QUOTE(abstrakcja @ 28.08.2008 21:51)
Co?! ;o
To to się może komuś podobać? Naprawdę? O matko... ;o
QUOTE
Truchło na żywo i w kolorze (kino)
Zapomnijcie o Azji! Teraz królestwem mroku, przerażenia i grozy jest Europa. O palmę pierwszeństwa walczą w zasadzie dwa kraje: Francja i Hiszpania. Ta ostatnia odniosła w ubiegłym roku olbrzymi sukces dzięki filmowi "[Rec]", który zawitał - na szczęście - także do Polski.
Pomysł nie jest nazbyt oryginalny. Od czasu "Blair Witch Project" kamera wideo jest stałym elementem horroru. Tym większe należą się twórcom brawa. Trudno jest bowiem stworzyć oryginalną fabułę, jednak jeszcze trudniej przekonująco wykorzystać wyświechtaną kliszę.
Tym razem nagrywająca wszystko kamera należy do stacji telewizyjnej i używana jest do kręcenia materiału do paradokumentalnego reality show, w którym młoda prezenterka przygląda się z bliska pracy różnych służb mundurowych. Bohaterami kolejnego odcinka są strażacy. Dziewczyna szybko orientuje się, że życie w remizie jest dość nudne i składa się głównie z bezczynnego czekania na wezwanie. Prezenterka obawia się, że żadnej akcji nie będzie, co oczywiście zepsuje jej program i tak przez nikogo nie oglądany. Jak się okazuje, martwi się zupełnie niepotrzebnie. Strażacy otrzymują wezwanie. Nie jest to pożar, ale zawsze to lepsze niż nic. Kiedy na miejscu pogryziony przez kobietę zostaje policjant i strażak, a dom służby miejskie odcinają od świata, program telewizyjny i pogoń za sensacją przestają się liczyć - rozpoczyna się dramatyczna walka o przetrwanie.
Jaume Balagueró tym razem odrobił lekcje dokładnie. Nie przeszarżował i zbudował nastój przy użyciu bardzo prostych środków. Znakomicie stopniuje napięcie, zaczynając od dezorientacji, irracjonalnej paniki, niepewności, stopniowo wprowadzając coraz bardziej brutalne elementy, nie spiesząc się, dzięki czemu punkt kulminacyjny robi naprawdę duże wrażenie.
"[Rec]" absolutnie zaskakuje dojrzałością, prostotą i kreowanym napięciem. Żadnej z tych rzeczy się nie spodziewałem. Na Balagueró już dawno położyłem krzyżyk dochodząc do wniosku, że nie jest on w stanie stworzyć poprawnego, a co dopiero dobrego filmu. Jest on bowiem autorem najgorszego horroru lat 90., jaki miałem nieprzyjemność oglądać, a mianowicie "Bezimiennych". Jednak od tamtej pory minęło już sporo czasu. Okres ten reżyser wykorzystał do nauki swojego fachu i w końcu stworzył horror z prawdziwego zdarzenia.
Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów gatunku w ostatnim czasie. Oby Balagueró nie osiadł na laurach i zrobił jeszcze kilka podobnych, a może i lepszych filmów.
Marcin Pietrzyk
QUOTE
Nieźle: a nawet, bardzo dobrze! Fabuła filmu opiera się na prostym pomyśle - izolacja i likwidacja bohaterów. Ale co za wykonanie!
To miała być typowa noc w pracy. Dziennikarka Angela i operator kamery zajmują się realizacją reportaży z cyklu "Kiedy ty śpisz". Tym razem zawitali do remizy strażackiej. W środku nocy jadą więc z dwoma sympatycznymi strażakami do jednej z barcelońskich kamienic w związku z wezwaniem: człowiek zatrzaśnięty we własnym mieszkaniu. Na miejscu spotykają parę policjantów, kilkoro zaniepokojonych lokatorów oraz przyczynę całego zamieszania - rozhisteryzowaną panią Izquierdo. Zwyczajna kamienica okazuje się twierdzą nie do opuszczenia, skrywającą w swych zakamarkach mroczne tajemnice.
