczarnia
19.09.2007 16:28
QUOTE(jestie @ 19.09.2007 16:09)
Dla Twej informacji:
"Drugoplanowy" «odgrywający mniej ważną rolę w utworze» (SJP)
eng. Supporting actor - A supporting actor performs roles in a play or movie other than that of protagonist. (answers.com)
Daruj sobie. Taki z Ciebie mistrz gry słów i aluzji podobno, a zachowujesz się jakbyś nie wiedział o co mi chodzi. Żałosne.
QUOTE(jestie @ 19.09.2007 16:09)
Pisanie o dorobku teatralnym któregolwiek ze wspomnianych aktorów uważam, za podejrzane, jeśli nie widziało się żadnej sztuki w ich wykonaniu.
Na jakiej podstawie uważasz, że nie widziałam żadnej sztuki w wykonaniu któregokolwiek z tych aktorów? Czyżby nie było Ci znane zjawisko zwane teatrem telewizji? BBC? Słyszałeś może kiedyś tę nazwę?... Albo Kenneth Branagh? To może też obce Ci nazwisko?
QUOTE(jestie @ 19.09.2007 16:09)
Pisanie o Kanonie światowego aktorstwa jest bliższe prawdy. Każdy chyba pamięta Rickmana w Die Hard, Fiennesa w Maid in Manhattan czy Gambona w Ali G Indahouse, nie wspominając o innych klasykach kinematografii.
No, rzeczywiście, Maid in Manhattan, albo jeszcze lepiej, Ali G, to klasyka kinematografii. Die Hard jeszcze jakoś przełknę, aczkolwiek doprawdy, Rickman ma na koncie nieco zacniejsze role. Żeby wspomnieć tylko "Niebezpieczne związki". To właśnie na kreacji Rickmana Malkovich oparł później swoją, ale kogo by tam obchodziły takie drobiazgi. Najlepiej wszyscy pogrążmy się w morzu popcornu z różowym pilotem lalki Barbie w ręku.
QUOTE(jestie @ 19.09.2007 16:09)
QUOTE
wystarczy jak fan Pottera będzie znał nazwisko autorki
nie wiem do kogo to piszesz, bo ja nie napisałem takiego zdania, napisałem, że uważam to za standard, jeśli ktoś zainteresowany HP zna nazwisko autorki. Standard - czyli coś powszechnego, w przeciwieństwie do "standardu" - wiem to ja i mój cień.
No i chyba pozostaniecie jedynymi, Ty i Twój cień, którzy zrozumieli coś z tej wypowiedzi.
no myślę, że jak zwykle nie mam już dalszej potrzeby dyskutować z twoją osobą, moja sympatyczna koleżanko.na to liczyłam, drogi kolego, na to liczyłam.
Avadakedaver
19.09.2007 17:27
ja tam uważam że disco polo jest dla ludzi ograniczonych.
niestety tylko ja z mojj klasy.
i jestem przez to nazywany debilem.
saaaad.
PrZeMeK Z.
19.09.2007 17:37
Mam tak samo. Tylko nikt mnie debilem nie nazywa. Już.
QUOTE(Avadakedaver @ 19.09.2007 18:27)
ja tam uważam że disco polo jest dla ludzi ograniczonych.
niestety tylko ja z mojj klasy.
i jestem przez to nazywany debilem.
saaaad.
no jeśli wprost komuś powiedziałeś w twarz, że słucha muzyki dla ludzi ograniczonych to:
a) gratuluje i podziwiam, mówić co się myśli to duża sztuka
b) nie dziw się, że 'zwrócą do Ciebie' debila
Avadakedaver
19.09.2007 19:41
CODE
-iwo zgrasz mi zdjecia razem z muzą?
no. jaką?
-disco polo jakieś
ale nie gwarantuje jakosci nagrania bo bede działał przy wyłączonych głośnikach.
-dlaczemu?
daj spokoj, disco polo?
co chwile cos takiego.
a otwarcie mowie jedynie ze to muza dla typowego bambra z wiochy.
podobają mi się określenia jakich używasz, np ten bamber, chociaż nie jestem pewna co oznacza...
A jak tak offtopicowo na temat

