martusza
12.10.2007 15:17
U nas w gimnazjum starsza o 2 lata ode mnie dziewczyna zaszła w ciążę w pierwszej klasie liceum (chyba profilowanego) i przyszła odwiedzić swoją byłą panią wychowawczynię, która oczywiście wiedziała o dziecku, ale specjalnie zapytała się jej "Słyszałam, że niedawno chorowałaś, czy wszystko w porządku?" a ona jej na to "Tak proszę pani już urodziłam". Uważam, że świetnie postąpiła, bo przez to co powiedziała udowodniła, że tak naprawdę to ona nie wstydzi się prawdy ani swojego dziecka.
w moim gimnazjum było pełno dresów, idiotów albo po prostu ludzi nijakich (może sprawiających takie wrażenie, na potrzeby środowiska) i jedną z największych zagadek stanowiło dla mnie przez 3 lata jak oni to robią, że co roku mają problemy ze zdaniem (z 1 do 2 kl nie zdało tyle osób, że musieli zlikwidować jedną klasę ;D). miałam też podobnie jak Przemek- irytowało mnie, że nawet jeśli się nie nauczyli, nie potrafią sobie poradzić z najprostszymi rzeczami.
ale w sumie było fajnie. nie musiałam mieć podejścia do nauki, za to miałam mnóstwo czasu i grupę znajomych, która się wybijała ponad wyżej wymienionych i z którymi jeszcze nie zdążył mi się urwać kontakt ;] poza tym musiałabym się nagimnastykować, żeby zrobić coś, co naprawdę negatywnie wpłynęłoby na moją opinię, trudno było przebić to co już zostało zrobione...
co do ciąży to koleżanki ze szkoły przerażone biegały do apteki, plotki chodziły wiele razy i nawet nauczycieli nie omijały, ale z tego co mi wiadomo- nic się z tego nie urodziło
LO to przeciwny biegun. ludzie inteligentni, choć szkoła przy każdej okazji wmawia im coś przeciwnego, raczej z zainteresowaniami, które szkoła stara się stłamsić i lubiący się wyróżniać, mimo że za np. zbyt długie korale można wylądować na dywaniku ;] reguły takie, że nie tylko bez problemu mogłabym zepsuć sobie opinię, ale i wylecieć. poza tym lokalizacja i szafki wymiatają. generalnie wiadomo co w przypadku porównania wypada lepiej, ale już pomijając, że z LO zwykle tak jest, to trudno w ogóle stawiać koło siebie Pruszków z centrum Warszawy (i nie chodzi o to jacy ludzie tam mieszkają, bo m/w połowa z mojej klasy dojeżdża spoza stolicy, nawet mam koleżankę z Wołomina ;P, po prostu jak już ktoś się zdecydował i dostał...).
co prawda, oprócz nietolerancyjnego i staroświeckiego grona pedagogicznego, trudno mi się przyzwyczaić do wstawania o 6, zabierania ze szkoły potrzebnych książek etc., ale to jest to na co czekałam od dawna i wiele razy uczestniczyłam w narzekaniach "kiedy to wreszcie przyjdzie", które na samej końcówce jednak się uspokoiły dziwnie ;] na pewno nie narzekam, szczególnie kiedy jestem chora i wreszcie się wyspałam ;P
horror_kitty
13.10.2007 10:17
A jak to jest z kwestią palenia w Waszych szkołach ? W swoim mieście spotkałam sie z wieloma zarówno gimnazjami, co już jest dla mnie przesada, jak i liceami, gdzie znajdowały sie tzn. palarnie. Nauczyciele wiedzieli kto, gdzie i ile i nikt nie wyciągał z tego konsekwencji. W mojej szkole jest to nie do pomyślenia. Obowiązuje nas zakaz wychodzenia po za teren szkoły i uwierzcie, nie do złamania :| Więc co z pełnoletnimi uczniami, którzy, jakby nie było maja do tego prawo, a przez te osiem godzin nie myślą o niczym innym tylko o tym jak zapalić...
PrZeMeK Z.
13.10.2007 10:25
U nas palarni nie ma, palą po toaletach. Do tego stopnia, że trudno z nich korzystać, bo zawartość tlenu w powietrzu oscyluje w okolicach 12%. :]
Niby zakaz jest, ale nikt go nie egzekwuje. Nauczyciele pytają: "To mamy chodzić po ubikacjach?". Uczniowie wypracowali sobie system wczesnego ostrzegania i palą w najlepsze.