Parze hiszpańskich reżyserów udało się to, czego od jakiegoś czasu nie potrafią dokonać amerykańscy, ani nawet japońscy twórcy horrorów. "[Rec]" przyprawia o palpitacje serca. Za sprawą świetnego montażu Davida Gallarta podczas seansu nie sposób spokojnie tkwić w fotelu. Montażysta zadbał również o urozmaicenie obrazu. Choć całość materiału została nakręcona kamerą z ręki, Gallart dołączył ujęcia dające widzom tak potrzebny oddech.
Muszę jednak wyraźnie podkreślić, że fabuła "[Rec]" jest mało skomplikowana. Ot, zlepek motywów z horrorów i telewizyjnych newsów. Od początku wiadomo, że chodzi głównie o to, by dobrze obstawić w grze o imię bohatera, któremu uda się przejść do "[Rec]2". Z tego też względu dzieło Balaguero i Plazy jest horrorem kinowym. Na małym ekranie słabsze punkty zdominują mocne strony filmu, ponadto w domu nie można usłyszeć cudownej ciszy, która w pewnej chwili zapada na widowni.
Poszukiwacze mocnych wrażeń powinni obowiązkowo udać się do najbliższego przybytku X muzy wyświetlającego "[Rec]".
Dominika Kaszuba
Megafon.pl
QUOTE
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację: jesteście zamknięci w wielkim budynku z grupą stopniowo popadających w masową histerię mieszkańców. Nie ma sposobu by się wydostać na zewnątrz, ponieważ kompleks mieszkalny jest objęty szczelną kwarantanną wojskową. W środku zaś czyha niewyobrażalny horror w postaci ogarniętych żądzą mordu zainfekowanych. W kilku słowach "[Rec]" stanowi emocjonujący konglomerat "The Blair Witch Project" z "28 Days Later..." i "The Crazies" George’a A. Romero. Dlaczego akurat wiedźma z posępnych lasów Maryland? Ano dlatego, iż najnowszy horror katalońskiego reżysera jest nakręcony całkowicie z ręki, w tym samym wojerystycznym stylu, co wspomniany kinowy hit z 1999 roku. I jest od niego o niebo lepszy. Schemat jest w zasadzie identyczny: zostaje odnaleziony materiał filmowy zwiastujący to, co miało miejsce. "The Blair Witch...." (choć niewątpliwie zainspirowany głośnym "Cannibal Holocaust" Ruggero Deodato) wywołał sporych rozmiarów lawinę naśladowców takich jak np. kiepski "The St. Francisville Experiment" (2000). Abstrahując nieco od tematu, "The Blair Witch Project" (1999) uchodzi za swoistego ‘prekursora’ nurtu paradokumentalnego horroru, aczkolwiek "The Last Broadcast" (1998) zrealizowano rok wcześniej... Szokujący zapis krwawych rytuałów TOPY "First Transmission" pochodzi z 1982 roku... Mniejsza z tym. Istotny jest fakt, iż horrory spod znaku "odnalezienia filmu dokumentującego tragiczne wydarzenia" mają się nadzwyczaj dobrze, co udowadniają "Diary of the Dead" (2007) George’a A. Romero, "The Poughkeepsie Tapes" (2007), "Paranormal Activity" (2008) i grany w polskich kinach "Cloverfield" (2007). Zatem czy "[Rec]" oferuje coś nowego & ekscytującego? Owszem. Dostarcza sporo mocnych wrażeń, kilka scen wgniata w fotel nagłym przypływem adrenaliny, lecz do zastosowanej tutaj techniki cinéma-vérité trzeba umieć się przyzwyczaić.
