Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: [filmy] Co Ostatnio Obejrzeliśmy
Magiczne Forum > Kultura > Kultura
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65
Czternasta
Rola Hoffmana była rewelacyjna, podobnie jak Penna w I'm Sam i Leonardo w Co gryzie Gilberta Grape'a, uważam, że zagrać taką postać jest tysiąc razy trudniej, niż "zwykłego" człowieka, nawet tego, który przez pół filmu chodzi wściekły smile.gif nie potrafię zrozumieć, jak po Rienmanie można w ogóle mówić o Tomku, którego Hoffman najnormalniej w świecie zmiażdżył.
owczarnia
Hoffman petarda, równie dobrą kreacją był chyba tylko Penn jako Sam.

Co do Slumdoga jeszcze, to oczywiście ja nie neguję, że on się może podobać i absolutnie nie wymagam, żeby się tego wypierać, Najuś wink2.gif. Mnie chodzi tylko o to, że - przy całym swoim uroku - nie jest to żaden wybitny film. I nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nic lepszego w tym roku nie było - był The Reader, był Benjamin Button. A już co do piosenki to w ogóle jakiś żart - w porównaniu z Peterem Gabrielem (WALL-E), zwycięski utworek ze Slumdoga jest po prostu żenua.
Potti
wciąż nie widziałam Lektora, ale wyższości Buttona nad Slumdogiem nie widzę. w czym konkretnie lepszy? a kawałek Gabriela to raczej takie nieprzyjemne połączenie jego wad z your average kreskówka song (częściowo się pokrywa jedno z drugim), NUDA.
owczarnia
Nawet jeśli Gabriel wydaje się komuś nudny, to kawałek ze Slumdoga jest po prostu żenujący, toż to niemal disco polo.

W czym Button lepszy? Przede wszystkim fenomenalnie zagrany, z dużym klimatem, rewelacyjnymi efektami. Może i owszem, trochę wydmuszka, ale czy Slumdog nie wydmuszka? Ot, jedno i drugie opowieść z pogranicza fantasy, Button bardziej, Slumdog mniej. Ale choć wielkich życiowych prawd nie odkrywa ani jeden, ani drugi, to Button jest po prostu lepszy warsztatowo.
Eva
QUOTE
Mnie chodzi tylko o to, że - przy całym swoim uroku - nie jest to żaden wybitny film. I nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nic lepszego w tym roku nie było - był The Reader

Tu się zgodzę w stu procentach. Nastawiłam się na jakieś niesamowite wrażenia podczas oglądania tego Slumdoga, ze wszystkich stron dochodziły głosy, że genialny, że cudo, że końcówka OJezu. I niestety, zawiodłam się. Nie mówię przy tym, że film jest zły, po prostu.. nie jest AŻ TAK dobry. The Reader go przerasta o kilka klas co najmniej.

A co do Buttona.. Moje zdanie jest takie, że ciężko zrobić zły film z Cate Blanchett i Bradem Pittem. No i nie zrobili złego filmu, ale jakiegoś arcydzieła też nie. Za to ostro mnie wkurzały momenty, w których eksponowana była figura Cate, bo ona taka ładna i cudowna, a mnie zazdrość zżerała.
owczarnia
Pewno, Button też nie jest arcydziełem, ale od Slumdoga jednak lepszy. Główny mankament Buttona polegał na nieco zbyt dużym zadęciu, ale i tak - lepszy wink2.gif.

Natomiast Lektor to już w ogóle, dokładnie jak pisze Eva - różnica wręcz kilku klas.

A co do figury Cate wub.gif... Na mnie działa raczej motywująco - wiecie, mnie wiekiem bliżej do niej niż Evie, więc mówię sobie "skoro ona może, to ty też" dementi.gif.
Katon
Hoho, na Slumdoga idziemy z Ewą w sobotę, jestem bardzo ciekaw. Ale wypowiem się co do soundtracku. Supersolidnie wymiata. Piosenka też. Słuszny Oscar, bez dwóch zdań.
Neonai
QUOTE(owczarnia @ 09.03.2009 17:58)
Nawet jeśli Gabriel wydaje się komuś nudny, to kawałek ze Slumdoga jest po prostu żenujący, toż to niemal disco polo.
*