A za palenie poza szkołą uczniów (nawet pełnoletnich) spisuje straż miejska O_o
Już chyba wolałbym palarnię. Ułatwiłoby to życie wszystkim.
Swoją drogą nastoletni palacze są najgorsi. Uważają, że im się prawo do palenia gdzie chcą po prostu NALEŻY. A jeśli zwrócisz komuś uwagę, że ci dym przeszkadza, najczęściej patrzą wrogo lub złośliwie komentują. Przykre to.
Szczerze kwestia palenia w naszej szkole doprowadzala mnie do bialej goraczki. Bo niby dlaczego pelnoletni uczen nie moze miec wyznaczonego miejsca do tego zeby sobie po sprawdzianie zapalic a za nauczycielami przez pol korytarza ciagnie sie smuga tytoniowego dymu i nikt z tym nic nie robi? Albo calkowity zakaz palenia (za czym bym byla bo fajek nie zniese), albo jakas rozsadna i sprawiedliwa ustawa :P Bo potem, jak to wspomnial Przemek, do kibla bez siekiery wejsc nie idzie.
W ogole nie zaczynajmy lepiej tematu palenia bo mi wtedy puszczaja nerwy i wszelkie zahamowania.
U mnie w szkole palą pod sklepem po za terenem szkoły, ale należącym do (sic!) nauczyciela, gdzie można tanio kupić szlugi. Drugim takim miejscem jest jaz na rzece za górnym stadionem, nic nie widać, a jak się przez jaz przejdzie, to choćby nawet ktoś ich zauważył, to się nie odważy przez jaz przejść. Jaz jest najlepszym miejscem, z którego można uciec na wagary. Znajduje się w tak fajnym miejscu, że zasłania go górny stadion, można go tylko dojrzeć z za bramki na dolnym stadionie, i wszyscy tędy zwiewają po wuefach. Nauczyciele palą w kantorku wuefistów, taki smród, że wejść tam nie można. Naszym wychowawcą jest jedyny niepalący wuefista, jak tylko może bierze on dyżury na świeżym powietrzu, lub na korytarzach, by się nie udusić. Jedynym nauczycielem, który pali w pokoju nauczycielskim jest ks. proboszcz, bo jemu raczej nikt nie zwróci uwagi.
w gimnazjum palili w toaletach i jeśli nie było za zimno, a panu akurat nie chciało się pilnować wyjścia*, zaraz za szkołą. parę razy zgarnęła ich tam straż miejska, ale dla nich to nie był wielki kłopot ;]
w liceum za to woźne palą w toaletach, nauczyciele jeszcze nie wiem gdzie, a uczniowie prawie wcale, bo raz Cię złapią i wylatujesz. ba, nawet jeśli złapią Cię poza szkołą i masz 18 lat- to i tak możesz się pożegnać. w dodatku w okolicy szalony strażnik, więc pali się w bezpiecznej odległości raczej.
Skoro otwarta została kwestia palenia to i ja się poskarżę.
Ogólnie rzecz biorąc na terenie uczelni istnieje zakaz palenia' obowiązujący wszystkich - zarówno studentów jak i pracowników.
Myk polega na tym, że wszyscy palący, gdy mają ochotę na "fajeczkę", ustawiają się tuż za głównymi drzwiami, co skutkuje tym, że aby wydostać się budynku głównego lub też dostać się do niego, należy przedrzeć się przez wieeeele warstw palących, których czasem z nadmiaru papierosowgo dymu aż trudno jest dostrzec.
Ogólnie sam zapach wiekszości papierosów mi nie przeszkacha, ale woń unosząca się potem z moich ubrań bynajmniej nie zachęca do zbliżenia... ale który palacz się tym przejmie.
W moim liceum parę lat temu dyrektor wprowadził, jako jeden z pierwszych w Polsce, palarnię dla uczniów pełnoletnich. Jednak usłyszał bardzo dużo słów krytyki, nikt w zasadzie nie popierał tego pomysłu, a w efekcie palarnia upadła. Dlatego też do tego roku palono w kiblach (bo inaczej się tego nazwać nie da). U mnie też było tak gęsto od dymu, że można było na nim pranie wieszać, ale to pomijam, bo wiecie, o co chodzi. Kiedy się wchodziło w celach fizjologiczno-higienicznych, a nie wędzarskich trzeba było znać hasło albo przynajmniej szybko uspokoić obecnych w środku "kolegów".