Czas na oklaski ze strony widowni. Oto Angela, sympatyczna reporterka telewizyjna i gwiazda cyklu nocnych reportaży "W czasie, gdy śpisz". Tej nocy Angela i jej kamerzysta Pablo kręcą materiał wśród strażaków. Spanie, jedzenie, gra w kosza, wreszcie sygnał alarmowy – z rodzaju tych najmniej pilnych. Jakaś staruszka wrzeszczy jak opętana zamknięta w swoim apartamencie. Trzeba to sprawdzić, więc jazda na miejsce. Lokatorzy zebrani na parterze. Pablo kręci, Angela komentuje sytuację. Ta szybko przeradza się w piekło. Bulgot krwi w rozerwanym gardle pechowego strażaka. Eksplozja paniki. Na wyższych piętrach czai się horror. Nie ma wyjścia z budynku zablokowanego przez wojsko. Infekcja się rozprzestrzenia, kompletny chaos ogarnia uwięzionych, bryzga krew, a zwierzęcy strach szarpie nerwy... Kamera! Akcja! Stop!
"[Rec]" kłuje w oczy. Kamera bardzo rzadko bywa stabilna, drga jakby w katatonii, obraz rozmazuje się, niekiedy przesłania go ciemność. Twórcy kładą nacisk na realizm sytuacji, starają się uchwycić szaleństwo, histerię mieszkańców i przede wszystkim ich paniczny lęk, w czym pomaga wiarygodna gra aktorska i brak ścieżki dźwiękowej. "[Rec]" wydaje się być w dużej mierze improwizowany i dlatego w moich oczach odnosi sukces. Eskalacja terroru nie następuje poprzez epatowanie krwią i okrucieństwem (choć odrobina posoki się leje), lecz przez obserwowanie reakcji grupki uwięzionych w chwilach absolutnej grozy. Pomaga w tym praca kamerzysty Pablo. Z początku trzyma swój sprzęt delikatnie i metodycznie, tak jakby kręcił rutynowy reportaż dla telewizji. Kiedy jednak wraz z rozwojem akcji sytuacja wymyka się spod kontroli kamera szaleje, filmuje obraz ścian, podłogi, nie jest w stanie uchwycić wszystkich mrożących krew w żyłach wydarzeń. Gdy przestaje działać oświetlenie, służy jako jego źródło. Ostatnie 5 minut filmu oglądałem przykuty do ekranu, prawie na bezdechu, niemalże skamieniały ze strachu. Co ciekawe, w chwili obecnej film nie ma dystrybutora w US, a już szykuje się przygotowywany przez Sony Screen Gems remake pod tytułem "Quarantine" (2008). Wezmą się za niego bracia John Eric i Drew Dowdle, reżyserzy owianego rzekomą tajemnicą o ośmiuset taśmach video seryjnego mordercy paradokumentalnego horroru "The Poughkeepsie Tapes". Po prostu bajecznie. Nawet filmy dopiero co grane na festiwalach są przerabiane dla amerykańskiej gawiedzi. Nic, tylko skowyczeć w czasie pełni księżyca nad kondycją horroru made in US of A.
Pozostaje jeszcze do omówienia zakończenie, co postaram się uczynić bez większego spojlerowania. Oprócz tego, iż autentycznie zapiera dech w piersi, stawia na niedopowiedzenia. Poddasze tajemnego laboratorium tonie w brudzie, wszędzie wiszą stare wycinki z gazet sugerujące demoniczne opętanie, w dodatku w wilgotnym mroku czai się coś paskudnego, coś, co można zobaczyć jedynie przy użyciu nocnej wizji. Czyżby opętanie stanowiło wirusową infekcję, której nośnikiem jest ludzka ślina? Pacjentka zero (dziewczynka) nie mogła zostać poddana testom medycznym, bo mogłyby się zakończyć jej śmiercią. Dlatego musiała być trzymana w ścisłym zamknięciu... a inne obiekty testowe wyszukano. I wtedy rozpoczęło się pandemonium paranoidalnego terroru. W rezultacie mamy najlepszy (obok francuskiego "Inside") europejski horror, jaki miałem przyjemność oglądać w tymże roku.