disco - polo? litości, nie grzesz kobieto.
Avadakedaver
Spoko Naj, nie bulwersuj się. Owcy się Pattison podoba w Twilight'cie, więc wiesz ; )
Neonai
nie wiem o czym/kim mówisz.
Katon
O Cedriku Diggorym =D
Neonai
aaa...
owczarnia
QUOTE(Neonai @ 09.03.2009 23:15)
QUOTE(owczarnia @ 09.03.2009 17:58)
Nawet jeśli Gabriel wydaje się komuś nudny, to kawałek ze Slumdoga jest po prostu żenujący, toż to niemal disco polo.
*


disco - polo? litości, nie grzesz kobieto.
*


Że się upewnię: mówimy o tym nagranku?

Dobra, nie disco polo. Dicso indio.


QUOTE(Avadakedaver @ 09.03.2009 23:19)
Spoko Naj, nie bulwersuj się. Owcy się Pattison podoba w Twilight'cie, więc wiesz ; )
*


Spadaj, wredoto.
owczarnia
Ja nie wiem, co mówią serwisy, ja wiem co widziałam, a oglądałam calusieńskie rozdanie murem przylepiona do kanapy wink2.gif.


Edit: No jak to?! A co to za przekręt???
Neonai
dobra, sorry za zamieszanie, moja pomyłka, przez to że były dwie nominowane, juz mi się wszystko pokręciło. oczywiscie wygrała Jai Ho. ale i tak nie uważam że to disco polo, chociaż w sumie ta druga fajniejsza;d
owczarnia
No ta druga fajniejsza, fakt. Trochę mniej disco polo wink2.gif.

Ale niech mi nikt nie mówi, że to cuś było lepsze od Gabriela *nadyma się*.
Neonai
zarzuc linkiem, bo nie slyszałam.
owczarnia
A proszę uprzejmnie.
Neonai
ee, takie mocno średnie.
owczarnia
Peter Gabriel i określenie "mocno średnie" nie mieszczą się na jednej półce wink2.gif.

A tak na poważnie, to oczywiście każdemu podoba się co innego, ale mimo wszystko wydaje mi się, że tu jednak również zachodzi owa różnica kilku klas, o której pisała Eva.
Potti
ale jesteś pewna, że nie dałaś się nabrać statusom autorów obu piosenek z tymi kilkoma klasami? wink2.gif w końcu jedną zbyłaś 'niezbyt' pasującą szufladką, a o drugiej nie napisałaś nic, bo chyba to, że Peter Gabriel to czy tamto nie bardzo się liczy (abstrahując już od tego, że mówiąc delikatnie, czołówka bossów raczej nie dla niego).
owczarnia
Mogłabym teraz wzbić się na wyżyny złośliwości i napisać, że jak ja Gabriela słuchałam, to Ty jeszcze moja droga pod dywanem na szczudłach biegałaś, ale się powstrzymam wink2.gif.

Innymi słowy: Peter Gabriel jest jednym z moich ulubionych artystów, muzyków, piosenkarzy - jak kto tam sobie lubi nazywać. Zasłuchiwałam się w jego płytach przez dłuugie lata, a i do dziś szczególne miejsce w sercu mym zajmuje. Tak więc - choć nie jestem ekspertem muzycznym - pochlebiam sobie, że umiem odróżnić klasę od szajsu, a opieram to przeknonanie na wieloletnich doświadczeniach oraz eksperymentach maniakalnej słuchaczki. Tak więc gust jaki mam taki mam, ale wyrobiłam go sobie całkiem sama i żadne statusy mi nie są do tego potrzebne smile.gif.