I tak to trwało aż przyszedł nowy dyrektor dwa lata temu. W zeszłym roku jeszcze nie miał czasu zorganizować reform, ale w tym już one nastąpiły. W całej szkole zostało zamontowanych 46 czujników dymu, tak więc palenie w jakimkolwiek miejscu w szkole zostało całkowicie uniemożliwione (przynajmniej w teorii

). Jak łatwo się domyślić palaczom nie spodobał się ten pomysł. Zresztą już w drugim tygodniu wszyscy, nawet niepalący stwierdzili, że jednak poprzednio zapach w kiblu był lepszy niż teraz. Bo przedtem czuć było dym, ale szło wytrzymać te kilkanaście sekund, jak się weszło. Teraz natomiast śmierdzi moczem, a tego już tak łatwo nie można zdzierżyć.
PrZeMeK Z.
13.10.2007 17:00
Zapach moczu mimo wszystko nie szkodzi zdrowiu.
I po wyjściu z toalety nim nie cuchniesz.
Mnie jako niepalącemu nie przeszkadza fakt zamontowania czujników i wiem, że mocz jest zdrowszy od dymu tytoniowego (jak to brzmi O_o), ale powiedz to moim receptorom zapachowym

(aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że dymem śmierdziałbym, dopóki nie zdjąłbym ubrania)
PrZeMeK Z.
13.10.2007 17:57
Ja tam zawsze w szkolnych ubikacjach oddycham przez usta. :]
martusza
13.10.2007 18:15
W gimnazjum palili w toaletach, w liceum na patio i nauczyciele nie reagują tylko czasem jak straż miejska przyjdzie to spiszą i mandacik 100zł wlepią

Palenie w toaletach mi przeszkadzało, natomiast na dworze niech palą do woli.
Ja nie wchodzę do żadnej publicznej (w tym szkolnej) toalety, jak nie muszę. Za to bardzo wielu uczniów mojego gimnazjum spędza przerwy w kiblach gadając, jedząc (błe) i ucząc się. Nie wiem jak oni to wytrzymują. Ja na przerwy bunkruję się z kumplami i kumpelami w szkolnym sklepiku. Tam mamy w miarę spokój i przyjemny zapach.
PrZeMeK Z.
13.10.2007 18:36
W gimnazjum mieliśmy dwie męskie toalety i trzy damskie, co zawsze uważałem za palącą niesprawidliwość. :]
Czasem się w nich siedziało, ale tylko przy umywalkach, gdzie było higienicznie.
W liceum najlepiej chodzić do łazienki podczas lekcji.
My mamy po równo - po dwie.
QUOTE
W liceum najlepiej chodzić do łazienki podczas lekcji.
W naszej szkole jest zakaz wychodzenia z klasy w trakcie lekcji. Co jest wie;lka głupotą. Np. moja koleżanka spytała, czy może wyjść, profesorka jej nie pozwoliła, zgodziła się na jej wyjście dopiero gdy ta zemdlała, i to z oporami, bo chciała, żeby lekarka przyszła do klasy, zamiast, żeby zanieść kolezankę na noszach do zabiegowego.
PrZeMeK Z.
13.10.2007 18:50
To już jest chore.
U nas zakaz też niby jest, ale podchodzi sie do niego łagodnie. Jeśli ktoś musi wyjść do toalety, bez problemu uzyska pozwolenie. O pielęgniarce już nie wspominając.
U nas niby jest zakaz, ale jest respektowany jedynie przez tych najostrzejszych nauczycieli, czyli w zasadzie możemy wychodzić, kiedy chcemy. Trzeba tylko umieć zagadać z nauczycielem. A w łazience nigdy nie przesiadywałem całe przerwy, bo raz, że efekty zapachowo-słuchowe nieprzyjemne, dwa teraz w liceum mamy dość ciasną toaletę, trzy są ciekawsze zajęcia do robienia na przerwach i cztery do jednej łazienki nie wejdą przedstawiciele dwóch płci
Golden Phoenix
13.10.2007 19:03
O rany, to wy w dziwnych szkołach się uczycie
Nie pamiętam jak to było w gimnazjum, ale w liceum to mieliśmy wręcz nakaz wychodzenia do toalety na lekcjach parami. Wszystko dlatego, że kiedys dziewczyna wyszła do toalety sama, zemdlała tam i tak nieszczęśliwie wylądowała w pozycji siedzącej, że przez jakiś czas nie oddychała (bo głowa jej opadła i drogi oddechowe nie były drożne). Na szczęście ktoś ją znalazł i skończyło się tylko na zaniku pamięci... Dziewczyna przez kilka miesięcy uczyła się od nowa wszystkich kolegów i koleżanek, rodziny, miejsc, ulic...