. Wczoraj obejrzalem Atonement - po polsku chyba bedzie "pokuta", albo "odpokutowanie" (pewnie i tak w Polskim Kaczogrodzie zmienia na cos w stylu "wieczny żal" itp.) Wiec film absolutnie genialny. Bardzo dobry scenariusz, ladnie nakrecony, ciekawa gra aktorska ze strony 'Keira Knightley' oraz James McAvoy (nie nawidze dodawac koncowek do zagranicznych nazwisk

). Jednym slowem swietny film. Polecam, a zreszta zobaczcie
opinie Wielmoznych Krytykow(nie zeby ktos mial sie sugerowac).
Lilith widze ze poznanskie bambry i rojbry sa Ci obce - zglebimy je kiedys z Avada przy wodce!
Moja Ty petronelko :d
Pszczola
20.09.2007 00:43
"Maid in Manhattan"? Aż tak Fiennesa nie lubisz?
QUOTE
oo, moja droga cheess.gif. Nie jestem fanką muzyki poważnej/klasycznej, ale słowo honoru daję, że jak Chopina mogę słuchać dowolnie długo bez żadnej przykrości, tak Disco Polo nie zniosę spokojnie nawet pięciu minut.
No popatrz. Z Mroczkami u mnie tak samo XD.
Tak na moje to sie zblaznil ta pokojowka.
owczarnia
20.09.2007 08:58
QUOTE(Pszczola @ 20.09.2007 00:43)
QUOTE
oo, moja droga cheess.gif. Nie jestem fanką muzyki poważnej/klasycznej, ale słowo honoru daję, że jak Chopina mogę słuchać dowolnie długo bez żadnej przykrości, tak Disco Polo nie zniosę spokojnie nawet pięciu minut.
No popatrz. Z Mroczkami u mnie tak samo XD.
No to mnie rozumiesz *pada w ramiona*

!
QUOTE(Eva @ 20.09.2007 02:38)
Tak na moje to sie zblaznil ta pokojowka.
Nie, coś Ty, to ironia taka wyszukana miała być. Tylko nie wiem jaki cel, choćbym pękła. Tak jakby rola w Maid in Manhattan miała ująć Fiennesowi talentu albo postawić kreskę na jego dorobku. Od razu jeszcze może dorzućmy podkładanie głosu w "Klątwie Królika", i och ach jaki ten Fiennes skomercjalizowany. Tyle tylko, że to taki trochę samobój jakby, bo o ile rzeczywiście trudno się spodziewać od przeciętnego nastolatka pojęcia o "Wuthering Heights" czy "The End of Affair" ("Koniec romansu"), że o "Pająku" nie wspomnę, tak "Pokojówkę na Manhattanie" już pewnie sporo z nich widziało. Jednakowoż zawsze można było rzucić "Czerwonym smokiem", też komercha ale obciach mimo wszystko nieco mniejszy.
Klatwa krolikolaka akurat dobry film! ;p
owczarnia
21.09.2007 00:38
No pewnie że dobry, uwielbiam Wallace'a i Gromita! Chodziło mi tylko o to, że zdaniem niektórych "wielki aktor nie zniża się do dubbingowania bajek", jakkolwiek fajne by te bajki nie były. A guzik prawda

.
Juz bym sie bardziej zgodzila ze zdaniem 'wielki aktor nie zniza sie do grania z dzenifer lopes w malo zabawnej komedii romantycznej ogladajac ktora cholernie sie wynudzilam'.

No ale jemu sie wybacza, on gral w angielskim pacjencie. I Heathcliff. Oh my God <3

<haba haba>
owczarnia
21.09.2007 10:03
Prawda

?