I to nawet nie to, żebym zaliczała Slumdogową piosneczkę do szajsu, nie, ona jest w swojej klasie całkiem OK. Ale będę się upierać, iż jest to klasa Gabrielowi nie zahaczająca nawet o okolice pięt. Albo dobrze, krakowskim targiem: kolan.
Potti
równie dobrze ja mogłabym powiedzieć, że będąc w wieku, w którym Ty jarałaś się Gunsami słuchałam The Zombies, Briana Eno i XTC, ale czy potrzebne nam takie niskie teksty, skoro ani Ty nie miałaś wpływu na mniejszą dostępność, ani ja na swoją datę urodzenia (wolałam nie pomijać truizmu, żeby nie wyszło na to, że uważam, że miałaś większe szanse)?
w dodatku wydaje mi się, że ze swojej strony na tyle, na ile mogłam/chciałam- nadrobiłam i między innymi znam całkiem sporo płyt, w tym niejedną, w nagrywaniu której mniejszy lub większy udział miał Peter Gabriel. dlatego zupełnie nie widzę sensu wspominania o takich argumentach.

szczególnie, że to wszystko wciąż nijak się ma do porównania obu piosenek, bo nadal wynika z tego tyle, że "Jai Ho" nie dorasta do pięt "Down to Earth", ponieważ za tę drugą odpowiada Peter Gabriel. wydawałoby się, że skoro to takie oczywiste, banalnym zadaniem byłoby troszeczkę konkretniej zniszczyć tę pierwszą (nie używając nazwisk na przykład), ale z drugiej strony, nawet tylko przyzwoite motywiki nie ukazują się na zawołanie, o śladzie świeżości w dziadkowym przynudzaniu nie wspominając. a tymczasem przecież choćby takiemu Tarkowskiemu zdarzały się filmy słabsze niż Slumdog i co poradzić, trudno obronić jego Solaris wypunktowując cechy świadczące o geniuszu Zwierciadła czy tym bardziej opowiadając, jak to go bardzo cenimy.
owczarnia
Pomijając fakt, że Brian Eno bynajmniej nie jest mi obcy, chodziło o coś zupełnie innego. Otóż odczułam w Twojej wypowiedzi sugestię, jakobym kierowała się tak zwaną marką. Stąd moja odpowiedź nie miała na celu nic innego, jak uprzytomnienie Ci faktu, że takie osądy niekoniecznie bywają trafione. O ile oczywiście to właśnie robiłaś, bo jeśli nie - to przepraszam.

A wszystko to tak ma się do porównania obu piosenek, że po prostu styl Gabriela jest mi doskonale znany i właśnie wielce przeze mnie ceniony. Do tego stopnia, że w kinie - nie mając pojęcia, że jeden z moich ulubionych artystów miał swój udział w filmie - niemal wyrwało mi się na całe gardło: "Boże, przecież to jest Peter Gabriel!!!". Pomimo, iż piosenka leciała już na napisach, ludzie szurali, światło się paliło oraz znajomi, z którymi byliśmy dzielili się wrażeniami tuż przy moim uchu. I ta piosenka jest właśnie idealnie w jego stylu, genialnym, nie do podrobienia. Pamiętam, jak stałam, zasłuchana, pod ekranem i za nic nie chciałam dać się wyciągnąć z sali. Spodobała mi się od pierwszego kopa. A "Jai Ho"? Boże złoty, toż to przecież jest zwykły, bollywoodzki taneczny numerek... Umówmy się, dostał Oscara na fali Slumdoga, li i jedynie. Nie wiem, jeżeli spodziewałaś się po mnie jakiejś fachowej analizy, to przepraszam, ale nic takiego nie leży w moich możliwościach, jak już pisałam - nie jestem ekspertem muzycznym. Ale nawet jeśli Gabriel świeżością nie trąci (i całe szczęście, jak dla mnie, bo pokochałam go właśnie w takim wydaniu, pomijając już fakt, że - znów według mnie - zmiana stylu w tym wieku może co najwyżej zalatywać żałością), to to jest kawał profesjonalnej klasy. To nadal jest genialny muzyk. Dla Ciebie dziadek - ja go pamiętam ze "Sledgehammera" smile.gif. I mimo blisko pięćdziesiątki na karku, był dla mnie cholernie seksowny wub.gif. A zresztą, cóż niby takiego świeżego ma w sobie "Jai Ho"? Banalna pioseneczka, popowy rytmik z lekko orientalnym zacięciem. Nie wiem jak innych, ale mnie osobiście takie orientalne disco z lekka wątpia szarpie, i przyznam, że czułam spore zażenowanie, kiedy tę piosenkę Oscarem nagradzali. Tu uprzedzę ewentualne pytania i dodam, że owszem, widziałam już na Oscarach gorsze rzeczy i zapewne dawno powinnam pozbyć się złudzeń. Ale niestety nie potrafię.