A może to moja szkoła była dziwna... Jak byłam w pierwszej klasie liceum to nasza szkolna pielęgniarka umarła w swoim własnym gabinecie na leżance....
PrZeMeK Z.
13.10.2007 19:09
Twoja była dziwna. Dziwna właśnie przez ten nieszczęśliwy wypadek dziewczyny, o której piszesz.
Tak po prostu sobie umarła?
U nas w szkole kilku nauczycieli jest skłonnych nas wypuszczać gdzie tylko chcemy, kilku tylko do lekarki, i jedna profesorka nigdzie
No u mnie do zeszłego roku, to nawet dało się wyjść do piekarni po słodkie bułki w czasie lekcji albo do kiosku po gazetę dla profesora na klasówkę

a teraz już nie

nowy dyrektor, nowe porządki...
Golden Phoenix
13.10.2007 20:01
Moja szkoła ogólnie obfitowała w nieciekawe przypadki. Przypomniał mi się jeszcze jeden, opowiadany przez panią od PO. Otóż jeden chłopak zawiązywał sobie sznurowadła na korytarzu i kucał akurat blisko drzwi wejściowych, a że właśnie zaczęła się przerwa, to ktoś te drzwi otworzył... Chłopak oberwał, ale czuł się dobrze, więc dokończył lekcje i wrócił do domu. Następnego dnia już nie żył. To było a propos wstrząsu mózgu...
QUOTE
Tak po prostu sobie umarła?
Przyszła do szkoły normalnie, zaczęła urzędować w gabinecie,a potem miała zawał serca...
Może i moja szkoła była dziwna, ale za to nie było problemów z wychodzeniem do toalety

Chłopacy jak chłopacy, ale dziewczyny naprawdę czasem MUSZĄ wyjść.
Jakaś śmiercionośna ta Twoja szkoła. W mojej na szczęście nikt do tej pory nie umarł.
Golden Phoenix
13.10.2007 20:07
Bo to była szkoła przy cmentarzu

Naprawdę po drugiej stronie ulicy był cmentarz. Nigdy nie zapomnę tej lekcji chemii, gdy przez całe 45 minut orkiestra grała nam jakieś utwory żałobne
Jejuś.
Koło mojej najwyżej czasami przechodzi kondukt żałobny, wtedy trzeba wstać, odmówić wieczne odpoczywanie i czekać, aż przejdzie.
PrZeMeK Z.
13.10.2007 20:10
QUOTE
Chłopacy jak chłopacy, ale dziewczyny naprawdę czasem MUSZĄ wyjść.
Wiemy przecież, wiemy :]
Nigdy bym nie zawiązywał sznurowadeł przy drzwiach. Kiedyś już dostałem takimi w twarz od wychodzącej woźnej.
Ja nawet nie przechodzę za blisko drzwi. Kiedyś dostałem drzwiami idąc korytarzem w ramię od dyrektora, przepraszał mnie jakby to z zamiarem morderstwa chciał zrobić.
W piątek za to ja uderzyłem geografa drzwiami klasy, kiedy wychodziłem po dziennik.
Golden Phoenix
13.10.2007 20:35
QUOTE
Kiedyś już dostałem takimi w twarz od wychodzącej woźnej.
Cud, że żyjesz
martusza
13.10.2007 21:18
Ja za to miałam stacje pogotowia ratunkowego. Jednak waszych żałobnych klimatów nic nic przebije
abstrakcja
13.10.2007 21:23
QUOTE(Zeti @ 13.10.2007 20:15)
Ja nawet nie przechodzę za blisko drzwi. Kiedyś dostałem drzwiami idąc korytarzem w ramię od dyrektora, przepraszał mnie jakby to z zamiarem morderstwa chciał zrobić.
W piątek za to ja uderzyłem geografa drzwiami klasy, kiedy wychodziłem po dziennik.
A ja przewaznie SIADAM pod drzwiami.. ostatnio usiadłam sobie pod męską toaletą.. i , az dziw bierze - przez całą dziesięciominutową przerwe zaden facet nie miał potrzeby, by z niej skorzystac. ;p Czyzby to bylo celowe?;p
Hm.. dawno mnie tu nie bylo <;
PrZeMeK Z.
13.10.2007 21:24
QUOTE
Cud, że żyjesz
Ale od tamtej pory nigdy już nie byłem taki sam...