Ocena: 5-/6
Autor: Embalmer
QUOTE
Strach ma wielkie oczy. [REC]
Każdy potrzebuje w horrorze czegoś innego by poczuć strach, napięcie czy przerażenie. Na mnie najbardziej działa realistyczna otoczka, dlatego z otwartymi rękoma przyjmuję wszelkie filmy w formie dokumentalnej. Od czasu oglądnięcia Blair Witch Project jestem ich zagorzałym fanem i bardzo mi odpowiada fakt, że takie kino zaczyna cieszyć się coraz większą popularnością. Co prawda każdy hype niesie ze sobą słabsze produkcje, ale dla takich perełek jak hiszpański [REC] mogę obejrzeć nawet i dziesięć kiepskich pseudo-dokumentów.
Po premierze w 2007 roku na kilku festiwalach horror Jaume Balaguero i Paco Plaza’y został okrzyknięty dziełem przełomowym. Najwyraźniej niektórzy krytycy albo nie znają się na horrorach, albo te stwierdzenia były podyktowane emocjami po seansie. [REC] jest daleki od bycia oryginalnym, czy wyznaczającym nowe trendy w gatunku. Reżyserom udało się jednak połączyć znane motywy i styl kręcenia „z ręki” w jedną piorunującą całość. Trzeba mieć naprawdę talent, by z wyświechtanych wątków i formy stworzyć horror, który będzie trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty.
Balaguero i Plaza postawili na totalny realizm. Widzowie śledzą historię okiem kamery, która filmuje reportaż młodej dziennikarki Angeli (Manuela Velasco). Wraz z kamerzystą towarzyszy ona brygadzie strażaków na ich nocnym dyżurze. Znudzona brakiem akcji z ulgą przyjmuje w końcu pierwsze z pozoru rutynowe wezwanie. Proste zbadanie zamkniętego mieszkania, z którego dochodzą dziwne odgłosy, zamienia się z czasem w walkę o przetrwanie. Budynek zostaje odizolowany i poddany kwarantannie, gdyż coś w środku sprawia, że umarli budzą się znowu do życia i łakną krwi.
Po fabule nie trudno się zorientować, że to kolejne spojrzenie na tematykę zombie-podobną w formie znanej szerszej publiczności z Blair Witch Project. Ale to, co zazwyczaj oglądaliśmy z bezpiecznej perspektywy w innych produkcjach o żywych trupach, teraz pozwala nam znaleźć się w samym środku akcji. Forma dokumentalna stwarza pozory oglądania autentycznego zapisu dramatycznych wydarzeń. Widz ma wrażenie, że to on stoi za kamerą i filmuje całe zajście.
Oczywiście sam realizm nie wystarcza i właśnie tutaj na jaw wychodzi talent reżyserów. Balaguero i Plaza od początku budują niezwykle napięty suspens. Pomimo spokojnego prologu, czuć gęsty klimat, który nieuchronnie dąży do wybuchu bomby. Gdy dochodzi już do detonacji, akcja pędzi na złamanie karku. Kolejna przerwa na oddech wydaje się być niemal zbawienna, gdyż zbliżający się finał należy do najmocniejszych sekwencji, jakie kiedykolwiek widziałem w horrorze. Niepotrzebne są żadne fajerwerki, głośna muzyka czy niesamowite efekty specjalne. Wystarczy cisza, zagrożenie na wyciągnięcie ręki i… lepiej skończę, zanim za dużo Wam zdradzę.
[REC] to solidny policzek dla tych, którzy twierdzą, że horror umarł – ba, on ma się bardzo dobrze, ale na Starym Kontynencie. To także dowód, że niekonieczne są pokłady oryginalnych pomysłów, by móc wyprowadzić widza z równowagi i doprowadzić do palpitacji serca. To nie mistrz Romero ze swoim Diary of the Dead, nie wybuchowy Cloverfield z kapitalnym marketingiem, lecz skromny, niskobudżetowy, hiszpański [REC] pokazał, kto rządzi na tronie współczesnych horrorów.