Dodam jeszcze, że przykład z filmami jest o tyle nietrafiony, że tu rzeczywiście można wypunktować pewne rzeczy, nawet byle laik to potrafi. Wystarczy chodzić do kina i trochę się tym interesować. Z muzyką nie jest już tak łatwo, bo - dla laika, podkreślam - to głównie kwestia gustu. Jednakowoż najogólniej rzecz ująwszy, istnieje coś takiego, jak dobra muzyka, i do tej zalicza się kawałek Gabriela. Czego, niestety, o "Jai Ho" powiedzieć po prostu nie można. To tak, jakby do wyścigu o Oscara z Benjaminem Buttonem stanął Kiler. Owszem, Button był miejscami nudnawy, ciutkę przeozdobiony, nieco zbyt nadęty. Ale mimo tych mankamentów, od Kilera nadal dzieli go przepaść. I to wcale nie dlatego, że tu prawda Hollywood, Brad Pitt, Cate Blanchett a tu biedna Polska z naszym żałosnym Czarkiem Pazurą i jeszcze bardziej żałosną Figurą Katarzyną. Dlatego, że to są po prostu dwa filmy, z których jeden - pomimo wszystko - jest po prostu dobry, a drugi (o ironio, również pomimo wszystko, bo przecież Machulski to legenda) jest zwyczajnie kiepski. I żeby już było całkiem śmiesznie, to z reżyserów akurat o wiele bardziej cenię Boyla (Slumdog) niż Finchera (Button). I jeśli chodzi o sam film, to jeszcze, jeszcze w miarę mogę (jakoś) tego Oscara zdzierżyć, choć boli mnie niesprawiedliwość względem Lektora. Ale piosenka to już pełna porażka i nic na to nie poradzę, choćby nie wiem jak wmawiano mi dziecko w brzuch wink2.gif.
Potti
ja też wcale nie zamierzałam Ci wytykać kogo znasz, a kogo nie wink2.gif

jeśli chodzi o dziadka, to nie miałam na myśli jego wyglądu, bo i nie o tym rozmawiamy. nie chodzi nawet do końca o jego wiek, tylko o to, że raczej nie ma do zaoferowania nic ponad odgrzewane kotlety (dla mnie). a przecież nie takim zdarza się oszukanie nie tyle czasu, co ilości materiału- w zeszłym roku zarówno wspomniany Brian Eno z Byrnem, jak (o 8 lat starszy!) Brian Wilson prędzej skompromitowali młodszych kolegów niż poddali sens dalszego tworzenia pod wątpliwość. przy czym nie było żadnych rewolucji stylistycznych, chodzi po prostu o to ile ciekawych i ładnych melodii wciąż jest w głowie Wilsona, podczas kiedy jeden kawałek Gabriela nudzi mi się po niecałej minucie.
(choć to nawet nie jest specjalny zarzut, który miałby rzucić cień na jego karierę, bo jak wiadomo co drugiemu się tak zdarza)

i powiedzmy sobie od razu, że Oscar za najlepszą piosenkę to nie podsumowanie dekady Pitchforka, a na potrzeby filmów nie trzaskają singli Animal Collective (co prawda Shieldsowi się kiedyś zdarzyło i w dodatku udało). dlatego może niefortunna była ta "świeżość", bo znów zamiast do oryginalności miała prowadzić do interesujących momentów niezależnie od wychodzenia czy nie poza Bollywood, zwrócenia uwagi w trakcie filmu i żeby jeszcze nie było szkoda czasu na posłuchanie jej później. jakby jeszcze coś tam przełamywała, to chyba zasłużyłaby na mojego Ipoda, ale z drugiej strony od tego jest na tym soundtracku M.I.A. wink2.gif

ale generalnie o to mi chodziło wink2.gif
owczarnia
O, Ty odpisywałaś, a ja się doedytowywałam w tym czasie, okazuje się, że niepotrzebnie. No nic.