Golden Phoenix
13.10.2007 21:27
QUOTE
Ale od tamtej pory nigdy już nie byłem taki sam...
Od tej pory, codziennie gdy spojrzysz w lustro, widzisz na swej twarzy cieńką bliznę w kształcie błyskawicy...
Hehe.
Moje liceum, o którym zapewne co nieco juz pisalam (bo to ewenement na skalę całego Krakowa chyba), znajdowało się ( i o ile dobrze się orientuję, dalej się znajduje) na przeciwko klasztoru. Nie moge sobie jednak przypomniec żadnej anegdoty związanej z taką lokalizacją, więc pozostawię to bez komentarza.
Palarni nie mieliśmy, zakaz palenia obowiązywał teoretycznie absolutny, za złapanie z fajką teoretycznie się wylatywało i teoretycznie ponosiło się w związku z tym jakieś straszliwe konsekwencje. W praktyce mielismy niepisaną umowę, że palimy tylko w męskiej ubikacji na drugim pietrze, a w cieple dni w lasku za szkołą. Wszystko sprawdzało się doskonale, dopóki dyrektor nie zaczął lazić po kiblach i udzielać nagan uczniom - za palenie i nauczycielom, którzy mieli dyżur akurat - za niedopełnianie obowiązków. Skończyło się na tym, że paliło się praktycznie wszędzie, byleby tylko nie dać się złapać.
hehe
No, bo jak sie powie jak sie ma na nazwisko, to juz jest to jakoś tak urzędowo przypieczętowane. Bez tego opierdziel nie będzie już taki sam.
Też tak miałam. W kwestii nie zmieniania butów chodziły u nas po szkole brygady inkwizycyjne złożone z dyrektora i woźnych (nauczyciele nie chcieli w tej farsie brać udziału na szczęscie), włazili do klas i spisywali ludzi, którzy tych butów nie zmienili. Po takim spisaniu trzeba bylo się w sobotę stawić w szkole na sprzątanie. Swoją drogą, całkiem nieźle te sprzątanie wspominam, nikomu nie chciało się nas pilnować.
A raz za palenie w kiblu musieliśmy kupić farbę i pomalować sufit (w w/w pomieszczeniu). Niestety (a może stety, bo w sumie smiesznie było) nikt nie sprecyzował, na jaki kolor ma mieć farba i docelowo kiblowy sufit.
(Do zapamiętania na przyszłość: po wlaniu 50ml opakowania czerwonego pigmentu do 5 litrowego wiadra białej farby emulsyjnej otrzymany kolor waha się na pograniczu prosiaczkowego i majtkowego różu)
Nasza była pani woźna, za karę kazywała sprzątać kible po lekcjach. Ja się na to nie załapałem, byłem wtedy chyba w 2 klasie SP, ale widziałem starszych uczniów zamaszyście szorujących klozet, i myjących kafelki....
Życie jest cudowne! W piątek koło z łaciny. xD .....<wali głową o biurko>
Co do palarni...Hehehe...Cudowna rzecz. ;]
Nasze boisko robiło za palarnię. Mieliśmy wyznaczony teren (Ja to nazywałam "zagrodą") i tam ludzie sobie kopcili. Bez żadnego latania za uczniem etc. każdy kto chciał, czasem i jakiś psor przystawał z uczniami i też pufał. Wszyscy byli zadowoleni. ;]
harolcia
14.10.2007 11:41
QUOTE
Nasze boisko robiło za palarnię. Mieliśmy wyznaczony teren (Ja to nazywałam "zagrodą") i tam ludzie sobie kopcili. Bez żadnego latania za uczniem etc. każdy kto chciał, czasem i jakiś psor przystawał z uczniami i też pufał. Wszyscy byli zadowoleni. ;]
Tylko pozazdrościć. U nas, jak ktoś chce zapalić, to musi lecieć za szkołę, koło budki z hamburgerami. Wcześniej było koło pobliskiego banku, takie wejście w podwórko, ale teraz bramę tam zrobili i nie mogą uczniowie tam wejść. A już na zgodę nauczycieli - nawet liczyć nie można. Oni zresztą sami nie chcą przyznać się nowym uczniom, że w szkole dla nich jest palarnia
A jeszcze co do tych 'pogrzebowych' doświadczeń szkolnych. Jak byłam w 3 gimnazjum, to były akurat w naszej klasie 2 pogrzeby. Jeden chłopak spadł z traktora pod same koło (gwoli ścisłości mieszkam na wsi), a drugi się powiesił.