A widziałaś "Koniec romansu"? To po "Wichrowych wzgórzach" mój ulubiony film z nim

. Ostatnio jeszcze doszedł "Wierny ogrodnik".
ja tam wolę Brada Pitta w Wichrach Namiętności
ach, ach, ach!!!!
owczarnia
21.09.2007 11:10
Pitt aktorsko owszem świetny, film też nie najgorszy, ale jednak co Fiennes to Fiennes

.
"Infiltracja" po raz drugi. Cóż, że remake, skoro znacznie lepszy niż oryginał. W mojej czołówce ever, mówcie co chcecie. Prawdziwe gangsterskie kino, przy którym Tarantino (wyłączmy "Wściekłe Psy") opowiada pierdoły dla zakompleksionych frajerów a Coppola snuje wyidealizowane bajeczki o eleganckich mafiosach w garniturach. Przy połączeniu tego co najlepsze ze stylu jednego i drugiego i esencjonalnych elementach stylu samego Scorsese. Okładka dvd ma racje, że to jego najlepszy film od czasu "Chłopców z ferajny" (zajebisty film fajny). Zło ma swoje konsekwencje i jest pokazane tak jak wygląda naprawdę. Z szarej masy różnych grzechów, słabości, obrzydlistw i uprzedzeń klei i prawdziwych bohaterów i morderców bez skrupułów. Śmierć jest szybka i nagła, język plugawy, życie tanie, kobiety zagubione, policja zinfiltrowana, bandyci ohydni i często tryumfujący, a jednak jest miejsce na elementarną sprawiedliwość. Choćby i miała twarz równie szarą i nieładną. Do tego Leoś w roli życia, Matt Damon, którego nienawidzi się z najwyższą przyjemnością, Nicholson tworzący nowy jakościowo archetyp gangstera (chyba najpaskudniejszy) i mój faworyt - Mark Wahlberg, który przechodzi samego siebie w każdej jednej scenie. Tu się nikt z nikim - pardon, muszę - nie pierdoli i za to należał mu się wreszcie Oscar w morzu tych wszystkich wydmuszek, które są nazywane kinem sensacyjnym.
owczarnia
23.09.2007 17:10
Zgadzam się prawie ze wszystkim, za wyjątkiem po pierwsze roli życia dla Leosia, a po drugie porównaniem do Tarantino. Pierwsze dlatego że rola życia Leosia jak dotychczas miała miejsce w "Aviatorze", a drugie dlatego że takie porównanie po prostu nie ma sensu

. To jak zestawiać Harry'ego Pottera z Bolkiem i Lolkiem.
A dzisiaj sobie w kinie obejrzalem "A Mighty Heart". Jesli ktos nie lubi muzulmanow, to filmu nie polecam - nie chcemy zlych uczuc potegowac. Film opowiada historie ktora zdazyla sie w 2002 roku, o porwaniu jednego z amerykanskich dziennikarzy, a tak w zasadzie opowiada historie jego zony - jej walke o swego meza. W role wcielila sie jak Angelina Jolie. Grala cudownie, nie wspominajac tego ze pojawiala sie na ekranie przez 90% filmu. Ogolnie polecam, ale nalezy przygotowac sie na lekka depresje...
Acha, z zajawek filmowych, Elisabeth (po raz kolejny z Cate Blanchett) oraz Evening (tworca "Godzin") zapowiadaja sie swietnie.
KATYŃ… Tego filmu z całą pewnością nie trzeba rekomendować, zapewne wszyscy doskonale znają jego fabułę.
Każdy, powtarzam – każdy, kto podchodzi do owej produkcji, jak do durnej i nudnej lekcji historii, na którą warto się udać tylko dlatego, żeby zarwać lekcje, jest po prostu obrzydliwym, pozbawionym człowieczeństwa, niegodnym miana Polaka bydlakiem! Ten film, to wstrząsająca opowieść o prawdzie, tyle lat ukrywanej przez zwyrodniałych morderców. I nie ma absolutnie w tej sytuacji pogadanki, warto obejrzeć, czy nie warto. Jest to OBOWIĄZKOWA pozycja dla wszystkich, którzy są prawdziwymi patriotami!