Summa summarum powiedzmy sobie szczerze jedno: konkretne zamówienie, to i konkretna piosenka. Taka widać właśnie miała być, zresztą WALL-E jako film familijny do porywania muzyczną burzą w szklance wody zapewne nie aspirował. Gabriel miał stworzyć oprawę i swoje zadanie spełnił bez zarzutu, piosenka idealnie dopasowuje się do filmu, zarówno ta, jak i pozostałe (moim zdaniem). I ja wcale nie twierdzę, że to jest najlepszy utwór, jaki w życiu słyszałam i że słuchać go będę bez ustanku. Ale na "Jai Ho" to już właśnie wręcz szkoda mi czasu, stąd określenie "żenująca". Ponadto w filmie nie zwróciła mojej uwagi kompletnie (chociaż nie, skłamałabym: na chwilę zbaraniałam z wrażenia, niestety - negatywnego, po czym czym prędzej czmychnęłam z sali), aczkolwiek już wiedziałam, że wygrała. Jest denerwująca i - przepraszam za określenie - głupawa po prostu, pasuje do całości jak kwiatek do kożucha, choć oczywiście rozumiem intencje reżysera. Niestety, moim zdaniem kompletnie chybione.


A tak żeby już nie zdryfować kompletnie, to powiem - wiedziona skojarzeniem z avatarem oraz sygnaturką Potti - że bardzo warto zobaczyć film pod tytułem C.R.A.Z.Y., nie wspominając już o tym, że ten soundtrack z pewnością nie rozczarowuje smile.gif.
Katon
No chyba ta rozmowa dotarła do momentu, w którym Ty sądzisz, że tamta jest głupawa, a Potti sądzi, że inna nudna i nawet taki entuzjasta dyskutowania o gustach musi napisać, że już nie ma o czym mówić.

Poza tym, że Potti ma rację oczywiście. Hyhy.
owczarnia
No, toś mi podciął skrzydła, no sad.gif.

A Bronka Proma i jego Slave to Love, pamięta ktoś jeszcze smile.gif?... Mój Boże, to były czasy... Wy sobie nie zdajecie sprawy, co to znaczyło, zdobyć tę piosenkę w całości! A już cały soundtrack to było marzenie ściętej głowy... Te wieczory wystane przy radiomagnetofonie, żeby jak Niedźwiedzki puści sobie nagrać... Heh. Nic tego nie przebije, już nigdy. A soundtrack swoją szosą genialny. Genialny, po prostu. Sto razy lepszy od samego filmu. Dziś dochrapałam się już nawet własnej oryginalnej płyty CD z tymże, ale to i tak nie to samo, co tamta kaseta, własnoręcznie przegrana i puszczana w kółko w walkmanie, aż do zdarcia wub.gif.
Potti
to co, lista najlepszych soundtracków? wink2.gif

zaczynam, kolejność przypadkowa i ogólnie będzie to raczej wyliczanka tego, co mi na szybko przyszło do głowy, niż coś zobowiązującego. w nawiasach najlepsze piosenki, niekoniecznie napisane na potrzeby filmu (właściwie zupełnie nie na nich się skoncentrowałam):

Pulp Fiction (Al Green - "Let's Stay Together")
Lost in Translation (My Bloody Valentine - "Sometimes")
Garden State (Iron and Wine - "Such Great Heights")
Juno (The Kinks - "A Well Respected Man")
Virgin Suicides (Todd Rundgren - "Hello It's Me")
Me and You and Everyone We Know (Spiritualized - "Anyway That You Want Me")
Velvet Goldmine (The Venus in Furs - "Ladytron")
Billy Elliot (The Clash - "London Calling")
Great Expectations (Pulp - "Like a Friend")
Stranger than Fiction (Spoon - "The Way We Get By")
C.R.A.Z.Y. (The Rolling Stones - "Sympathy For the Devil")
Human Traffic (Primal Scream - "Come Together")
24 Hour Party People (The Buzzcocks - "Ever Fallen in Love?")
Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo (David Bowie - "Station to Station")
High Fidelity (Jack Black - "Let's Get it On")