Raju, ja też mieszkam na wsi, ale, żeby ktoś pod traktor wpadł, to się jeszcze nie zdarzyło, chociaż nawet dziesięcioletnie szczyle jeżdżą ciągnikami.
Dwa tata temu mój kolega z klasy na feriach zimowych zmarł na zakażenie, a co parę lat mamy pogrzeb dziecka przejechanego samochodem. Tak zginął mój kolega trzy lata temu. Baba, która go zabiła nie poniosła żadnych konsekwencji, bo podobno jechała przepisowo, a to on jej na drogę wszedł, zamiast iść na zebrę. Tylko że u nas we wsi jest uwaga jedna zebra, tuż przed szkołą, a on przechodził drogę jakieś 2 km od szkoły, spod swojego domu w stronę kościoła.
No coz, teraz mowic cokolwiek i moralizowac to juz piata woda po kisielu, ale i tak w sytuacji jaka opisujesz powinno sie 500 razy rozejrzec zanim sie wlezie na ulice. A z doswiadczenia wiem ze ludzie w ogole nie patrza i stad takie przykre sprawy.
Niestety. Ludzi chodzą po drogach, jakby nie mogli posumąc się troszeńkę bardziej na pobocze.
Golden Phoenix
14.10.2007 14:22
Właśnie przypomnieliście mi jeszcze jedną historię związaną z moją szkołą. Co prawda nikt nie zginął, ale nie wiem czy chcecie czytać kolejną makabryczną opowieść
Pewnie, że chcemy
Golden Phoenix
14.10.2007 14:41
No więc moja szkoła, oprócz tego że była przy cmentarzu, to jest położona blisko ruchliwej ulicy przelotowej przez Bydgoszcz. Po owej ulicy jeżdżą też autobusy, a ich przystanek jest tak usytuowany, że trzeba przejść przez 2 jezdnie (każda po 2 pasy). Brak świateł, czasami pojawiał się Pan Stop. Dziewczyna, znana mi z widzenia, bo chodziła klasę niżej, biegła na autobus. Było to dla niej ważne, żeby zdążyć, bo potem przesiadała się na pociąg i następnym już by nie zdążyła. No i wbiegła trochę na oślep na jezdnię i samochód ją potrącił. Dziewczyna wyszła z tego wypadku, ale przez chyba miesiąc była w śpiączce. Wszystko działo się w maju, gdy ja zdawałam maturę. Była wielka akcja oddawania dla niej krwi i w ogóle wszystkimi to wstrząsnęło, ale świateł jak nie było, tak nie ma. A przydały by się, ponieważ w okolicy jest też podstawówka i częśc dzieciaków codziennie musi przedzierać się przez ową ulicę, co naprawdę nie jest łatwe.
Prawie jak przy Tesco w Świdnicy.
światła powinny być. Zwłaszcza po takim wypadku. Albo chociaż Pan lub Pani którzy małe dzieciaki przeprowadzaliby przez ulicę.
nie było mnie w piątek w szkole i zostawiłam w szafce wszystkie książki i zeszyty, które by mi się przydały. a wydawała się taka przydatna

poza tym już żadne opowieści mnie nie przerażają po tym co działo się w mojej podstawówce i gimnazjum.
Golden Phoenix
14.10.2007 15:36
Masz szafki w szkole? Supeeeer, zawsze o takich marzyłam

A cóż działo się u Ciebie ? Czekamy na mrożące krew w żyłach opowieści :>
horror_kitty
14.10.2007 16:14
W mojej szkole był tylko a może i aż jeden wypadek śmiertelny. Trzy lata temu maturalna klasa wracała ze studniówki, mieli wypadek i jeden chłopców zmarł na miejscu. Koszmar... Samochod prowadził jego kolega z klasy ;/
harolcia
14.10.2007 17:54
QUOTE(Zeti @ 14.10.2007 16:13)
Prawie jak przy Tesco w Świdnicy.
byłam tam i widziałam.Jezdnia jest paskudna. A o wypadek
niełatwo tfu,nietrudno.
Szafek serdecznie zazdroszczę. Teraz - znaczy w liceum- zostawiam czasem ksiązki w sztni (każda klasa ma osobną), ale odkąd ktoś nam kłódkę
podpier*** ukradł, to strach tam cokolwiek zostawić.
Na tyłach OiO pewien student sprejem nabazgrał jakis czas temu slogan stulecia 'dresiarze noszą podróby'