kończę, bo wybieranie najlepszej piosenki z soundtracku Przebojów i Podbojów trochę męczące. w końcu nie jestem pewna czy wybrałam tę, którą najbardziej lubię, a już na pewno nie najlepiej wykonaną, ale Marvin Gaye akurat mi się najmocniej z głównym bohaterem kojarzy i łatwo się znalazła odpowiednia scena na youtube wink2.gif dość podobna sytuacja z Garden State- chociaż Nick Drake jest o wiele lepszy, to chyba tylko dzięki Such Great Heights i The Shins pamiętam, że widziałam ten film.
zresztą i tak chyba przyjęłam najmniej sensowne kryteria ever, często kierując się sentymentami, uprzedzeniami (jak zwykle Joy Division się oberwało wink2.gif), a raz nawet nie mogąc się zdecydować odrzuciłam ten kawałek, którego nie mogłam znaleźć. ale całkiem miło było, szczególnie, że można by tak bez końca, a i tak na upartego skupiając się na ulubionych wykonawcach.
Luna <33
Pamięta może nie każdy, aczkolwiek znają chyba wszyscy ^^
owczarnia
Właściwie mogę się podpisać obiema rękami, Pulp Fiction to po prostu wręcz oczywista oczywistość wink2.gif, przy czym oba Kill Bille oraz Death Proof zdecydowanie także zasługują na otaczanie czcią. O C.R.A.Z.Y. to już dopiero co pisałam, 9 i pół tygodnia też, pozostałe z Twojej listy jak najbardziej, oprócz tego kocham jeszcze Grease, Lily Was Here, Moulin Rouge, Flashdance, American Beauty, Bad Boys, Draculę, The Fabulous Baker Boys, Taxi, większość motywów Erica Serry (The Big Blue, Nikita, Leon the Professional)...
Potti
a btw Briana Ferry, klasyczny pojedynek miał miejsce, kiedy wybierałam najlepszą piosenkę z Velvet Goldmine- dwóch Brianów oczywiście (co prawda "Ladytron" to w sumie ich wspólny kawałek, ale napisał go jednak Ferry, a wykonany został nie przez Roxy Music). i to zdaje się jedyny przypadek, kiedy właśnie ten mógł wygrać, chociaż i tak chyba bardziej dałam się ponieść wyjątkowości kolaboracji Yorke'a, Greenwooda, Butlera i Mackaya.
asiatal
chyba by mi się Slumdog bardziej podobał, gdyby w ostatniej scenie pociąg go rozjechał. Serio, myślałam że już po nim, jak te poszczególne sceny mijały z jego życia.
Film nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Nudny.

W piekle jest specjalny krąg dla ludzi opowiadających fabuły.
P.
Hypacja
QUOTE(Potti @ 11.03.2009 20:10)
to co, lista najlepszych soundtracków? wink2.gif
*



Six Feet Under

właśnie skończyłam wink2.gif


poza tym do pakietu SFU załapały się Godziny. to chyba nie paranoja, ale serial ma wiele wspólnego z filmem smile.gif
Avadakedaver
o jakich Godzinach mówisz?
owczarnia
No właśnie też się zastanawiam. Chyba o "24 Godziny", czy jak to tam leci?...

A skoro już jesteśmy przy serialach, to Life on Mars oraz Ashes to Ashes dostarczają niezapomnianych wrażeń soundtrackowych smile.gif. Tak, te tytułu nie są bynajmniej przypadkowe wink2.gif.
Hypacja
No Godziny, The Hours, Meryl Streep, Juliane Moore i Nicole Kidman.
Katon
I sztuczny nos.
owczarnia
No błagam Was, wiem co to jest film "Godziny", ale Hypacja mówiła coś o serialu.
Psychopatka
QUOTE(owczarnia @ 09.03.2009 20:17)
Pewno, Button też nie jest arcydziełem, ale od Slumdoga jednak lepszy. Główny mankament Buttona polegał na nieco zbyt dużym zadęciu, ale i tak -  lepszy wink2.gif.

Natomiast Lektor to już w ogóle, dokładnie jak pisze Eva - różnica wręcz kilku klas.

A co do figury Cate wub.gif... Na mnie działa raczej motywująco - wiecie, mnie wiekiem bliżej do niej niż Evie, więc mówię sobie "skoro ona może, to ty też" dementi.gif.
*



Dopiero teraz sie moge wypowiedziec bo dopoiero dzis znalazlam czas na kinowy wypad na Slumdoga

Bije Buttona na łopatki pod kazdym względem.
z Lektorem ciezko porownywac ze wzgledu na odmienny charakter filmow

Tak czy inaczej, Slumdog to kino na b, wysokim poziomie, przy drazniacej papce jaką serwuje nam zachodnie kino jest fenomenalny. Historia jest prosta i naiwna, a bo i taka miała być, aktorstwo w wielu momentach amatorskie, bo i takie mialo byc. Montaz, zdjecia, muzyka i klimat filmow - ktory jest ciagiem obrazow wciagajacych widza calkowicie to dzieło. To kino nie do intelektualnych doznan ale do zatracenia sie w obrazie - jest historia indyjskiego chlopaka i bije na nas z wszytskich stron, nie istotne jak jest naiwna - to dawna magia kina - ozywia cos, czego w rzeczywistosci nie doswidczymy.

Button b.dobry technicznie ale zabrakło mi tego "czegoś", nie porywał, nie miał w sobie tej swiezości co Slumdog, kilka scen bez watpienia zapada w pamiec, ale całosc rozmywa sie nieco w miałkosci i pseudo patetycznosci - powodem przede wszystkim jest idiotyczny pomysł ramy - staruszki z New Orleanu, opowiadajacej opowiesc zycia.

NIe chodzi mi o wdawanie sie w polemike, ani naklanianie Cie do zmiany zdania wobec w w filmow, mi Slumdog po prostu był potrzebny, brakuje takich produkcji w kinie, stad pewnie jego sukces - nie tylko docenienie przez krytykow ale i ogromna ilosc zwolennikow wsrod widzow.
Katon
Koralina wymiata. Bardziej niż myślałem, a do tego pierwszy raz byłem w kinie z okularami 3D, generalnie łoooooo!
Lilith
absolutnie rewelacyjna!
wlasnie obczajam stronę: www.coraline.com - kazdy kto na nia wejdzie bedzie chcial zobaczyc film!
jestem zakochana!
em
owczarnia, plz, przeczytaj to zdanie Hypacji jeszcze raz, hm?

ja właśnie buttona skończyłam. nie wiem, mnie się podobał niesamowicie wub.gif na noc chyba sobie jeszcze coś puszczę, może revolutionary roads? albo australię

no i koralina to absolutny must-see i must-read, w końcu to gaiman, nie? wink2.gif
owczarnia
QUOTE(em @ 14.03.2009 23:13)
owczarnia, plz, przeczytaj to zdanie Hypacji jeszcze raz, hm?
*


Widocznie jestem beznadziejnie tępa, bo przeczytałam je co najmniej dziesięć razy. I nadal nie łapię.
Neonai
"poza tym do pakietu SFU załapały się Godziny. to chyba nie paranoja, ale serial ma wiele wspólnego z filmem"

SFU = serial, Godziny = film. jeszcze jakies wątpliwosci?
Katon
No to faktycznie niesamowite. Bez ironii. Czytaj do skutku.
owczarnia
Sęk w tym, że wszystko to razem utworzyło zlepek wysoce mylący. W dodatku całkowicie zbił mnie z pantałyku pakiet, o skrócie "SFU" nie wspominając. Ponadto po prostu nie zmieściło mi się w głowie, iż ktokolwiek mógłby traktować film Godziny jako swoistego rodzaju dodatek do jakichkolwiek pakietów z tajemniczymi skrótami w tle.

Ot i co.

Teraz już rozumiem, o co chodziło, ale będę się zadnimi łapami zapierać, że to zdanie jest cokolwiek mętne.
Lilith
czy ja wiem, wszyscy załapali z wyjątkiem Ciebie wink2.gif
Avadakedaver
ja nie załapałem.
owczarnia
QUOTE(Lilith @ 14.03.2009 23:53)
czy ja wiem, wszyscy załapali z wyjątkiem Ciebie wink2.gif
*


No toteż mówię, że jestem widać wyjątkowo tępa wink2.gif.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.